Nowy film Nolana jest jak dobra sztuczka magiczna. Posiada jej wszystkie elementy, w tym ten ostatni, najważniejszy: tytułowy prestiż.
Prawda jest taka, że większośc fabularnych zakrętów można łatwo przewidzieć, nawet ten ostatni. Wszystko jest tutaj podane jak na dłoni, rozwiązaniem są rzeczy najprostrze, tyle tylko, że widz sam unika rozwiązania zagadki, kombinując jak koń pod górę, kiedy nie trzeba, lub po prostu dając się zwodzić obrazowi, kiedy trzebaby się w nigo zagłębić i uważnie się mu przyjrzeć, pomyśleć nad rozwiązaniem zagadki. Niekoniecznie jednak każdy da się nabić w butelkę, Nolan sporo ryzykuje wierząc odwiecznym prawom iluzji. Jak to się ma do mnie? Jakieś 20 minut przed zakończeniem mówiłem sobie: czegoś tutaj brakuje, to film na 8, ciekawy, ale bez rewelacji. I tak oto zacząłem kombinować, pędząc ku mojej zgubie, bo ostatniego zwrotu akcji nie przewidziałem, a raczej przewidziałem, ale nie do końca;) Jednak to nie owe fabularne zakręty są w "Prestiżu" najlepsze. Najlepsze jest to, że to film o samym sobie, który obnaża przed widzem wszelkie sekrety magii kina, jednocześnie zaczarowując go nią. Jest to nie do opisania bez spoilerów, trzeba po prostu dzieło Nalana zobaczyć. Ten fenomen prestiżu w "Prestiżu" jest zdecydowanie największym plusem tej produkcji, której nie wolno oceniać przed napisami końcowymi.
Wymieniając resztę zalet zacznę od napięcia. Jest ono naprawdę świetne i towarzyszy nam przez praktycznie całą projekcję. Świetne są także zdjęcia i muzyka, która pobrzmiewa w tle niby nie zwracając na siebie uwagi, ale mając ogromny udział w budowaniu napięcia i emocji. Na plus wpisuję jeszcze Jackmana (chyba pierwszy film, w którym mnie do siebie przekonał) i oczywiście Caina, który jest jak zawsze niezawodny. Co do Bale'a...podczas seansu twierdziłem, że gra kiepsko i chciałem go wykreślić z listy ulubionych, ale jak już pisałem, "Presiżu" nie można oceniać przed jego zakończeniem, które sposób patrzenia na film zmienia diametralnie. Johansson wygląda wspaniale, ale raczej nic poza tym. Śwetnie wypadli drugoplanowi Bowie i Serkis.
Fakt, że "Prestiż" jest zachwycający nie świadczy jeszcze o tym, że jest doskonały. Momentami cała historia napędzana jest przez bardzo naciągane zbiegi okolicznośći (szczególnie podczas wybierania ochotników z widowni!), którym logika musi zejsć z drogi, żeby fabuła mogła toczyć się dalej. Trzeba na to mocno przymknąć oko. Nie zachwyca również scenografia, nie ma ona wystarczającego rozmachu, aby pomóc widzowi wniknąć w czasy, w których akcja filmu się rozgrywa.
"Prestiż" to naprawdę świetnie zrealizowany thriller, zagadkowy, trzymający w nieustannym napięciu, zaskakujący i do tego robi to z klasą a raczej z prestiżem;). Zdecydowanie film na wiele razy. 9/10
P.S: Może miałem zwidy, ale w pierwszej scenie wędrówki Angiera do Tesli przez zamglony las jedno "drzewo" po prawej stronie ekranu wyglądało dziwnie podobnie do dźwiękowca z włochatym mikrofonem;)