Spodziewając się przyzwoitego horroru otrzymałem coś, czego nawet w najśmielszych marzeniach się nie spodziewałem. Oto szwedzki, osadzony w śnieżnym krajobrazie film ożywił moje podejście do gatunku horror, który już od dobrych paręnastu lat uważałem za wymarły. Całkowicie szczerzę uważam, iż od lat nie widziałem tak dobrego horroru. Ten film to kolejny dowód na to, że amerykańskie kino ginie śmiercią naturalną i ma coraz mniej do zaoferowania. Europa wciąż tworzy z pasją i świeżym podejściem do (jak ten film udowadnia) każdego tematu, nawet horroru.
Osobą przyzwyczajonym do tradycyjnej komercyjnej papki nie polecam tego wspaniałego obrazu, gdyż po prostu zawiodą się na nim. Nie będzie trzykrotnie żyjącego, a ciągle wymyślającego nowe pułapki Jigsaw'a lub jakiegoś skretyniałego zombiaka gotowego wypruć wnętrzności nadmiernie bohaterskiemu amerykańskiemu nastolatkowi etc.
Jest to świetnie nakręcony, bez zbędnych efektów specjalnych film opowiadający o samotności i alienacji, jaką praktycznie każdy na sobie odczuł.
Jedyne co chcę zarzucić filmowi to świetna, subtelna muzyka, której niestety nie mogę nigdzie dostać:(
Jak dla mnie rewelacja! Polecam gorąco!