Wiadomo że to co tam pokazano to przesada i nawet przy dobrych chęciach nie do osiągnięcia na normalnej domowej imprezie. Ale oglądając ten film przypominają się stare dobre czasy szalonych imprez, tyle że w tym filmie są jakby skumulowane przeginki z całego życia w jednej imprezie.
Dziwię się ludziom narzekającym na ten film, piszących dupodajki, gnojki, burdel i takie tam. A raczej współczuje. Bo to oznacza, że nigdy nie przeżyli naprawdę szalonego melanżu o którym się opowiada miesiącami, wspomina czasami po kilkunastu latach myśląc z uśmiechem jakim się było debilem za młodu.
Oczywiście film wszystko przerysowuje, ale na tym polegała jego konwencja i moim zdaniem nie należy go odbierać zbyt dosłownie. Jednak kto nie zrobił nigdy nic głupiego na jakieś naprawdę szalonej imprezie i zawsze był ogarnięty na maksa śpiewając szanty w lesie przy ognisku ten tego filmu może nie zrozumieć a przynajmniej jego moim zdaniem celu - wywołanie uśmiechu na wspomnienie o starych dobrych czasach - przymajniej u ludzi po 30 jak ja.