Wg ówczesnych standardów to u mnie w rodzinie nie było alkoholizmu. Wg obecnych sam nie wiem. Jeśli nie, to na pewno było blisko. Każde spotkanie rodzinne, wóda. Faceci chleją na umór. Co jakiś czas któremuś coś po pijaku odbiło. Czy to napady agresji czy zaczynają gadać bardzo nieprzyjemne rzeczy o innych. Obrażanie, groźby. Na pewno nie było tak źle jak na tym filmie, a poza tym nie na co dzień, ale jednak nie powinno tak być.
Za to wśród sąsiadów na ulicy to było kilka przypadków alkoholizmu na 100%, przynajmniej 6, jak na dawne standardy, kiedy alkoholik to był ktoś, kto już całkiem się stoczył przez chlanie. Codzienne piwko czy małpka to żaden alkoholizm. Pamiętam, jak syn sąsiada bił się z nim w obronie matki, jak już podrósł.
Już na samym początku filmu, zanim jeszcze na nowo pojawił się alkohol, zauważyłem kilka scen, które pokazują, jak wtedy wychowywano dzieci. Sam początek. Matka budzi chłopaka, bo jest 5,10,15 w telewizji. Jak już wstał, to zaraz daje mu listę zadań do wykonania, chociaż budziła go na program, który właśnie leciał, więc nie mógł go obejrzeć, jak miał to robić. Jakby nie mógł tego zrobić po zakończeniu programu.
Fajki. Jak ja tego nienawidziłem w dawniejszych czasach. Na szczęście u mnie w domu nikt nie palił, ale jak się szło do kogoś w gości, to czasami była masakra. Tak samo picie w knajpach. Zimą nie chodziłem do żadnych barów, bo się oddychać nie dało. Chodziłem tylko, jak się robiło cieplej i otwierano okna albo można było siedzieć na zewnątrz.
A po powrocie ojca zaczął się prawdziwy dramat. Zero wsparcia od kogokolwiek. Kolega się obraził na naszego bohatera, bo ten poderwał dziewczynę, która mu się podobała. Drugi musiał wybierać i wybrał tego drugiego. Jak już obaj wiedzieli mniej więcej, co się dzieje u niego w domu, w żaden sposób nie próbowali mu pomóc, wyciągnąć go z domu i bawić się z nim jak dawniej. Jak uciekli z mieszkania w środku nocy i prosili sąsiadkę o pomoc, to ta się na nich wypięła.
Znikąd pomocy, ani ze szkoły ani od sąsiadów. Państwo też niewiele robiło. I tak zostali sami. Nie mieli szans tego udźwignąć.