Zachęcony pozytywnymi recenzjami zabrałem się za film - zdzierżyłem jakieś 35 min, po
czym poległem - pseudopoetycki bełkot - chodzą, podziwiają/kontemplują okoliczności
przyrody - mało mówią - słowem tragedia...
Moim zdaniem pseudopoetycki bełkot to niezbyt trafne określenie, szczególnie jeśli później piszesz, że "mało mówią" ;) Właśnie ta oszczędność słów powoduje, że bardziej zwracamy uwagę na te, które w filmie są wypowiedziane, a nie słysząc niczego zaczynamy bardziej skupiać się na gestykulacji, mimice bohaterów. Nie wiem też, co tragicznego jest w chodzeniu i podziwianiu przyrody. Ale fakt faktem, pierwsze pół godziny w kinie ziewałam i czekałam, aż w końcu coś się stanie. Później jednak nie mogłam oderwać oczu od ekranu :)
dokladnie tak jak piszesz, druga polowa wciaga. Jednak na wszelki wypadek przygotowalam sobie pilniczek do paznokci i szczotke do masazu, zeby jakos zdzierzyc poczatek ; ) Warto ; P