Pomysł nawet niezły, aktorzy nieźli (Brody, Braga), ale to co z tego wyszło to słabizna.
Bohaterowie poznają się tak szybko jakby cała sytuacja, w której się znaleźli to zaproszenie
na letniego grilla. Ich charakterystyka ogranicza się do kilku podstawowych przymiotów, bez
jakiejś głębszej analizy. Nad faktem, że znajdują się na innej planecie przechodzą do
porządku dziennego jakby to był ich chleb powszedni. No i największy ból: jak twórcy mogli
nie wykorzystać tak dobrego pytania, które udają że stawiają przez pół filmu: kto tu tak
naprawdę jest prawdziwym drapieżcą (potworem)? Ech a mogło być z tego nawet ambitne
sf.