O rany, jakie świeże spojrzenie na historię o predatorach! Jestem zszokowany!
Stwory (niezmienione od lat osiemdziesiątych) dysponują nadal zaawansowaną
technologią, co nie przeszkadza im mieszkać przy ognisku (ciekawe, czy śpiewają sobie
w grupie, gdy nie polują) i wpieprzać, co się nawinie w lesie. A nawinie się to, co - jeśli
dobrze zrozumiałem z tego finezyjnego scenariusza - przywloką sobie dla zabawy z
Ziemi. I nie przywożą byle czego - o nie! Zakładam, że to naturalny instynkt podpowiada
im, żeby importować sobie wyłącznie osobniki waleczne, zmilitaryzowane, lub - w
ostateczności - o morderczych skłonnościach. Niestety - nie dowiedziałem się, kto im
pomaga dokonywać takiej selekcji. Bo to zapewne detal, tak, jak i cała ta nieszczęsna
planeta. Niby tkwi w miejscu (Brody zauważa, że słońce nie zmienia pozycji), ale noc i tak
zapada. Oj tam, oj tam, czepiam się; w końcu gdyby nie noc - ubłocone cycki Brody'ego
nie wyglądałyby tak efektownie na tle płonących ognisk.
Mam spory sentyment do Predatora. Tym bardziej się nacierpiałem w kinie oglądając ten
badziew. Liczyłem na Trejo (ale rola prawie niezauważalna), Fishburne'a (ale rola w
zasadzie głupia), nie liczyłem na Brody'ego. Przynajmniej tu się nie zawiodłem. Jego
maniera twardziela rokuje na przyszłość: będzie drugim Nicholasem Cage - mrukliwym,
patetycznym i poranionym wewnętrznie.
Litości, śmiechu warte. 3/10
Coś mi tu nie gra z Twoją Logiką , albo bardzo lubisz przeczyć sam sobie ...
Film jest dla Ciebie do dupy bo ma dziur logicznych jak porządny ser edamski !
Jednocześnie twierdzisz , że masz sentyment do Predatora ( rozumiem , że chodzi
o pierwowzór z Arnoldem ) i zapewne żadnych głupot w tamtym filmie nie
zauważyłeś ... Może opuścił Cię dar obserwacji , a może piszesz bzdury , wcale
wcześniej nie zastanawiając się nad tym , co napisać masz zamiar !!
Cóż, mocne słowa.
Owszem, pisałem o Predatorze z 87 roku. Tym objawieniu w dziedzinie efektów specjalnych, nowym, wyrazistym bohaterze w kinie science-fiction. Sęk w tym, że miałem wtedy dziesięć lat. I wierzaj mi - żaden nonsens mnie wtedy nie uderzył. Zapewne dlatego, że oglądałem ten film z wypiekami na twarzy.
Teraz jestem już stary chłop i natłok bzdur razi mnie i męczy. Czyli dar obserwacji ma się całkiem dobrze. :)
A tak na marginesie: naprawdę nie widzisz logicznych argumentów w tym, co napisałem, czy po prostu musiałeś napisać cokolwiek?
Pozdro.
Rozumiem !!
Jeśliś był wtedy szczawiem - sprawa zrozumiała i wszystko OK !!!
Tym niemniej doszukiwanie się " dziur " w filmach science fiction ,
do tego akcji , do tego amerykańskich , nie ma , moim zdaniem ,
większego sensu ...
Albo się łyka wszystko z całym dobrodziejstwem inwentarza , albo
zamienia w czołg , który miażdży scenariusz na placek !
Bardzo mało znajdziesz filmów ( w ogóle ) , którym nic przyczepić
nie można !!!
Szacun !!! Niech Bogi będą z Tobą .... always ....
:-)))))