NA początku wszystko jest w porządku, mamy mroczne Gotham terroryzowane przez gang szalonych Klaunów (czyżby scenarzysta Barmana miał jakieś kompleksy związane z cyrkiem, bo dużo coś w kolejnych częściach przygód ostatniego sprawiedliwego Gotham zajmują czarne charaktery właśnie z tych realiów). Mamy też świetnie zagranego Batmana i naprawdę uwodzicielską kobietę kota. Niemniej ta sytuacja się niestety zmienia. Pod koniec filmu tak jakby scenarzystom zabrakło pomysłu na wspaniały finał w stylu pierwszego Batmana. Rozwiązanie całości jest rozczarowujące podobnie jak rozprawa Batmana z Pingwinem, na szczęście sytuację ratuje kobieta kot której walka ze Schreckiem jest dość epicka choć utrzymana w klimacie totalnego Fantazy nie dającego się wyjaśnić jak reszta zjawisk w Batmanie racjonalnie i logicznie. Pingwin muszę przyznać zawiódł moje oczekiwania, tak jakby DeVito nie mógł się zdecydować czy ma być potworem czy szaleńcem z uśmiechem jak Jocker. Muzyka natomiast nadal trzyma poziom. Zdecydowanie trzeba obejrzeć.