To jeden z tych filmów, które ciężko mi ocenić.
Poruszył wiele strun, przypomniałam sobie wiele nazwisk i twarzy dzieciaków ze szkoły, z podwórka, z życia po prostu. Czułam, że byłam w tym wykreowanym świecie. I to na wielki plus tego filmu, że zaraził tymi emocjami widza, przeniósł go gdzieś. O czym świadczyła pełna, ale cicha i siedząca wciąż sala na napisach końcowych. Trochę wrył w fotel.
A z drugiej strony te puste dialogi, takie to było wszystko na siłę (choć Książkiewicz i Stuhra kupuję w całości), ten młody - było mi go szkoda, ale nie polubiłam typka! Zdecydowanie więcej charakteru było w postaciach jego kumpli z osiedla.
W każdym razie, pośmiałam się początkowo, przypomniałam dziwaczne lata '90, a później chciało mi się tylko płakać.