tylko jak zwykle troszke sie zagmatwali: otóż na nagrobku Emmeta pisało, że został pochowany przez ukochaną Clarę. Jednak jakim cudem mogło to się stać, jeżeli zginęła w wąwozie, który potem został nazwany jej imieniem?!
no bo gdyby Marty nie przybył na dziki zachod, to ona by zginela w tym wawozie, nikt by jej nie uratowal, a potem zginalby Brown... wiec jak, miala go pochowac po swojej smierci?
W tej serii jest pełno takich... emmm... pomyłek (?).
Ta akurat nie jest najbardziej rażąca. Trudno zrobić dobry film o podróżach w czasie nie gubiąc się w tych wszystkich zasadach i paradoksach czasowych. No bo np. jakim cudem Marty spotkał samego siebie w przyszłości (tak jak Jennifer swoją starszą wersję), wyruszając w roku 1985 w przyszłość automatycznie wykluczył swoje istnienie od tego momentu, nie miał jak przecież dojżeć, ożenić się itp. przecież jego tam nie było ;)
nieee to nie jest błąd! ogladacie nie ostrożnie ona przeżyła i poznała Doca bo Doc miał ją odebrać z stacji kolejowej (czy jakos tak) ale Marty pokazał Dociowi że pochowany przez Clare to wolał nie jechać po nią .... a że byli w poblizu to i tak sie spotakli ;]
jakies pytania?:P
normalnie zginełą i był tak nazywyany , ale jak doc sie cofnął to nie zgineła no :P i wtedy sie juz nie nazywał tak ten wąwóz...najpierw był shonash wąwóz potem Claton ale Doc zmienił przesłżosć i nie bł Claton no i Eastwood wpadł i wąwoz sie nazywał Eastwood :p
Gdyby Emmet się nie zgłosił na ochotnika, by ją stamtąd odebrać, to by zginęła. W trylogii BTTF jest parę takich pomyłek np. gdyby doktor z 1955ego roku zobaczył przyszłego siebie w filmie nagranym na kasecie, to przecież tamten przyszły doktor by to pamiętał. Wogóle lepiej nie mieszać się w przyszłość, bo wszystko jest strasznie zagmatwane i niektóre rzeczy są bez rozwiązania, ale trzeba przymknąć na to oko i cieszyć się filmem.