po prostu Benigni. sympatyczna komedyjka, romans z panną Braschi tym razem w wersji crime... niby nic szczególnego. ot facet biega, pokrzykuje i wymachuje rękami strojąc dziwne miny - taki Luis de Funes, tylko lepszy, bo włoski (mam awersję do mowy francuskiej). a jednak, choć film wywołał u mnie ledwie kilka uśmiechów, to muszę przyznać, że optymizm z niego bijący, choć banalny, nawet takiemu ponurakowi jak ja nie pozwolił "wznieść się" ponad ową banalność. w skrócie: ani szczególnie oryginalny, ani nadwyraz śmieszny, ale miło obejrzeć na poprawę humoru. niezobowiązujący.
Faktycznie, dla kogoś bez poczucia humoru, co widać gołym okiem po ocenach w Twoim profilu, film nie tyle nieśmieszny, co żenujący, ha, ha, ha...:-(
Za to ja mam również niechęć do mowy "Żabojadów", a żeby było śmieszniej siorka hajtnęła się z jednym z nich...