Od razu powiem, że nie jestem DDA, nie miałem styczności w młodym wieku z alkoholem u dorosłych więc nie mogę się bezpośrednio odnieść jak wielu forumowiczów.
Zatem o ile sam Stuhr grał oczywiście bardzo wiarygodnie, z pewnością na miarę oskara, to trochę za szybko to się wszystko zmieniło. Przez ileś dni był super gościem, wszystko ok, żadnych ciągot do alkoholu. A potem po jednej imprezie (na której wydaje mi się nie pił) nagle wpadł w cug, z którego już nie wyszedł do końca filmu? To tak faktycznie działa, że alkoholik nie może choć dnia nie pić?
Druga sprawa to matka, rozumiem, że była trochę apatyczna/obojętna. No ale jak już ojciec latał z nożem, to jak mogła dalej być w tym domu? Nawet że względu na dziecko? Tym bardziej, że była jakaś babcia i też ta rodzina co przyjechala na urodziny. To trochę absurdalne, bo to nie syndrom sztokholmski, on jej nie bil, tylko groził, że ją zabije, a ona pozostawała bezczynna.
Tak że trochę mi się nie kleiła do końca druga część filmu, choć oczywiście jako całość znakomity, trafnie i przerażająco pokazujący alkoholizm i jego wpływ na alkoholika i jego rodzinę. Tez rewelacyjne aktorstwo syna, normalnie nie widać było, że on gra, jakby to się działo naprawdę, niesamowita naturalność.
No i na mega plus ogroma liczba wszystkich artefaktow poczatku lat 90-tych, człowiek jakby cofnął się w czasie ;)