Horror o krwiopijcach z Antypodów. Zwraca tu uwagę przede wszystkim sam pomysł na fabułę, będący swego rodzaju novum w gatunku. Co prawda, gdy mu się bliżej przyjrzeć, to jawi się jako piramidalna głupota, ale przecież mamy tu do czynienia z filmem grozy (w dodatku z wyraziście zarysowanym wątkiem sci-fi) - zamierzeniem twórców raczej nie było dokładne odzwierciedlenie rzeczywistości. W pamięć na pewno zapada sugestywna atmosfera oraz ciekawa strona plastyczna: kadrowanie, oświetlenie jak najbardziej na tak. Co do obsady: mamy tu m.in. Brytyjczyka Davida Hemmingsa (który pod koniec lat 70. i w następnej dekadzie często ratował się występami w australijskich produkcjach) oraz Amerykanina Henry'ego Silvę. Australijka Chantal Contouri, która wciela się w główną bohaterkę, została do roli dopasowana wręcz perfekcyjnie, co również poczytuję za duży plus. Ogólnie, uważam, że "Thirst", zwłaszcza jak na swoje lata, prezentuje się nad wyraz atrakcyjnie i powabnie, dzięki czemu gotów jestem przymknąć oko na pewne niedociągnięcia. Może to przez to, że bardzo odpowiada mi stylistyka filmów z tzw. nurtu "ozploitation", może to ta nuta psychodelii, która tak wyraźnie dominuje nad całością.