Film okazał się być zrealizowanym na dobrym i wysokim poziomie kinem akcji, z licznymi fajnie zrealizowanymi scenkami rodzajowymi typu "pościg", "bijatyka", "gonią ich", "oni gonią tamtych" (brawa za scenę "nalotu" na paryskie blokowisko) itp. Ale rola Travolty mnie nie przekonała - miała być mocna i wyrazista, a wyszła karykaturalnie przerysowana. Nie kupił mnie ten bohater, co w połączeniu z brakiem wielkiej chemii między głównymi "heroes'ami" spowodowało, że film oceniam na 6/10.
Po współczesnym kinie akcji spodziewać się odkrycia Ameryki nie należy, ale wymagać charyzmatycznych bohaterów, pomiędzy którymi istnieje prawdziwa ekranowa chemia już można. A tego w "Pozdrowieniach z Paryża" mi zabrakło.