Nie wciskajcie mi kitu o jakimś klimacie tego filmu, przesłaniu czy artyzmie. Jest to przeraźliwie nudny gniot w nieudolny sposób opowiadający banalną historyjkę. Zabierałem się 3 razy do tego filmu. Za 1 razem wyłączyłem po 10 minutach, za drugim po 30, wreszcie zmusiłem się do obejrzenia całości, licząc, że może ten film się rozkręci i coś wartościowego się w nim pojawi, skoro ma tak dobre recenzje. Niestety, jest kompletnie bezwartościowy. Katorga.
Skąd to optymistyczne przeświadczenie o tym, że ci bliżej nieokreśleni adresaci Twojego posta wciskają kit, i że wciskają go właśnie Tobie? Może po prostu takie mają zdanie o tym filmie? Co nie powinno dziwić, bo to znakomity film, który w gatunku jest prawdziwym wydarzeniem. Odświeżył horror wynosząc go ponownie na wyższy, psychologiczny poziom i jest dobrą alternatywą dla przemielonej wielokrotnie przez amerykański przemysł filmowy papki. Może dostrzegli w filmie to czego Ty nie potrafiłeś dostrzec? Co do przesłania, to może je wygłaszać w uroczystej przemowie lider państwa albo ksiądz z ambony, a "Pozwól mi wejść" posiada treść i fajną stylistykę, a nie "przesłanie". To rzecz o miłości i alienacji w osobliwej atmosferze grozy. Nie rozumiem jaki cel przyświeca tego typu komentarzom: nudny, nudziłem się, podchodziłem do filmu 40 razy, czekałem aż się rozkręci, zasypiałem, chrapałem, itp. Bardziej bezwartościowe od bezwartościowych filmów są tego typu komentarze. Nikt chyba nie chce czytać o czyjejś nudzie, o tym ile razy ktoś podchodził do filmu, ile razy wyłączał tv, że poszedł spać, itp. Ludzie by chcieli przeczytać coś o filmie, a nie o czyichś niespełnionych wąskich oczekiwaniach. Oczywiście każdy film może nudzić, nawet filmy wybitne mogą znaleźć odbiorców, którzy będą się na nich nudzić. Tylko po co pisać o samej nudzie, bez konkretów? Mało kogo obchodzi czyjaś nuda, może z wyjątkiem fanów BigBrothera
Mnie obchodzi, ponieważ dla mnie nie ma nudnych dobrych filmów. Jeśli podczas filmu ze zniecierpliwieniem patrzę na zegarek lub suwak playera to znaczy, że film jest zły. Obojętnie jak bardzo jest ambitny i artystowski, obojetnie kto go nakręcił - Jarmush, Greeneway czy Tarkowski. Nienawidzę nudnych filmów, nudzenie w kinie uważam nie tylko za nieestetyczne, ale i niemoralne. Dla mnie to czy film jest nudny czy nie - jest kluczowym kryterium oceny.
Dramat owszem , melodramat niekoniecznie, horror stanowczo nie. "Zadaniem horroru jest wywołanie lęku i niepokoju", a ten film wzbudzał jedynie nudę i zniecierpliwienie. No chyba ze ktoś faktycznie się przestraszył w choć w jednej sekundzie...
To zdecydowanie JEST HORROR. Zadaniem horroru jest wywołanie lęku i niepokoju i takie było min. zamierzenie filmu. To, że w Tobie czy kimkolwiek innym tego lęku nie wywołał, nie ma znaczenia. Liczy się przede wszystkim konwencja (zjawiska nadprzyrodzone, wampiry, potwory, itp., sceny grozy, klimat). Nie każdemu dogodzisz, nie każdy będzie się bał na filmie, który miał straszyć, tak jak nie każdy będzie zaintrygowany tym, czym inni są zaintrygowani.
Masz rację, z pewnością jest to horror, tyle że horror nieudany. To jest taki horror jak football w wykonaniu naszej reprezentacji :)
To horror bardzo udany, jeden z najlepszych ostatnich lat, co po części potwierdza nominacja do nagrody Brytyjskiej Akademii Filmowej dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Co Europa to jednak Europa - tutaj jeszcze na sztukę patrzy się szerzej niż w USA, nie zawsze przez pryzmat wielkich nazwisk i monstrualnego marketingu. Ponadto jak na dobry horror przystało doceniło go również towarzystwo od Saturnów, czyli nagród dla horrorów, filmów fantasy i sf. Trudno się temu dziwić. Alfredson stworzył niemalże film psychologiczny nie rezygnując z tworzenia atmosfery grozy, a w dodatku to bardzo specyficzna opowieść o miłości i samotności. Taka jak najbardziej udana mieszanka nie mogła ujść uwadze w międzynarodowym światku filmowym.