Zamiast twardej fantastyki Scott zaserwował widzom jakieś newage'osko-dänikenowskie "cuś".
Fabuła nie dość, że rozmija się z naukową wizją świata, to dodatkowo pełna jest dziur logicznych, a postępowanie bohaterów trudno uznać za racjonalne. W sumie to trudno uznać za inne, niż debilne.
A teraz do rzeczy:
- kretyński wygląd Inżynierów
W ilu filmach widzieliście już humanoidalnych Obcych? W wielu? A to macie kolejny...
- zdjęcie hełmów podczas przeszukiwania jaskiń na obcej planecie
- operacje na tkance kosmity przeprowadzane bez stosownych zabezpieczeń
- gdzieś w okolicach 85 minuty pojawia się pieprzone zombie. Nie jest to jednak zwykłe, powolne zombie, tylko takie podrasowane - na sterydach.
Żywy trup z "Prometeusza" wygląda jak Worf (Star Trek), porusza się niczym Cornelius (Planeta Małp) i dysponuje siłą nie mniejszą od wnerwionego Hulka.
Jakieś wytłumaczenie? Ni chuja.
NIKT Z BOHATERÓW PÓŹNIEJ O TYM NIE WSPOMINA. Równie dobrze mogło zatem tej kuriozalnej potyczki z umarlakiem nie być.
- zakrwawiona Elizabeth wchodzi do pomieszczenia z odhibernowanym Weylandem, a ekipa medyczna (?) przyjmuje jej przybycie z całkowitą obojętnością.
Nikt nie przejmuje się zbytnio tym, że brzuch Shaw zdobi świeża blizna po operacji.
Nikogo nie niepokoi również potencjalnie niebezpieczny dla organizmów ludzkich śluz, którym bohaterka grana przez Rapace jest pokryta.
Przypomnijmy, że od pozaziemskiego ustrojstwa zginęło już kilku członków załogi, a droga zainfekowania nie została poznana (kochasia Shaw prawdopodobnie zaraził David, ale pozostali o tym nie wiedzą).
Także pieprzyć logikę wydarzeń. Widz to idiota.
Idziemy dalej:
- pomimo ryzyka biologicznym skażeniem bohaterowie NADAL dumnie paradują bez hełmów czy jakiejkolwiek innej ochrony.
Jedynym uzasadnieniem dla rezygnacji z podstawowych zabezpieczeń jest to, że mogą sobie we wnętrzu statku-góry pooddychać...
- Inżynier miał za zadanie zniszczyć życie na Ziemi. David informuje o tym pozostałych, a mimo to postanawiają oni obudzić olbrzyma. To tak jakby uwolnić niedoszłego samobójcę, ludobójce i masowego mordercę w magazynie materiałów wybuchowych i broni biologicznej, które on sam skonstruował. Pięknie, %&#$@. Pięknie.
- W samej końcówce pojawia się jeszcze Cthulhu (albo to podrośnięty synek Shaw). Nie wiadomo skąd on się tam wziął i dlaczego nie pojawił się wcześniej.
Plusy "Prometeusza"?
Niewątpliwie dobre zdjęcia, aktorstwo i miejscami także muzyka. Scenariusz niestety kładzie ten film całkowicie.
Daj sobie więcej czasu, a film nabierze ci sensu. Wszystko sobie poukładałem, najwięcej problemu sprawia mi zrozumienie "histerycznego zachowania Shaw, po obudzeniu SJ, podgrzała tylko atmosferę i tak pełną napięcia. Poza tym wybudzenie SJ bez środków zabezpieczeń lub przymusu w razie niebezpieczeństwa lub braku współpracy jest dalece lekkomyślne. I kto to zrobił ? Geniusz Dawid, łatwo było wypuścić monstrum. Sceny niczym z Frankensteina, SJ okazał się być nieco "prostacki" i niezrównoważony, jak przystało na istotę jego postury. Gdyby np. byłby to chudzik z olbrzymim "głowobalonem", to pewnie by tak nie rzucał ludźmi po kątach. Ale jest to co jest, a samo to że SJ są wielcy i silni ( masa mięśniowa w stosunku do małej głowy) może świadczyć, że preferowanie rozwiązań siłowych nie jest im obce, a wręcz kluczowe i używane bez pardonu
Wygląd Inżynierów jest taki, a nie inny, bo to nawiązanie do trupa z "Alien 1". Skoro ich DNA jest zgodne z ludzkim (chociaż powinno tu być, że prawie zgodne albo bardzo podobne), muszą wyglądać jak ludzie. Są wysocy, bo to powiązanie z każdą światową mitologią, w której pojawiali się olbrzymi z gwiazd, którzy dali ludziom cywilizację. Czyli nasi Inżynierowie.
Nie wyobrażam sobie inteligentnej rasy inaczej, niż podobnej do człowieka. Taka rasa musi posiadać zdolności manipulacyjne ręki, jak i rozwinięte mózgowie. Czyli kończyny i głowę podobne do naszych. Na czworaka też nie będzie chodzić, bo to cecha prymitywna. Chyba że będzie mieć postać ameby ze zdolnościami telepatii i telekinezy. Ale widzowie tego raczej nie kupią.
Mylisz się. Obcy mogą być niesymetrycznymi organizmami krzemowymi nieposiadającymi odnóży krocznych, głowy, organów wewnętrznych czy zmysłu wzroku i słuchu, a mimo tego wyprzedzać nas cywilizacyjnie o miliony lat. Przekonanie, że kosmici zdolni do stworzenia kultury muszą być do nas podobni jest absurdalne.
Nieposiadanie organów oznacza brak inteligencji, bo jej nośnik musi się przecież gdzieś znajdować. Chyba że masz na myśli formę Boga, jak niektórzy sobie go wyobrażają - rodzaj energii czy jakiegoś fraktala.
To nie do końca prawda. Weźmy np taką kolonię... pszczół. Jako jednostki nic nie znaczą i są skazane na śmierć. Jednak jako grupa określa się je jako "superorganizm". Hierarchia, komunikacja i organizacja czyni z nich niezwykle wyrafinowaną grupę zwierząt.
Wyobrażenia obcych jako podobnych do nas jest równie naiwne, co wiara w ziemię będącą centrum wszechświata.
Mrówki jak najbardziej można porównać do ptaków czy ludzi, gdyż to wszystko to zwierzęta stadne. Bezkręgowce naturalnie są bardziej proste. I każde z tym zwierząt, odosobnione, będzie dążyło do przetrwania. Będzie mieć więc znaczenie biologiczne. Nic nie będzie jedynie znaczyć w sensie społecznym (patrz np. Robinson Crusoe).
Jednak trochę nie rozumiem Twojego postu. Wcześniej była rozmowa o wyglądzie inteligentnego kosmity oraz organach, a nie organizmach społecznych.
Moje założenie o postaciach humanoidalnych wzięło się stąd, że w całym wszechświecie ewolucja przebiega tak samo (to także założenie). Inteligencja = struktura społeczna = kultura. Czyli musi być jakaś cywilizacja, a budowli czy sztuki nie będzie bez posiadania rozwiniętych kończyn i mózgu.
I jest odwrotnie: może to ludzie są podobni do innych istot inteligentnych, które wykształciły się jako pierwsze. Nawet w mitach mamy, że ludzkość stworzyli bogowie na swoje podobieństwo.
Wyjaśniam: chodziło mi o to, że pszczoły nie posiadają zbyt wyrafinowanych kończyn i szczególnie rozwiniętej inteligencji, a jednak jako kolonia działają w niezwykle wyrafinowany, niemalże inteligenty sposób tworząc skomplikowaną i porozumiewającą się ze sobą strukturę społeczną. W zasadzie gdybyśmy nie wiedzieli o ich istnieniu, to na podstawie badań innych owadów powiedzielibyśmy, że to niemożliwe aby owady mogły się tak dobrze zorganizować i dzielić obowiązki. Wierzę, że podobnie może być z pozaziemskimi rasami. Możliwe, że istnieją takie, w których jednostki nie mają nic do zaoferowania, ale jako całość już tak.
W sumie zamiast pisać o owadach (choć nadal uważam, że to bardziej przyziemny przykład), powinienem podejść do sprawy od strony praktycznej. A więc czy nasze ciała i narządy spełniają warunki jakimi powinien dysponować kosmita? Niestety nie!
Dysponujemy marną wytrzymałością na stan nieważkości, promieniowanie kosmiczne, niskie temperatury, musimy nieprzerwanie oddychać, widzimy zaledwie minimalny zakres światła itd. Reasumując nasze zmysły i przede wszystkim odporność nie wytrzymują starcia z warunkami panującymi w kosmosie i na większości planet.
Kończyny: mamy dwie nogi i dwie ręce z chwytnym kciukiem na czele. Rzecz jednak w tym, że w kosmosie, nogi są zbyteczne i zamiast nich wskazane byłyby dwie dodatkowe ręce. Chwytny kciuk, dzięki któremu podobno ludzkość w ogóle wyewoluowała w kosmosie jest zupełnie zbędny. Praktyczniejsze byłyby "przylepce" jakimi dysponują owady. Do tego lekkie kości i skóra chroniąca nas przed promieniowaniem. Pozostaje jeszcze problem rozmnażania, bo bez pomocy techniki człowiek nie jest w stanie odbyć stosunku w stanie nieważkości.
Czy więc spędzając tysiące lat w kosmosie nadal będziemy istotami humanoidalnymi? Także życie na planetach o większej lub mniejszej grawitacji wymusi poważne zmiany w budowie organizmów, a jednocześnie wcale nie musi mieć to większego znaczenia dla inteligencji i umiejętności tworzenia. Jednakże ich utwory będą wyglądały zupełnie inaczej od naszych.
Ciekawe spostrzeżenia i wnioski. Jest jednak jedno ale: w kosmosie nie przebiega ewolucja, gdyż tam nie ma życia. Przynajmniej tak zakłada współczesna nauka. Jedynie w przestrzeni mogą występować cysty bakterii, wirusów i glonów, przenoszone na kometach. Tak ponoć powstało kiedyś życie na Ziemi, wg teorii panspermii.
Co do inteligentnych kosmitów, musieliby wykształcić się na jakiejś planecie, podobnie jak ludzie. Gdyby tak było, byliby do nas podobni. Mogliby naturalnie tworzyć odmiany swojego gatunku przystosowane do warunków kosmicznych, np. z inną gęstością kośćca, wytrzymałe na zmiany temp. i ciśnienia czy oddychające beztlenowo.
Ludzie bez technologii też są niewiele warci. I nie mogliby bez wspomagaczy czy osłon latać w kosmos.
Sądzę, że po tysiącach lat ludzie niewiele by się zmienili. Wyglądaliby zupełnie inaczej gdzieś po milionie.
Pisałem dosłownie o kosmitach.
Droga Mleczna jest zbyt duża, aby ziemię traktować jako bazę wypadową. To nie przejdzie tak samo, jak nie przechodzi zamieszkiwanie w jednym mieście, a praca w innym. W takim przypadku po prostu się przenosimy na stałe lub tymczasowo. Gdy jednak pracę mamy jeszcze dalej, np w innym kraju, to wtedy wyjeżdżamy wraz z rodzinami na stałe. Po prostu inne rozwiązanie jest niepraktyczne.
Poza tym do kogo/do czego i po co mieliby wracać? Z uwagi na względność czasu taka podróż niezależnie od prędkości, przynajmniej dla ziemian potrwa co najmniej tysiące lat! Popuść wodzę fantazji i pomyśl, co by się stało, gdyby dziś na ziemię "wróciła" po dalekiej podróży cywilizacja, która kwitła tu przed tysiącami lat. Dla nich byłoby to gorsze, niż dla nas powrót do średniowiecza. Po pierwsze zobaczyliby, że wszystko co kiedyś zbudowali, cały ich dorobek już nie istnieje, a po drugie zastaliby rasę prymitywnych ludzi. Prawdopodobnie najlepiej dla nas byłoby, gdyby łaskawie odlecieli, bo w przeciwnym wypadku skończyłoby się to naszą eksterminacją lub w najlepszym wypadku zniewoleniem. Po prostu różnice które by nas dzieliły, byłyby zbyt ogromne.
Jestem przekonany, że rasa zdolna do podróży międzygwiezdnych jest w stanie zabrać na statki "całą planetę"(mam tu na myśli wszystko, co jest potrzebne i co może się przydać łącznie z infrastrukturą konieczną do pozyskiwania zasobów podczas podróży: statki górnicze; fabryki paliwa, żywności i innych materiałów itd,). A przede wszystkim jest w stanie stworzyć na potężnych statkach warunki pozwalające na wygodne i ciekawe życie.
Dochodzi jeszcze kwestia dostosowania się do warunków kosmicznych o których napomknąłem we wcześniejszym wpisie. Już teraz naukowcy NASA zajmujący się teorią podboju kosmosu nieśmiało wspominają o inżynierii genetycznej, której wykorzystanie będzie być może konieczne do podboju kosmosu. Na razie trudno nam bronić się przed wiatrem słonecznym, a co dopiero mówić o promieniowaniu poza układem słonecznym (o tym już się mówi rzadko, ale słońce podobnie jak ziemia tworzy coś w rodzaju bańki, która jest strefę ochronną).
Nie przekonuje mnie twierdzenie, że w kosmosie nie przebiega ewolucja. Jeśli gdzieś tam są zaawansowane cywilizacje II i III stopnia wg skali Kardaszewa, to ewolucja przebiega. A nawet jeśli tych innych cywilizacji nie ma, to możliwe, że kiedyś ludzkość podąży ku gwiazdom i stanie się faktem. Ponad to nie możemy przesądzać jak przebiega ewolucja. Wiemy, że w stabilnych warunkach przebiega ona bardzo wolno, na przestrzeni tysięcy lat. Ale czy takie tempo zostanie zachowane, gdy w sposób nagły zmienią się warunki? Badania na bakteriach wskazują, że potrafią one ewoluować znacznie gwałtowniej, a więc możliwe, że my także. W strefie śmierci w Czarnobylu jest swoisty rezerwat przyrody. Przez krótki okres pojawiały się "ślepe" mutacje genetyczne, ale te ofiary wyginęły. Obecnie świat nauki nie potrafi wyjaśnić jak to możliwe, że w najlepsze żyją tam zwierzęta, żywią się napromieniowanym jedzeniem, rozmnażają i są zdrowe. Cały łańcuch pokarmowy począwszy od gatunków najbardziej narażonych (żyjących w ziemi lub pobierających pokarm z gleby) funkcjonuje tam pełną gębą i nie ma żadnych negatywnych skutków dla żyjących tam stworzeń. Jednocześnie człowiek po zjedzeniu tamtejszych grzybów szybko zachorowałby na chorobę popromienną. Czy ta fenomenalna odporność żyjących tam zwierząt i roślin to ewolucja? Jeśli tak, to zaszła w iście sprinterskim stylu.
Myślę, że o zmianach ewolucyjnych ludzkość przekona się po kolonizacji księżyca i marsa. Podobno bez zmian genetycznych ludzie poczęci i wychowani przy panującej tam niższej grawitacji będą o kilkadziesiąt centymetrów wyżsi.
Polecam filmy dokumentalne typu "Zagadki wszechświata z Morganem Fremanem" albo "The Universe". W szczególności chodzi mi o odcinki poświęcone problematyce wyglądu kosmitów. Pracują nad tym fizycy, biolodzy czy chemicy, stąd też można ich spostrzeżenia traktować względnie wiarygodnie.
Na temat ewolucji polecam serie dokumentalne pt "Pochodzenie człowieka" youtube.com/watch?v=KkImROcAn3U&list=PL8FEA9E9AF73BE21E&index=2&feature=plpp_vid eo
Warto poszukać innych dokumentów realizowanych przez dr Alice Roberts. Bardzo rzeczowo o merytorycznie odnosi się do ewolucji.
P.S. Z tym milionem lat to trochę przesadziłaś. Ludzkość opuściła Afrykę jakieś 60-70 tys. lat temu i wszyscy byli czarni :)
Opuszczenie Afryki było trochę wcześniej ;) 2-1 mil. lat temu:
www . youtube . com/watch?v=BX76O84V2VA (1:30 min filmu)
Co do przemieszczania się - oczywiście w realiach sf - rozwiązania mogą być odmienne od tych, jakie znamy aktualnie, w dobie samochodów i samolotów. Mogą to być teleportery jak w filmie "Doom", umożliwiające przemieszczanie się pomiędzy egzoplanetami układu słonecznego, a nawet do znajdujących się niedaleko tego układu (piszę us z małych liter, bo niekoniecznie chodzi o nasz, ale każdy, gdzie znajdują się planety typu ziemskiego).
W przypadku naszej cywilizacji, która poszła w elektronikę, faktycznie jak na razie najgorszy jest wiatr słoneczny. Bez osłon typu puszka Faradaya wysoko prawdopodobne są perturbacje cywilizacyjne, np. problemy z satelitami, łącznością i samolotami, jakie zapowiadane są na 21.XII.2012.
Pisząc o ewolucji w kosmosie miałam dosłownie to na myśli. Czyli przy 3 stopniach Kelwina, w próżni, gdzie wokół roi się od promieniowania kosmicznego. W takich warunkach (IMO, podkreślam) znane nam życie w ogóle się nie rozwinie. Kolebką inteligencji, jako organizmów wyższych, czyli potrzebujących całego zaplecza ekosystemu, musi być więc miejsce osłonięte przed szkodliwym promieniowaniem docierającym z kosmosu, gdzie będą miały warunki do rozwoju. Taką kolebką jest po prostu planeta lub księżyc z odpowiednią atmosferą i o odpowiednich rozmiarach, także w określonej odległości od słońca.
Im bardziej rozwinięty organizm organizm, tym ewoluuje wolniej. Nigdy więc nie osiągniemy takiego poziomu, jak pogardzane przez nas bakterie. Nie ta złożoność, nie ten przepływ energii, nie ta długość życia.
O Czarnobylu czytałam, że żyjące tam zwierzęta są zmienione. Np. dżdżownice są o 30% większe od tradycyjnych. Ale żyją. Człowiek jest po prostu organizmem delikatniejszym, a stał się jeszcze słabszy, kiedy zaczął korzystać z osiągnięć cywilizacji, jak odzież, oświetlenie, samochody, żywność niemalże sztuczna.
Z wyglądem kolonistów Marsa i Księżyca masz rację. Im większa grawitacja, tym niższe i bardziej płaskie organizmy zamieszkujące księżyc czy planetę. Ludzie jednak nie zmienią się zanadto, jeśli oba ciała niebieskie będą terraformowane.
Homo sapiens 70 tys lat temu 2:05 "Pożegnanie z Afryką" ;)
Cała reszta, to ślepy zaułek ewolucji. Genetyka jednoznacznie wskazuje, że wszyscy jesteśmy potomkami tej migracji. Przy tej okazji przypomniał mi się genialny film dokumentalny pt "Prawdziwa Ewa"(był dostępny na youtube, ale niedawno kanał skasowali). Dzięki mt DNA odtworzono losy i migrację ludzkości (mitochodrialna Ewa i tzw siedem córek Ewy).
Dziękuję za rzeczową i merytoryczną dyskusję.
Tak, o mitochondrialnej Ewie miałam wykłady z genetyki. Jednak czas wyjścia człowieka z Afryki podawany jest bardzo rozbieżnie w różnych źródłach. Najlepiej więc wyliczyć średnią ;)
Również dziękuję za linki jak i za tę dyskusję :)
Fajnie jakby każdy tak dyskutował na FW.
"Także życie na planetach o większej lub mniejszej grawitacji wymusi poważne zmiany w budowie organizmów" - BTW: polecam książkę "Last and First Men" Olafa Stapledona. Historia gatunku ludzkiego w perspektywie "najbliższych" kilku czy kilkunastu (nie pamiętam już, piszę z pamięci) milionów lat :-) Smaczku dodaje fakt, że Stapledon wymyślił tę "ewolucyjną historię" już w 1930r. Absolutny klasyk i kanon gatunku. :-)
http://aliens.wikia.com/wiki/Ascendancy%27s_Races
Mam nadzieję, że to obudzi twoją wyobraźnię.
"-W samej końcówce pojawia się jeszcze Cthulhu (albo to podrośnięty synek Shaw). Nie wiadomo skąd on się tam wziął i dlaczego nie pojawił się wcześniej."
Przy tym "argumencie" po prostu padłem.
Próbujesz sprowadzić sens mojej wypowiedzi do absurdu czepiając się jednego zdania. Nie zauważasz przy tym tego, że owo zdanie ma charakter ironiczny i nie należy go brać dosłownie lub traktować jako argument. Bardzo wygodne z Twojej strony...
Nie chodzi mi o pierwsze zdanie tylko o drugie. Wykazujesz się tu niebywałym debilizmem. Nie wiadomo skąd się wziął? A co robiłeś podczas sceny rodzenia się tego stwora? Czemu nie pojawił się wcześniej? A nie widziałeś, że był zamknięty? Chryste, co za baran.
Stwór, który zaatakował Inżyniera był przynajmniej dziesięciokrotnie większy od wyciętego Shaw. Obce formy życia z uniwersum Aliena szybko zwiększają rozmiary ciała (vide pierwszy "Alien") ale to już lekka przesada.
I życzyłbym sobie trochę więcej szacunku. Jeśli nie dorosłeś do kulturalnej wymiany poglądów, a każdą dyskusję traktujesz jako walkę z przeciwnikiem to raczej nie mamy o czym dyskutować. Epitetami w każdym bądź razie rzucać we mnie nie będziesz.
To nie była żadna przesada tylko idealne wyjaśnienie dlaczegóż to Alien z jedynki z 10 centymetrowego gnoja w kilka godzin zmienił się w 2metrowego stwora. Gdzie ty widzisz przesadę? W Alienie jest dokładnie tak samo, a Prometeusz doskonale uzasadnia nam dlaczego tak się dzieje. Jakim zaślepionym ignorantem trzeba być by nie rozumieć takich oczywistości?
Guzik wyjaśnia. Po pierwsze w "Obcym" maciora składała jaja, z których wylęgały się te stworki z przyssawką i dopiero one zapładniały ludzi, z których wylęgali się wojownicy. Ponadto z tego co pamiętam, to obcy aby rosnąć i żyć potrzebowali energii cieplnej i do czasu osiągnięcia dojrzałości ukrywały się. W Prometeuszu maciorę zastąpiła kobieta, jaj nie było wcale, a zwierz z przyssawką osiągnął niewiarygodne rozmiary. W "Obcym" ledwie zakrywały ludzką twarz, a w Prometeuszu okrył całego inżyniera(który też do ułomków nie należał).
No przecież to chyba logiczne, że potwór którego urodziła Shaw to był inny gatunek, który w jakiś tam sposób był powiązany z facehuggerami z serii Alien? Ludzie, wy nie umiecie myśleć?
Oj tak.U ciebie każda nielogiczność jest wręcz logiczna.Specjalisto od myślenia.
Że niby mam dostosować się do niskiego poziomu inteligencji użytkowników tu piszących i udawać, że czegoś w tym filmie nie zrozumiałem?
Ty niczego nie udajesz.Nawet tego że masz problem ze zrozumieniem na jakiego ...... wychodzisz)
Widzisz...właśnie to mnie w nim bawi.To nieskażenie myślą.Nawet na moment nie ma w nim refleksji)))
I nic nie jest w stanie jej wywołać.
Idiota doskonały.
Nawet to, że twoja wypowiedź skierowana jest do mnie nie powstrzyma się przed napisaniem"wiem".
0wner2: Ja, i jak widzę Marekgdapl lubimy filmy Sci-Fi które trzymają się choćby podstawowych praw fizyki. Po prostu za cholerę nie możemy zrozumieć, jakim cudem ten potwór urósł do takich rozmiarów? On musiał skądś zdobyć materie, przetworzyć ją i wykorzystać do wzrostu. Jak wiemy, jest to organizm Ale w tym cholernym pomieszczeniu nic do jedzenia nie było.
A ja za cholerę nie mogę zrozumieć dlaczego nikt nie czepia się identycznej sytuacji z pierwszego Aliena.
Ale sytuacja jest analogiczna, tylko że każdy sobie zakodował we łbie że Alien to niepodważalne arcydzieło i nikt nawet nie śmie się tego podważać, a prawda jest taka, że Alien ma tyle samo debilizmów co Prometeusz.
Ja bym polemizowała z aktorstwem jako plus, było na tyle miałkie, plastikowe, że nawet przez chwile nie czułam przejęcia losem jakiejkolwiek postaci.. no może powiedzmy David, zapadł w pamięć ale aktorstwo? Dotąd pamiętałam każdą rolę Charlize.. a jej rola w Promku? Zero interakcji z widzem.. nie poczułam jej ani na chwile (i nie, nie chodzi o to że jako zimna suk* miała taka być)..
Jeśli spojrzeć na obsadę to rzeczywiście jej potencjał został zmarnowany, bo poza Fassbenderem i Rapace nikt specjalnie się nie wyróżnia.
Dokładnie, mając takich aktorów, pokierować nimi tak źle to już naprawdę trzeba nie wiedzieć co się robi.. uważam, że powinni go za to wręcz pozwać..
Chyba kpisz, obsada była genialnie poprowadzona, każda rola zapada w pamięć, dawno tak nie wczułem się w grupę ekranowych postaci jak w te z Prometeusza.
Ty jesteś bardzo speszyl, bardzo bardzo speszyl, Owner, wierze, że Ty naprawdę wierzysz w to co wypisujesz na forum Promka ;)
A czemu miałbym nie wierzyć? Piszę oczywiste fakty. A fakty są takie, że film jest idealny pod każdym względem prócz scenariusza.
Kocham tego typu dyskusję ale nie biorę w nich udziału by nikogo nie urazić ale może się skuszę później
Nie krępuj się i zrób sobie drobną przyjemność.Owner w postaci ofiary własnego intelektu jest wprost wyborny.
Palce lizać.
Życie jest takie krótkie))))))))))))))
I widzisz..z tej duchoty w tapczanie majaczysz bardziej niż zwykle))))))))
Pojechała z tobą jak z barankiem.
Niestety, masz absolutną rację. Przedsmak tego, co nas czeka był już w scenie, gdy po dotarciu na miejsce szef grupy latał po statku kosmicznym z wielką butelką wódy, aby utopić smutek "bo obcy są już martwi". Epokowe odkrycie, a on chleje!
Poza tym, mam wrażenie, że oni nie byli przygotowani do przeprowadzenia jakichkolwiek badań na miejscu. Zabrali jednego robota jako tłumacza i na tym koniec. Jedyne pobrane próbki(głowa obcego i ten pojemnik) zapakowali do toreb sportowych!
Jedynie efekty specjalne mogą się podobać. Reszta, to niestety katastrofa. Po filmie więcej pytań, niż odpowiedzi. Najważniejsze z nich, to
- dlaczego podczas tworzenia nowej rasy, obcy musieli poświęcać życie?
- dlaczego stworzyli ludzi?
- skąd ludzie na ziemi wiedzieli kto ich stworzył(malunki w jaskiniach), skoro po akcie stworzenia obcy odlecieli?
- dlaczego później chcieli na ziemi stworzyć nową rasę?
- dlaczego sytuacja wymknęła się z pod kontroli?
- dlaczego ten jeden jedyny obcy był zahibernowany?
- skoro księżyc był laboratorium, to dlaczego inni obcy nie kontynuowali misji?
- co się stało z obcymi na innych statkach?