W zasadzie miałem wrażenie, że oglądam parodię przygód Sharpe'a. Cała seria ma swoje słabe strony. Niemniej ma również swój urok. No i klimat epoki wojen napoleońskich był dla mnie jednym z atutów. Tutaj tymczasem wszystkie słabostki filmów z lat 90. sprawiają wrażenie przerysowanych. Natomiast przerzucenie przechodzonego już mocno Sharpe'a do Indii jak dla mnie kompletnie chybione. Nie wspominając już o tym, że Sean Bean wygląda na nieco zmęczonego.