Nie to, żebym była fanką kina SF,ale zaintrygował mnie początek, więc postanowiłam obejrzeć.
No i pożałowałam.
Czym głębiej w las tym ciemniej i ciemniej.
Zgadzam się z przedmówcami, którzy zwracaja uwagę, że fabuła w sumie zaczyna się psuć od
operacji Pani doktor i natychmiastowym Jej biegom przełajowym przez statek. Nie wiadomo, kto
wróg a kto przyjaciel i dlaczego.
A później-dlaczego obudzony obcy atakuje?
Nie ma w tym ładu i składu-fajne efekty i tyle,ale spodziewałam się czegos więcej niż ta
końcówka tak oklepana, że aż boli.
A to coś z mackami to skąd się wzięło, bo może przegapiłam...
Zgadzam się ze wszytkim, oglądając to, ma się wrażenie że po jakich 40 minutach filmu reżyserzy mieli tyle pomysłów że krzykneli "Pieprzyć fabułe ! Nawrzucajmy wszystkiego co nam przyjdzie do głowy bez ładu i składu przecież mamy efekty specjalne". A szkoda bo badzo czekałem na ten film. I tak qrwa aborcja... to mnie zabiło.