Gena Rowlands i Ben Gazzara. Film w jakiś sposób skupiający tematy obecne w dwóch poprzednich tytułach. Uwielbiana aktorka ma zagrać rolę o starości, niespełnieniu, pełną beznadziei i okrucieństwa relacjach międzyludzkich. Nie może jej jednak grać. Coś jej przeszkadza. Czy to śmierć młodej dziewczyny, jej wielkiej fanki, która uniesiona entuzjazmem i zapałem wybiegła na ulicę za samochodem aktorki? Czy to niechęć do roli przegranej i starzejącej się kobiety? Czy to lęk przed samą starością, a więc jedną z ról, pozostającej jej do odegrania w życiu? A może owa beznadzieja i okrucieństwo w związkach międzyludzkich, których odbicie widzi w swoim życiu? Chciałaby zmienić jakoś rolę, zmienia więc kwestie, wypada z roli, improwizuje na scenie. Aktorka broniąca się przed graną rolą. Broniąca się na scenie, nie poza nią. W końcu na nowojorskiej premierze udaje jej się połączyć siebie i rolę (wcześniej zabiła prześladującego ją ducha młodej fanki, którą utożsamiała ze swoją młodością i która nie pozwalała jej wejść w rolę starzejącej się kobiety – istne szaleństwo!). Wzbogaca rolę o starości sensem i nadzieją. Jej sceniczny partner (w tej roli sam Cassavetes, prywatnie mąż Rowlands!), będący jednocześnie ekspartnerem życiowym, poddaje się improwizacji, i można powiedzieć, załatwia z nią na scenie ich prywatne sprawy. W końcu mrugając porozumiewawczo do widzów, kpi z jej propozycji załagodzenia sporów, mówi: Ach tak, więc szczęście, kiedy płacz, szczęście, kiedy cierpienie, szczęście, kiedy nieszczęście – zupełnie jak Cosmo z "Zabójstwa chińskiego bohmachera", który mówił:
I'm only happy when I'm angry... when i'm sad, when I can play the fool....