Chała, a co gorsze agitka propagandowa.Nie dziwię się, że w klasie amerykańskiej średniej są takie, a nie inne relacje rodzinne ... Nie dziwię się, też że dzieci stały się 'państwowe' ... Nie dziwę się, że świat zmierza do przepaści, skoro banda zamożnych ludzi nie potrafi zając się- spokrewnionym tak blisko jak tylko można- z nimi dzieckiem. Dydaktyka i żal.
Twoj wpis jest dla mnie bezsensu. W jaki niby sposób Charlie stał się dzieckiem 'panstwowym'? Ta "agitka" jest jak najbardziej prorodzinna i pokazuje świetne wyjście z tej niełatwej sytuacji. Polecam film, nie jest to kolejny łzawy dramat puszczany po dzienniku, tylko bardziej skłaniający do myślenia paradokument.
Ten film ma skandaliczną wymowę. Pomijając kwestię, że jest nudny, rozwlekły, przegadany i dydaktyczny - co szczególnie umniejsza jego wartość. Dzieckiem powinna zajmować się rodzina biologiczna (a w zasadzie, z małymi wyjątkami, inne nie istnieją), a nie żadna ... Więzy krwi wcale nie są bez znaczenia, są bardzo ważne... W tej oto produkcji natomiast pokazano, że mamusia i tatuś (16 lat to niby takie dziecko ? Kiedyś, wcale nie tak dawno i wcale nie tylko w 'prostych' rodzinach, najwyżej 100 lat temu dziewczyny w tym wieku wychodziły za mąż, prowadziły dom, stawały się dorosłe np. Boy-Żeleński ożenił się z Zofią Pareńską gdy ta miała lat 17) pozbyli się dzidziusia za poduszczeniem babuni aby 'spełniać swoje marzenia'. Na dodatek dziecko było z matką już jakiś czas...Czyli grupa dorosłych, zamożnych ludzi, w XXI wieku (to ma znaczenie, jest oboje rodziców, są opiekunki, żłobki, stypendia itd, szczególnie w bogatej, amerykańskiej klasie średniej) wywaliła swoje potomstwo, krew z krwi, pierworodnego w takim to celu aby móc nadal prowadzić wygodne, a raczej próżniacze, egoistyczne życie, z którego ani krztyny (bo więcej nie musieli) nie chcieli poświęcić dla kogoś kogo powołali dla świat z fanaberii rozpuszczonej 'złotej młodzieży' (zatem już czas przestać nią być i wziąć się z życiem za bary). Wg. mnie adopcja nigdy nie równa się prawdziwej rodzinie, w której zdarza się milion konfliktów z których każdy u 'obcych' może już stać się kamieniem milowy do zerwania więzów. Puki dziecko jest małe wszystko zazwyczaj przebiega pomyślnie, ale później gdy dorasta i manifestuje swoją odrębność, zadaje pytania i stawia odpowiedzi zawsze pojawia się obcość, nie mówiąc o przypadkach kiedy ludzie potrafili wyczuć, że dziecko jest przypadkowo zamienione w szpitalu, po prostu wiedzieli to i nie wspominają o tym, iż tu w filmie znało matkę, więc jak miało je dwie? To tak jak kochanka w związku, ta trzecia...Dzięki takim produkcją utrwalają się 'nowoczesne' wzorce i widać do czego to prowadzi. A co do 'państwowych dzieci' było to luźne skojarzenie ale to jest materiał na dłuższy wywód niekoniecznie dotyczący filmu, chociaż też. Powiem tylko poprzez system 'państwowego' finansowania żłobków, przedszkoli, szkół, stypendiów, zapomóg, dodatków, dzieci stały się państwowe, a nie rodziców i tyle.
Skandaliczną? To zależy dla kogo... Kto ile w życiu widział i doświadczył i co kogo szokuje. Ty póki co obejrzałaś 16 filmow, ja ponad 300, myślę, że to jest dobre odniesienie do poziomu i ilości doświadczeń i refleksji. Kochana, jeżeli żyjesz światem i ideami z "Ani z Zielonego Wzgórza" to Twój wybór, ale to chyba właśnie Ty powinnaś wziąć się z życiem za bary i spojrzeć na nie i przyjąć takim, jakie jest. Jestem świadoma, że mimo XXI wieku pełno wszędzie wokół purytanów, którym nie mieści się w głowie, że coś może dziać się inaczej niż 100-200 lat temu. Dziewczęta w Afryce mają dzieci i zostają żonami już w wieku 14 lat, czy nawet mniej. Ich egzystencja jest uprzedmiotowiana. Nie oznacza to bynajmniej, że takie rozwiązanie jest odpowiednie. To, że coś się dzieje czy działo w dawnych czasach nie musi być wzorem do naśladowania dla nas, ludzi współczesnych.
Ten film bardzo wyraźnie ukazuje, że z tej sytuacji nie było "jedynego słusznego" wyjścia.
Jacey, matka dziecka, chciała go, kochała, ale bardziej jak pieska. Była nim momentami zauroczona, a momentami przerażona, gdy nie była w stanie go uspokoić. 16 lat to jest bardzo mało. Jeżeli w taim wieku zrezygnujesz z życia zawodowego, z rozwijania się to tego już nie nadrobisz.
Ojciec dziecka chciał go, ale w sposób bardzo dziecinny, nie zdając sobie sprawy z trudów wychowania, myślał, że wszystko uda się rozwiązać za pomocą pieniędzy.
Babcia bardzo się starała i wcale nie chciała go oddawać. To Jacey podjęła tę decyzję jakby "po raz drugi" bo widziała, że opieka nad małym Charliem wyniszcza je wszystkie.
Na koniec nauczycielka: troskliwa, mądra kobieta, życiowo ustatkowana, dość zamożna: osoba, która ma już poukładane życie i może teraz poświęcić się w całości opiece nad dzieckiem.
Bo urodzenie a wychowanie to dwie różne sprawy: trzeba mieć pieniądze, ale też chęci. Umieć przedłożyć dobro dziecka nad własne. Zawsze. Bez wyjątku. Zwłaszcza wtedy, kiedy manifestuje swoją odmienność i buntuje się. "Matka", która sama nigdy nie zaznała tak naprawdę wolności i radości życia, nie wyszalała się, nie będzie zdolna do zapewnienia idealnych warunków dorastania.
Momentami wydaje mi się, że widziałaś ten film, ale bez zakończenia. Jacey nie była w tej rodzinie tą "trzecią", jak kochanka. Była integralną częścią rodziny i Charlie doskonale wiedział kim ona jest i czym się różni od jego mamy.
Jestem jak najbardziej za "nowoczesnymi wzorcami", o ile mają one być dobre i korzystne dla dzieciaków.
"Państwowe dzieci" rzeczywiście odłóżmy na bok bo tutaj mocno odbiegłaś od tematu.
Ależ było wyjście, jedynym wyjściem było wychowanie dziecka, które swoją decyzją powołało się na świat. Film ten pokazuje zamożna rodzinę z klasy średniej, której nie chce się wychowywać swojego potomka ponieważ będą musieli zrezygnować z części 'obiecanych' im w 'kraju dobrobytu' przyjemności. Film oczywiście nie wspomina o istniejącej na całym świecie propagandzie rozwiązłości i bezkarnej seksualności, której przeciwników wyzywa się zazwyczaj bezkarnie pogardzając nimi. Wiadomo, najlepiej bezkarnie deprawować, a kiedy pojawią się skutki owej deprawacji wytłumaczyć, że.. Lepiej oddać bo cię to PRZERASTA. A jeżeli tego 'obcego' też kiedyś przerośnie? Rodzic to rodzić, nikt mu nie odmawia - jak widzę- prawa do pomyłki, braku uczuć do swojego dziecka itd, ale jakoś równocześnie uznaje, że adoptujący MUSI kochać z zasady. To nie prawda, tak samo może skrzywdzić to dziecko i to nawet częściej bo nie między nimi więzów krwi, zatem zasada mniejszego zła, zasada praw natury mówi, że dziecko ma być przy rodzicielu, a nie opiekunie. A 'szaleństwa', 'wolność' itd., to o czym piszesz to chyba kolejne nieodpowiedzialne zachowania (po co komu rozsądek, to nie popularne, a przecież 'skutki' i tak pójdą w świat i jeszcze będą uważały, że to z miłości do nich - Czy ja czegoś nie rozumie, z tego wynika, że wszyscy wątpiący, młodzi rodzice [a kto się nie waha, ile małżeństw 'wpadło', ile par ma nie planowane dzieci] powinni oddać obcym swoje dzieci bo to będzie dla nich LEPIEJ?!]). Czyli, że 16 lat to za mało aby wychowywać (współcześnie) dziecko, a na tyle dużo aby swobodnie uprawiać seks (jest to prawnie dopuszczone), mieć prawo jazdy, a za niedługo głosować i decydować o ludziach zmieniających swymi decyzjami życie pokoleń, to chyba schizofrenia... A tak mówiąc szczerze wynika po prostu z biologii, kobiety wcześniej zaczynają bo wcześniej kończą, więc jak ktoś dał się ponieść instynktom to niech ponosi konsekwencje, niech po prostu żyje jak chciał i jaką decyzje podjął.
Dodam jeszcze, że ja do końca nie rozumiem kim była ta mamunia 'biolog' w tej rodzinie, bo matka jest tylko jedna. A wieem, ona wzięła urlop od rodzicielstwa, ale za -mniej więcej- 10 lat z niego wróci i kolejnego dzidziusia wychowa w nimbie królewicza bo już będzie GOTOWA przeżyje kilku partnerów oraz imprez ... I wychowa na swój i swojej rodzinki obraz i podobieństwo....Brr
Mówiąc szczerze mam gdzieś obce dzieci i pomijając kwestie natury moralnej ten film jest słaby, a 'dzieła' tego typu to żadna sztuka filmowa czyli sztuka posługiwania się ruchomym obrazem, tylko nachalny, dłuższy agitacyjny, przegadany spot z drętwymi postaciami w kilku oklepanych wnętrzach o łzawych tyradach wygłaszanych w zaplanowanych momentach 'oświecenia' postaci.Ten film zapewne powstał na zamówienie jakichś tam organów tajemniczych ...manipulujących opinią publiczną, wychowując społeczeństwo w duchu 'nowych praw'. Ale tak jak nie można być 'trochę w ciąży' prawda jest tylko jedna, a istnienie wielu prawd to relatywizm moralny prowadzący do wielu nadużyć i nieszczęść w globalnej skali. Po prostu życie nie jest idealne, ale należy mieć zasady bo one pozwalają uniknąć przynajmniej niektórych problemów. Dlatego właśnie ten obraz to nadmuchana agitka, mająca na celu pranie mózgu i mydlenie oczu. I co ma do rzeczy 5 czy 10 filmów? Nawet nie wiem co tu odpowiedzieć na ten argument, powalił mnie ...
Widzę, że nie tylko ja nie śpię po nocach i oglądam, oglądam...
Tematyka wyśmienita, pomysł wyśmienity, wykonanie niezłe. Końcówka średnio realna, ale wzruszająca. Można obejrzeć, szczególnie z mamą. Ogólnie polecam.
Właśnie CAŁY film pokazuje ofiary propagandy rozwiązłości i bezkarnej seksualności - jest nimi cała klasa, do której trafiła Jacey. Ja bym powiedziała, że cała szkoła. Teksty: "Jak masz co pokazywać to pokazuj" właśnie dobitnie pokazują, jak ogłupione są te dzieciaki.
Dom samotnej matki był wzorowo zorganizowany, przykładów dziewczyn, które urodziły i nie pozbyły się też była masa. Chodzi o to, że mimo iż główna bohaterka postąpiła tak a nie inaczej, to ten film pokazuje, że to nie jest jedyna i najlepsza droga. Ja nie mówię, że w każdym przypadku osoba adoptująca będzie lepszym rodzicem, ale akurat w tym filmie tak było.
Skandaliczna byłaby apologia aborcji jako rozwiązania problemu. Albo dziecko wychowywane przez ulicę. Tutaj zobaczliśmy dziecko szczęśliwe i zadbane. A że rodzina była niekonwencjonalna i niemieszcząca się w głowie ludziom żyjącym mentalnie w XIX wieku to już trudno...
"mam gdzieś obce dzieci" - to najbardziej moralnie jednoznaczny argument, na jaki Cię stać?
Postaci nie są drętwe, są bardzo wyraźne, przekonujące, przede wszystkim prawdziwe. I wnętrza też są prawdziwe, ale nie odgrywają tu wielkiej roli, są tylko tłem. Każdy film czy powieść ma "zaplanowane momenty"... To się w przypadku filmu nazywa scenariuszem.
Ile wie o sztuce manipulowania ruchomym obrazem soba, która obejrzała nawet nie 20 filmów w swoim życiu? Proszę Cię. Jeżeli nie rozumiesz mojego argumentu o Twoich szesnastu filmach, to Ci chętnie go wyjaśnię: na portalu filmowym, gdzie dyskutuje się o filmach warto zorientować się ile kto i jakich obejrzał bo oceny świadczą o Twoim guście i świadomości. Niestety ta wymiana spostrzeżeń również. Ja w Tobie widzę zagorzałą "obrończynię rodziny", która co prawda "ma gdzieś obce dzieci", ale absolutnie nie ma "gdzieś" tego, jak inni żyją i z kim sypiają, chciałaby poukładać każdemu życie wg wzorców z XIX - wiecznych powieści.
Czy Twoim zdaniem prąd i telefon też powinniśmy mieć tylko w jednym miejscu w mieście?
A dzieci rodzić 9, maksymalnie 10 miesięcy po pierwszej owulacji "bo szybko kończymy"? I w tajemnicy powiem Ci, że od seksu i chodzenia na imprezy nie dostaje się garba ani błony między palcami ;)
Ty chyba musisz zacząć się leczyć... Ja wiem, że teraz w gimnazjum TAK was wychowują, ale odszukaj resztę rozsądku, skąd możesz wiedzieć ile filmów obejrzałam? Raczej nie ulegam typowej modzie ogłaszania wszelkich informacji o sobie w internecie więc mimo, że mogłabym zaznaczyć ileś tam filmów to tego nie robię ponieważ nie traktuje portali internetowych specjalnie poważnie, chociaż akurat teraz całkiem serio odpowiadam. Poza tym pewnie, że nie interesuje się obcym potomstwem i jest mi one obojętne (od tego ma rodziców, ale to typowe w pewnych 'wolnomyślicielskich' kręgach - interesować się najbardziej ogródkiem innych) i nie waham się do tego przyznać. Jednak mam zasady i znam zasady - jeszcze raz powtórzę - prawa naturalne i wynikłe z logiki są jedyną drogą rozwoju niezależne od moich emocji przeto dlaczego mam się do nich nie przyznawać? Wiadomo, że życie nie jest czarno-białe, ale jakiś kierunek należy obrać, a ten wyznaczony w tym filmie jest po prostu zły i szkodliwy w globalnym zasięgu (vide: rodzina zastępcza w Pucku) Wracając do tych 'ofiar' to konsekwencje powinna ponieść też babcia, ta która najbardziej optowała za pozbyciem się wnuka - młoda, wykształcona, niezależna baba... Od tego była aby wychowywać swoją córkę, niech teraz pije piwo które naważyły. Co do tego XIX wieku, do którego się uczepiono powyżej to i wtedy bywały niekonwencjonalne rodziny, więc nie wiem o co chodzi, a te typowe też wcale nieźle się sprawdzał, więc nie rozumiem o co biega(nikt jednak patologi nie gloryfikował, a pewne sprawy pozostawały raczej w ukryciu, a nie namaszczone na piedestale)? Uważam, że każdy powinien żyć jak chce, ale to co pokazano w tym filmie to jest zła droga ucząca ludzi braku odpowiedzialności za siebie, za swoje dzieci, za swoją rodzinę, że już nie wspomnę o biednych zwierzętach, ale wiadomo jak w USA traktują zwierzęta PRZEDMIOTOWO, jak wszystko, grunt to samorealizacja. I mówiąc szczerze zapewne specjalnie bo takim społeczeństwem łatwo manipulować np. zrobić z 'dodatkowych' rodziców rodzinę zastępczą i dać im sporo pieniędzy podatników za wychowywanie dziatek rozwiązłych matek, które w tym czasie będą 'szumieć' (przy okazji jedni pracują, a drudzy 'realizują').
Nie wiem jak Ci wytłumaczyć to, nasuwa mi się taki porównanie... Często przed maturą ktoś pytał: a jak źle zinterpretuję, niezgodnie z kluczem, to dostanę 0% za całe wypracowanie? I nauczycielka odpowiadała: Nie, jeżeli odpowiednio uargumentujesz swoją interpretację i będzie to przekonujące to dostaniesz punkty. Tak samo jest w tym filmie: autor skupił się na rozwiązaniu jakim jest oddanie do adopcji, pokazał dlaczego w tym konkretnym przypadku było to dobre i ode mnie ma punkty. Tyle w tym temacie.
Z bardzo się zaogniasz i popadasz w politykowanie. Śmieszne dla mnie jest to, że chciałabyś by państwo kierowało wszystkim co robi jednostka i "nakazywało" bardzo konkretne zachowania w bardzo intymnych sferach życia. Moim zdaniem to jest piękne i wartościowe, że jeżeli nie jest się w stanie wychować dziecka można je komuś powierzyć i że nasze państwo choć niedoskonałe i tak to jeszcze ie ignoruje aż tak mocno w nasze wybory.
To chyba ty nie rozumiesz. A jeżeli chodzi o kierowanie państwowe w USA to już oni tam wiele wolności jednostce nie pozostawiają...A w Polsce dlaczego inwigilują małżeństwa w których jedno jest obywatelem, a inne pochodzi ze -dajmy na to- ze wschodu? Gdzie jest powiedziane że małżeństwo musi się znać i kochać, to tylko utarty schemat:? No chyba, że jest jakaś ustawa...
I niby jakie to argumenty w zamożnej, z pozoru normalnej rodzinie przemawiały za pozbyciem się dziecka? (Jeszcze 100 lat temu by się znalazło zapewne "Co ludzie powiedzą", ale obecnie mamy to w tyle) Brak pieniędzy? A jakby mamusia-babusia jeszcze 'zaszła' to też by wyrzucili? Brak predyspozycji psychicznych? Przecież tak się kochały i jakby tak czasem przyszło im posiedzieć z wnukiem u lekarza, to co? I co to za dziecko dla tych adoptujących z mamusią za węgłem ... Mamusia ma się 'wyszaleć', a to niby nie ma szkół dla dorosłych? Studia, przecież na studiach często już ludzie mają dzieci, więc co? No a potem zrobi sobie następne i będzie prowadzić tę małpkę w zoo puki nie dorośnie i się z nią nie pokłóci i będzie się to nazywać zanikiem więzi rodzinnych w nowoczesnych społeczeństwach...
Gloryfikacja egoizmu i tyle, a wykonanie też słabe.
Kończę bo nie mam już nic w tym temacie do powiedzenia.
libella plecie trzy po trzy, na dodatek z błędami ortograficznymi, natomiast Kurczakblee bardzo do rzeczy mówi. Jedyne czego nie rozumiem to dlaczego ktoś na poziomie drugiej wymienionej osoby wdaje się w rozmowy z ciemnogrodem zaopatrzonym w klapki na oczach, któremu nic nie przetłumaczysz; chyba, że cofnąłbyś się o te jej (ibella) upragnione około 100 lat i do jakiegoś obozu wojennego zamknął;) pozdro!
Miałam się nie odzywać, ale co tam ... Jeżeli chodzi o błędy to chyba ktoś nie rozróżnia błędów ortograficznych od stylistycznych czy gramatycznych, które pojawiły się ponieważ nie można było edytować wcześniejszych postów... I skoro nie rozróżnia to pewnie jest równie 'ułomny' co analfabeta-autor, ale za to chętnie sięga po dość miałkie argumenty, właściwie wyzwiska... Najwyraźniej niczego nie rozumiejąc z tego co powyżej napisane, bo to -wiem to- za trudne, jak na 'masowego' odbiorcę. Cóż, wiadomo że świat idzie w kierunku przygotowanym raczej dla osób o intelektualnej kondycji carin_ka, przeto osoba ta niech się nie martwi. W przyszłości będzie miała taki 'obóz' jakiego 100 lat temu świat nie widział, ale znając życie nawet się nie zorientuje zajęta kolejną I-zabawką, wycieczką do Egiptu (a może już tutaj będzie Egipt?) czy obietnicą nowego zasiłku i rodziny zastępczej dla akurat niezbyt pasującego do 'wizji marzeń' dziecka. Zatem twoje na wierzchu, enjoy!
"Puki dziecko jest małe wszystko zazwyczaj przebiega pomyślnie (...)"- daleko szukać nie musiałam, po raz kolejny zatapiając się w przejmującej lekturze bełkotu i wymiocin o normach społecznych oraz zmianach cywilizacyjnych. Moja kondycja intelektualna ma się świetnie, za to rzekomym wyznacznikom moranlności mówię zdecydowane NIE. pozdro!
Już ostatnia wypowiedź bo to i tak psu na budę :D. Powiem tylko tyle, że dla mnie ten film należy do telewizyjnego nurtu, wyciskaczy łez, które charakteryzują się schematycznymi (choroba, niechciane dziecko, adopcje, odbieranie dzieci), przesadnie sentymentalnymi, przegadanymi, niewiarygodnymi scenariuszami oraz obsadzeniem przez mdłych aktorów... Zwykle też są to filmy o silnej wymowie ideologicznej(to się nazywa "lewactwo")ponieważ ich głównym zadaniem jest przyzwyczajanie ludzi (docierają [a raczej są kierowane] głównie do masowego, niewyrobionego, przeciętnego odbiorcy, przysypiającego przed telewizorem "po dzienniku") do "nowych" rozwiązań (poprzez które łatwiej jest nim manipulować), które z czasem z wyjątku staną się normą (notabene wiele adopcji po osiągnięciu wieku dorosłego przez niegdysiejsze dziecko okazuje się klęską, trzeba być ślepy i głuchy żeby o tym nie słyszeć, albo być "wykarmionym" na tego typu "podręcznikach")
Filmy te nie wieńczą aktu twórczego i nie są dziełami, nie stawią też uniwersalnych pytań i żonglując argumentami nie poszukują odpowiedzi, ogólnie są żadnym "obrazem", raczej typową, instrukcją, w której jedynym argumentem jest POBOŻNE ŻYCZENIE. Bezbarwne, kiepsko umotywowane i nudne.
Poza tym po doborze ocenionych filmów oraz stopniu (a zatem i sposobie) ich oceny, można wyciągnąć wniosek, że carin_ka to osoba raczej powierzchownie, acz egzaltowanie emocjonalna :D ...
Nie chcę się wtrącać ale zazwyczaj jest tak, że jeśli drugiej stronie brakuje argumentów przeszukuje post oponenta w poszukiwaniu błędów ortograficznych.
Natomiast co do dyskusji to obie strony mają rację :) Paradoks co? :)
Dla mnie również oddanie tego dziecka było kretyństwem ale z drugiej strony matka była całkowicie niedojrzała. Fajnie mówić jak było 100 lat temu ale obecnie społeczeństwa poszły z postępem co owocuje cofnięciem w rozwoju. Dziś można mieć lat 21 i być uznawanym za jeszcze niedorosłego.
zgadzam się. ten film jest dla mnie pokazem tępoty amerykanów. Ok rozumiem sens adopcji w momencie gdy matka ma tragiczną sytuacje finansową albo jest nieodpowiedzialna ale to co widzimy w filmie to jakiś absurd - rodzina żyjąca na dostatnim poziomie, dziewczyna która ma całkiem poukładane w głowie, walczy nawet z matką o to aby mogła wychowywać syna jako swojego a na końcu co robi??oddaje swoje dziecko i mówi jeszcze że to dla jego dobra. To dopiero patologia.
Kolejnym absurdem jest fakt że w Ameryce dzieci uprawiają seks w autobusie lub w szatni...Wiem w Polsce dzieci też uprawiają seks ale nie na taką skalę jak tam - nie nosza idiotycznych bransoletek oznajmiających jaki rodzaj seksu chce się uprawiać. I nie dziwi mnie fakt że te dzieci się tam tak puszczają bo ok, co kraj to obyczaj ale jak pojawia się dziecko to w Ameryce jak widac robi się z tego dramat narodowy i ukrywanie tego że nastolatka jest matką. o seksie te dzieci mówią jak o chlebie powszednim a o tym że ktoś jest rodzicem to cicho sza - co to za patologia??
zastanawiam się gdyby to dziecko zapytało matkę "czemu mnie oddałaś?" - to co ona by mu odpowiedziała? jeść miała mu co dać, kochać też go kochała, to czemu to zrobiła?? bo co bo nie mogła pójść na studia?? Ile w Polsce jest matek które albo rezygnują ze studiów albo robią je wielkim kosztem przy pomocy rodziny. Niby Ameryka taka postępowa, nowoczesna a w obliczu wychowania dziecka zachowują się jakby to był jakiś ponadludzki wysiłek któremu nastolatka nie podoła (zwłaszcza przy niezłych warunkach gospodarczych i psychicznych)
Mnie ten film (albo raczej mentalność Amerykanów) bardzo rozczarował.
Dobrze napisane :). W sumie wychodzi na to, że oddała go bo chciała -jak to mówią- się realizować. Tylko że w sumie, jak wynikało z faktów mogła to robić i dziecko też by wychowała w takim kraju jak USA (bo jak tam nie to gdzie?). Na dodatek naturalny odruch życiowy bohaterki tępi nowoczesna, "znająca życie" rodzina. Tłumaczyć to można chyba tylko tym, że dziecko trzeba wychowywać tylko w idealnych warunkach, tylko osiągając pewne maksimum swoich pozytywnych cech, tylko po zrealizowaniu w życiu wszystkiego co wcześniej zaplanowaliśmy. I jest w tym ziarnko prawdy, ale życie nie jest ani harmonijne, ani nie zawsze ma balans i takie hołdowanie tyrani 'ideału' przyczynia się do popełnienia dużych, życiowych błędów. I po co?
Ale ten film chyba dobrze pokazał mentalność Amerykanów, klasy średniej. Taką materialistyczną i utylitarną. I ich "szczęście" czyli brak zobowiązań i maksymalna wygoda życiowa - zawsze znajdziemy kogoś kto za pieniądze czy dla idei za nas to zrobi i to nas uwalnia...
najdziwniejsze jest to że ogloądając róże amerykańskie filmy może odnieść jeden i ten sam wniosek - Amerykanie sa wyjątkowo tępi. Później podam przykłady takich filmów ;)