Nadal utrzymałbym ocenę przeciętny (5/10), ale tak mi przyszło do głowy, że na tle filmów rozrywkowych z drugiej dekady XXI wieku Predators mógłby wydawać się czymś, co jednak odrobinę ponad przeciętność się wybija (6/10?).
Wszystko dlatego, że kino rozrywkowe zostało zdominowane przez komiksy o superbohaterach czy inne serie w rodzaju John Wick, które nawet nie próbują posiadać jakiegokolwiek fabularnego sensu.
Predators w takim gronie wydaje się mieć swój wstęp, rozwinięcie i zakończenie, jak polonistka przykazała, miał też jakąś swoją dramaturgię, miał obłąkanego Lawrence'a, miał budowanie napięcia, lepsze lub gorsze, ale miał. Filmy komiksowe o superbohaterach czy takie rzeczy jak John Wick tego samego o sobie powiedzieć nie mogą.
Nie podniosę oceny, ona była na miarę tamtych czasów, gdy kino rozrywkowe nie było jeszcze w aż takim kryzysie, choć wiele znaków wówczas ten kryzys zwiastowało. Ciekaw też jestem w którą stronę to dalej pójdzie. Hollywood nadal nie chce robić rzeczy oryginalnych, woli sequele, remaki i inne rebooty, a komiksowość ogarnęła nie tylko komiksy...