To była dla mnie jakaś parodia. Opowiadanie o strasznym 4m potworze, później biega jakiś
gość przebrany w futro ledwo wyższy od tej blondyneczki, skacze, małpuje, pajacuje. To
miało być straszne? Niestety, ale właśnie (SPOILER) w scenie kiedy blondyneczka uciekała
z domu a to "monstrum" dopierało się do jej koleżanki w samochodzie, dosłownie
wybuchłam śmiechem (PO SPOILERZE), przecież to jakiś żart, aktor przebrany za włochate
coś pajacuje, tańczy jakiś rytualny taniec deszczu i to ma być przerażające? Nie
wspominając już o drętwym głównym bohaterze. Ha ha ha Tyle w temacie.