Nie ukrywam, że bardzo byłem ciekaw najnowszego dzieła braci Coen.
Po filmie "To nie jest kraj dla starych ludzi", który uważam za bardzo dobry,
spodziewałem się naprawdę czegoś mocnego w ich wydaniu.
Tym bardziej, że tytuł "Prawdziwe męstwo" brzmiał bardzo zachęcająco.
Sam plakat z hardymi rewolwerowcami z dzikiego zachodu też zrobił swoje.
Co tu dużo mówić, byłem nastawiony na film dla prawdziwego faceta z wyrazistymi
postaciami i z odpowiednią dozą brutalności i naturalizmu.
Zacząłem oglądać i... czas płynął i płynął... najpierw scena egzekucji, potem przesłuchania
Jeffa Bridgesa, akcja niby była, dialogi też niczego sobie w stylu braci Coen.
I ciągle czekałem aż w tym filmie coś mnie zaskoczy coś się wydarzy takiego na
miarę potencjału braci reżyserów. Niestety nie doczekałem się!
Bo cóż to niby miało być, scena przesłuchania Jeffa? Scena rozmowy Jeffa z gościem
ubranym w skórę niedźwiedzia? Czy może sekwencja końcowa pojedynku Bridgesa
z kilkoma rewolwerowcami?
Być może więc tytuł prawdziwe męstwo, jest przewrotny? Bo z tych facetów najwięcej
męstwa to miała zdecydowanie 14 letnia dziewczynka. Tylko, że jakoś trudno mi było
sobie wyobrazić taką postać w rzeczywistości. Tym bardziej w tamtych czasach.
No cóż zamiast Prawdziwego męstwa dostaliśmy Domek na prerii.
Zastanawia mnie też jeden fakt, co sprawia, że film jest nominowany do oscara?
Znam zdecydowanie dużo lepsze westerny niż ten, które nominowane nie były.
Dobrze, że film nie dostał żadnego, bo według mnie w tym przypadku byłaby to duża przesada.
Oceniam 3/10.