Zapraszam do mojej recenzji:
http://bezszyldu.pl/historia-prawdziwa/
"Nie potrafimy zrozumieć motywacji Delphine, dlaczego tak szybko zaprzyjaźnia się z Elle i obdarza ją wielkim zaufaniem mimo licznych, podejrzanych znaków. Relacja między nimi jest poprowadzona sztucznie, nie potrafimy uwierzyć w nią. "
(SPOILER) Przecież o to w tym filmie chodziło. Końcowa scena to wyjaśnia. Elle istniała tylko w głowie Delphine. Dlatego wszystko wydawało się nienaturalne.
Tak, ale:
- Raz, to wyjaśnia się dopiero na końcu, to ma być rzekomo wielki plot twist. Przez praktycznie cały film mamy trwać w przekonaniu, że postać Evy Greene jest prawdziwa. Przy takim założeniu, jej relacja z Delphine wygląda kuriozalnie, wręcz śmiesznie.
- Dwa, plot twist z antagonistą lub postacią będącą krzywym odbiciem protagonisty jest do bólu oklepany i przestarzały przynajmniej od czasu Fight Club.