Bawiłem się znakomicie, nawiązania do "predatora" rzucały się w oczy, ale powodowały nie zażenowanie, tylko większy uśmiech na twarzy. Brody, który zawsze będzie mi się kojarzył tylko i wyłącznie z 'pianistą', nieoczekiwania spisał się dobrze w swej roli. Nie pasował mi Eric z 'różowych lat siedemdziesiątych' w roli doktorka, ale to tylko mała łyżka dziegciu. Akcja szybka, mało dłużyzn, czego chcieć więcej od filmu akcji?
Najlepszy Predator od "Predatora", co też, patrząc na filmy do tej pory powstałe, właściwie wielkim wyczynem nie jest :)