Po oglądnięciu jakiegoś szwedzkiego filmu zawsze nie wiem co powiedzieć, jak go skomentować...
Poruszają niby codzienne i nie jakieś odległe tematy, ale nie tak banalne jak filmy amerykańskie: akcja, wątek, miłosny, jakiś problem, happy end - aż nudne.
Porównajmy film "Wikingowie" produkcji amerykańskiej i "Eryk Wiking", którego głównym producentem jest Szwecja. Całkowicie inne filmy, choć poruszają tą samą tematykę.
Szwedzkie filmy są przedstawione w jakiś taki niebanalny sposób. Są... inne. Inny przykład? "Fucking Åmål". Oglądałam go już jakiś czas temu i wciąż nie mam pojęcia jak go określić, skomentować...
Burza myśli. Kiedy mózg nastawiony stereotypowo do przyjętego amerykańskiego schematu dostaje nagle coś "innego".
Dają do myślenia.