1. Co właściwie dzieje się w pierwszej scenie?
Wyjaśnienia Ridley'a Scotta: Inżynierowie należą do rasy, która myśli w kategoriach epok
geologicznych. Dla nich miliard lat to drobiazg. Potrafią stworzyć dogodne warunki życia
na jakiejś planecie, a potem wrócić – i jeśli nie są zadowoleni z efektów, wszystko
zniszczyć i zacząć od nowa. Pierwsza scena pokazuje, że Inżynierowie nie cenią sobie
także swojego własnego życia. Są jak bogowie, z ludzkiego punktu widzenia
nieśmiertelni, niepojęci i wszechmocni. Scott podkreśla, że pierwsza scena wcale nie
musi dziać się na Ziemi. Nie wiemy jaka to planeta. Wiemy tylko, że Inżynierowie na
naszych oczach dokonują kolejnego aktu stworzenia i zniszczenia z niezrozumiałych dla
nas pobudek. Strach byłoby spotkać kogoś takiego we kosmosie, Scott w kwestii
kontaktu międzyplanetarnego jest pesymistą.
2. Czy Vickers jest androidem?
Nie było tego w scenariuszu, Scott nie sugerował niczego grającej ją Charlize Theron. Ta
kwestia intryguje także członków załogi, więc Vickers proponuje jednemu, by poszedł z
nią sprawdzić to u niej w kabinie, no ale to jest sarkastyczny żart, nie sposób wyciągnąć z
tego wnioski. Jednak Theron przyznała, że podświadomie zaczęła kopiować na planie
manieryzmy grającego androida M. Fassbendera. Podobnie się porusza, podobnie
mówi i gestykuluje. Widać, że między tymi dwoma postaciami pojawiła się jakaś nić
porozumienia. To nie było coś, co wynikało wprost z poleceń Scotta, tylko z samej logiki
scenariusza.
3. Dlaczego wysłali misję załogową? Przecież wiadomo było jak to się skończy.
My o tym wiemy, bo to film twórcy „Obcego”, ale jego bohaterowie nie wiedzą. Holloway
potrzebuje ostatecznego potwierdzenia swojej teorii, w którą mało kto wierzy. Weyland
zgadza się sfinansować wyprawę, bo ma swój własny cel. Jeśli to się potwierdzi chce
przy tym być, bo to będzie największe odkrycie w dziejach ludzkości – próżność i
chciwość nie pozwalają mu zgodzić się żeby ktoś inny na tym skorzystał. Vickers zakłada,
że Weyland może tej wyprawy nie przeżyć. Jako potencjalna następczyni szefa korporacji
chce być przy śmierci Weylanda, obawiając się, że ktoś ją sprytnie wyślizga.
4. Dlaczego w takim razie nie wysłali samych androidów?
W filmie widzimy, że android radzi sobie w kontakcie z Inżynierami nieco lepiej niż
człowiek, ale nie aż na tyle lepiej od ludzkiej załogi, żeby to miało znaczenie dla
powodzenia misji. Vickers i Weyland nie wiedzieli, co Prometeusz odkryje podczas
swojej wyprawy. Liczyli się z porażką. Liczyli się z tym że teoria Holloway’a i Shaw okaże
się błędna – albo prawdziwa tylko częściowo, na przykład na miejscu znajdą kolejne
wskazówki. Chcieli mieć w załodze kogoś, kto w takiej sytuacji te wskazówki
zinterpretuje. Dlatego właśnie zrekrutowali grupę naukowców różnych specjalności.
5. Dlaczego ci ludzie się zgodzili? Tylko wariat bierze udział w takiej misji.
A ten biolog z tym geologiem wyglądają jakoś przesadnie normalnie? To jasne, że
rozsądny człowiek w ogóle nie dałby się na coś takiego namówić. Holloway się zgodził,
bo jest człowiekiem chorym z ambicji jak Weyland. Inni – bo zwyczajnie byli lekkomyślni.
Z punktu widzenia Vickers i Weylanda wszystko było doskonale przygotowane. Lojalna
załoga opanowałaby ewentualny bunt, a w najgorszym wypadku Weyland i Vickers ukryją
się w szalupie przygotowanej na ekstremalne warunki. (ratowani przez niezniszczalnego
Davida) Bieg wydarzeń zaskoczył jednak także ich…
A jednak czepiasz się szczylu ocen...konsekwencja godna uznania.
Jak dwa sąsiadujące posty tego samego użytkownika mogą pokazać jego brak dyscypliny)))))))))))))
napisałem że nie czepiam się ocen zanim zacząłem to robić - nagle mogłem zmienić zdanie. To po pierwsze.
Po drugie: widzę że specjalnie szukałeś, co prawda nieudolnie, jakichś wpadek u mnie po tym jak wypomniałem ci twoją... co za dziecinada.
"napisałem że nie czepiam się ocen zanim zacząłem to robić - nagle mogłem zmienić zdanie"
I ty śmiesz pisać cokolwiek o dziecinadzie?Przezabawne.
ty w ogóle nie zrozumiałeś! napisałem że nie czepiam się ocen w konkretnym kontekście, a drugi komentarz dotyczy czegoś zupełnie innego! I z resztą w tym "nie czepianiu się" ocen chodziło akurat konkretnie o ciebie bo nawet tej twojej oceny nie znam, wiec się nie czepiam, i o tych co nie rozumieją a dają wyżej niż 7 jak to powiedział Supernaturall.
A przezabawna to jest twoja konsekwentność a raczej jej brak, czego nawet nie potrafisz usprawiedliwić tylko w odwecie szukasz komuś rzekomych wpadek. Weź się lecz człowieku, nie masz nic lepszego do roboty w życiu tylko na forum całe dnie przesiadywać i ludzi atakować? Idź koleś do kościoła i się nad sensem życia zastanów.
łoo matko! O_o ...a gdzie się podziały twoje pseudo-riposty i inne wyszukane pyskówki??? koniec świata... ;D hahaha. Fajnie było się rozerwać tymi kłótniami z tobą, ale najwyższa pora wrócić do rzeczywistości. Nara
przykre, ale te tłumaczenia dot. akurat lepszych partii scenariusza (co nie znaczy ze bezbłędnych) pomijając prawdziwe DUŻE wtopy. Poza tym same zawierają błędy poznawczo logiczne np. "Dlaczego ci ludzie się zgodzili? Tylko wariat bierze udział w takiej misji." po pierwsze taka misja w oparciu o parametry i wiedzę osób biorących udział była setki razy bezpieczniejsza niż podróże : Kolumba, Cooka, misja Gagarina i wielu innych, a jednak znaleźli się chętni. Oczywiście możemy przyjąć, że to byli sami wariaci ;-)
a wymień tak szczerze i sprawiedliwie błędy logiczne, tak jakbyś miał ostatecznie podsumować w punktach. Krótko i zwięźle, bo robię dochodzenie ile tak naprawdę jest niewytłumaczalnych głupot w scenariuszu.
na szybko - przyklejam to co już na forum umieszczałem, ale jakoś nikt nie zechciał mi odpowiedzieć
"1. brak procedur, co jest siłą korporacji, brak min. sensu w działaniach większości postaci to już pomyłka np. będąc na obcej planecie – z odczytu wynika, że można oddychać – jeden zdejmuje hełm (ok. świr) ale że reszta też? (ew. infekcje itd.) Zamki kodowe obcej cywilizacji są otwierane poniżej minuty, nic nie dotykaj! Mówią ludzie ładujący do torby głowę jakiegoś stwora z zamiarem zabrania go na statek. Ludzie którzy odłączają się aby wrócić na statek, jakoś tam nie docierają (brak czasu, przed burzą) ale osoby jakie zaczęły wracać dużo później zdążają (załamanie czasoprzestrzeni?), bycie na zewnątrz w czasie burzy wiatr ok 200 km na godzinę + odłamki skalne , a kombinezony i szklane elementy hełmu, osób jakie tam były są niezarysowane, ale w innym momencie filmu pękają od uderzenia i nie są odporne na ogień. Tlen kończy się za 30 sekund w momencie napięcia, ale ponowne użycie skafandra – żadnych problemów (uległ uzupełnieniu - kiedy jak?) biolog widząc obcą formę życia przypominającą kobrę królewską reaguje jak nastolatka na widok małego pieska (w ogóle działania większości postaci są co najmniej dziwne i niezrozumiałe"
Wierzę, ze dasz radę podzielić sobie na punkty
"biolog widząc obcą formę życia przypominającą kobrę królewską reaguje jak nastolatka na widok małego pieska " - i znów mam to tłumaczyć... naukowcy czasami postępują własnie w taki irracjonalny, nieodpowiedzialny sposób. Wystarczy obejrzeć animal planet, albo przypomnieć sobie tragiczny wypadek tego łowcy krokodyli - steve irwin
"Ludzie którzy odłączają się aby wrócić na statek, jakoś tam nie docierają" - może się zgubili
"przypomnieć sobie tragiczny wypadek tego łowcy krokodyli" rutyna lub głupota gubi ludzi. Rutyna w tym przypadku odpada. Widzisz różnica jest taka, ze wiemy, iż gość miał tysiące udanych akcji i popełnił błąd (rutyna brawura itd_ i jest to wiarygodne jako story, ale te tysiące akcji mu wyszło gdyż pewnie przez pierwsze parędziesiąt albo i więcej uważał i przestrzegał procedur. O biologu z filmu nic nie wiemy co do jego przeszłości, dokonuje pierwszej akcji o jakiej wiemy, w zupełnie nowych warunkach nie tylko dla niego ale dla całego rodzaju ludzkiego i postępuje wbrew wiedzy przeciętnego ucznia z podstawówki. Widać różnicę?
Głupota byłaby do przyjęcia (bardzo słabe wytłumaczenie). Tyle, że kto wybiera głupka na taką misję? Po za tym wytłumaczenia tego typu sugerują, że mamy łyknąć każde zachowanie postaci (irracjonalne, gdyż ... gdyż :
- może był głupi
- może miał przebłysk geniuszu
Wybierz najgorszy fabularnie film - w Twojej ocenie -z bezsensownymi zachowaniami postaci, ja Ci go zaraz wytłumaczę i dodam, że nie załapałeś że ... (patrz j.w.) :-)
tutaj akurat głupota jest uzasadniona, bo świadczy o tym sam fakt że oni w ogóle zgodzili sie lecieć na tą misję
widzisz dla mnie tłumaczenie Scotta to nie prawda objawiona. ;-) Jest dla mnie oczywiste, że jeśli byłaby misja załogowa na planetę gdzie może być życie i chciałbyś zabrać biologa i mu za to dobrze zapłacić, to kolejka jaką byś zobaczył spowodowałaby, że mógłbyś wybierać spośród tęgich mózgów i stabilnie emocjonalnych osób. Ale nie "sam fakt że oni w ogóle zgodzili sie lecieć na tą misję". ;-) Prawda objawiona ale głupia.
No jak ci wcześniej pisałem nie da się dyskutować.... to wiara.
Taki wito ma wytłumaczenie:"...naukowcy czasami postępują własnie w taki irracjonalny, nieodpowiedzialny sposób. Wystarczy obejrzeć animal planet, albo przypomnieć sobie tragiczny wypadek tego łowcy krokodyli...")))))))))))))))
Wszystko jasne...Kosmiczni Łowcy Glist kręcili film dla National Geografic.
I wszystko jasne...facet na obcej planecie podchodzi do nieznanej formy życia...bo łowcy Krokodyli tak mają)))))Tylko ja w przeciwieństwie do ciebie widziałem jak Steve spieprzał w podskokach jak tylko któreś z tych zwierząt ruszyło sie w jwgo kierunku.
A tak trochę bardziej na serio szczylu...wytłumacz mi gdzie widzisz elementy wspólne dla sytuacji gdzie twój ukochany Łowca Krokodyli podchodzi do zwierzaka którego zna i zagrożenia z nim związane ...a naukowiec postanawia dotknąć nieznanej formy życia.Jak znajdziesz takowe to już nie odpisu)))))))))))))))))j
dla mnie ta scena nie jest dziwna. W nerwach i stresie robi się różne rzeczy... Może atmosfera w piramidzie działała im jakoś na psychikę... Widzisz, w przeciwieństwie do ciebie mam wyobraźnię i mogę sobie to jakoś wytłumaczyć. Poza tym nie mam zamiaru bawić się w psychologa i kwestionować możliwość zachowań ludzkich bo te akurat są czasami dziwne i niewytłumaczalne także odwal się. I mówię, jak masz jakiś żal związany z filmem to do Ridley'a z tym, a nie do mnie, bo ja nie mam ochoty marnować czasu na bezsensowne dyskusje z tobą. Do ciebie i tak nic nie dotrze bo wiesz swoje i uważasz się za wszechwiedzącego. Więc sam sobie odpowiedz czy jest sens w ogóle rozmawiać....
Oj tak wyobraźni ci nie brakuje....za to zdrowy rozsądek i racjonalne myślenie szwankuje.
Nawet nie jesteś w stanie skonstatować że właśnie się w psychologa bawisz.I tu cytaty:
"Może atmosfera w piramidzie działała im jakoś na psychikę" a zaraz potem"...Poza tym nie mam zamiaru bawić się w psychologa i kwestionować możliwość zachowań ludzkich bo te akurat są czasami dziwne i niewytłumaczalne..."
Widzisz dzieciaku, psychologia nie tylko kwestionuje pewne zachowania, ale też je tłumaczy.Nie masz wiedzy to nie dyskutuj
To po raz kolejny kiedy nawet nie jesteś w stanie właściwie rozpoznać swoich zachowań a bawisz się w analizę innych))))))))))))
"za to zdrowy rozsądek i racjonalne myślenie szwankuje" - niby czemu? :D kurde, co cie tak boli fakt że dla mnie w tej scenie nie ma nic dziwnego? W filmie są o wiele głupsze momenty których nie da się wyjaśnić. I ze względu na to dałem właśnie 8 a nie 10! I nie bawię się w żadne analizy bo nie obchodzą mnie aż na tyle poczynania jakichś wymyślonych bohaterów! To są tylko moje czyste przypuszczenia. Mam nadzieję że dotarło, bo w przeciwieństwie do ciebie mam ważniejsze sprawy na głowie niż przeżywanie działań bohaterów filmowych.
Należymy do dwóch odmiennych obozów...ja takich i większych bzdur nie znoszę w fabule i uważam filmy z takimi błędami z gnioty.
Dlatego dałem 2 a nie 8.
Jak masz ważniejsze rzeczy na głowie to odrobina konsekwencji.Bierz się za nie a nie dyskutuj ze mną chwaląc się jaki jesteś zajęty.
Ja mam wolne))))))))))))))))))))
Ps.Żeby rozum był............
w filmie jest za dużo pozytywów żeby z czystym sumieniem dać 2... tak, należymy do dwóch różnych obozów. Ja do tych co sprawiedliwie, obiektywnie oceniają film i potrafią konstruktywnie dyskutować, a ty do tych złośliwców którzy celowo zaniżają ocenę i chamsko poniżają osoby które mają odmienne zdanie od nich. Żeby rozum był u ciebie, ale CHYBA go nie ma...
"ja takich i większych bzdur nie znoszę w fabule i uważam filmy z takimi błędami z gnioty." - tylko wiesz, to nie jest forum poświęcone fabułom filmowym tylko całym filmom. Tu się nie ocenia samego scenariusza za który odpowiada jedna albo kilka osób tylko cały film - dzieło znacznie więcej niż kilku osób. Film nie składa się tylko z fabuły. To tak dla jasności, bo może tego nie wiedziałeś, więc postanowiłem poświęcić chwilkę by podzielić się z tobą tą wiedzą.
ten chłopaczek, marekgdapl_nadużywam_nawiasów_bo_jestem_cool, jest w tym względzie niereformowalny, zawiesił się na "błędach w fabule" jak małpa na bananie. Oczy ma zamglone, na ustach piana, ruchy jakieś takie nieskładne i zapluwa się tymi "błędami".
Pierdoła ma wolne, kasy brak, nawet prometeusza - jak przyznał, oglądal z ruskiego telefonu zgranego, na wakacje nie pojedzie bo ludzie za mało klikali w "pajacyki" i inne podobne akcje to siedzi i marudzi i marudzi i marudzi........bo ma żal do świata, za swój los :>
Wybacz, ale sam Ridley zapędził się w kozi róg. Najpierw utrzymuje, że Weyland potrzebował naukowców specjalizujących się w różnych dziedzinach, a potem mówi - "tylko wariat się zgodzi na coś takiego". Hmm, specjalista/ekspert wariat... Nie do wiary, Weyland mógł na siłę zabrać kogo chciał i nikt by o niczym nie wiedział, bo jak Scott tłumaczy W. był bezwzględny, więc nie szkoda by mu było zabrać musem kogokolwiek i martwić się o konsekwencje prawne (wiemy czemu). Zabieranie wariatów na misję życie albo śmierć to nietrafiony pomysł. Chyba tylko Halloway (i może Shaw), bo ideowiec, ale nie szaleniec, reszta nie bardzo.
A przepraszam masz jakiś sposób na efektywne wykrywanie i unikanie wariatów? Bo z tego co wiem trudno ich rozpoznać, a może być nim właściwie każdy z naszego otoczenia.
Psychoanaliza, psycholog, psychiatra, testy psychologiczne jakim są poddawani nawet zwyczajni policjanci, czy mogą pełnić służbę, rygorystyczne testy psychologiczne dla cywila z Polski, by dostać pozwolenie na broń itd. itp.
Anders Breivik miał pozwolenie na broń różnego rodzaju
poza tym wariatów czasami nawet psychiatra nie rozpozna jeśli sam jest wariatem ;]
No ale bez przesady, ile Breivików można wpuścić na jeden statek, nie mówiąc już o samej możliwości zajścia takiej okoliczności, że akurat na ten statek tyle Breivików. Mamy 3 pilotów gotowych się zabić ot tak, bez potwierdzenia, że statek leci na Ziemię, choć wcześniej Janek prawie w ogóle nie wykazywał zainteresowania tym statkiem, 2 idiotów, jeden jarający tytoń (BHP), bez orientacji w terenie (a powinien się orientować z racji swojego zawodu), biologa łamagę (nawet pasuje w stosunku do tego, co się z nim stało), zazdrosną i mogącą sabotować misję Vickers, lekarzy sadomaso, którzy po przyjęciu pięści w nos nawet nie powiadomili nikogo, że Shaw cokolwiek robi, Jedynymi wiarygodnymi postaciami tam były Shaw, Halloway, Weyland i David, reszta to dziwolągi, niepostępujące logicznie nawet wtedy, gdy 10 latek zachowuje się logicznie (uciekaj od rzeczy strasznych, łap osobę, która ci właśnie przywaliła, itp.) Szczerze to nawet naciągana była śmierć tych copilotów, którzy z marszu zgodzili się poświęcić, bo kapitan se nie poradzi.... Naciągane, Janek sam by trafił w to wielkie ustrojstwo a oni mogli z Vickers pobiec do kapsuły. No i jeszcze kolejna ciekawa rzecz. Janek sobie nie poradzi sam, bo jak stwierdzili copiloci, tak kiepskiego sterowania statkiem jak on nikt nie widział, więc Ridley znów kłamał, mówiąc, że Janek to specjalista w swej dziedzinie. Sorry no, ale tyle Breivików naraz ;)? Myślę jednak, że te testy psychoanalityczne w dużej mierze wyeliminowały wariatów, jeden niech się prześlizgnie, ale cała armia?
Akurat Vickers była jedną z najnormalniejszych i najbardziej racjonalnych osób w filmie, nie wiem o co się czepiasz.
Vickers dowodziła statkiem, nie panowała nad tym co robią inni w "budowli", nie panowała na swoim statku - żadnej hierarchii dowodzenia. Ona miała cel - zostać prezesem korporacji Weylanda, wiem, ale nie zainteresowałoby ją to znalezisko? Na początku chyba, potem już każdy gra, jak chce a ona ma wszystko w nosie, trochę się mizia z kapitanem, trochę z Davidem, trochę z ojczulkiem. Taki wypełniacz. Potem pali osobę, bo dowiedziała się chyba dopiero w połowie drogi naszych do statku, że ta osoba jest zarażona. Żadnego monitoringu. Żadnego dowodzenia. A jasno powiedziała, że wszyscy podpadają pod W. Corp. na odprawie (a swoją drogą Shaw i Halloway to myśleli, że będą tam freelancerami? Chyba jednak muszę zrewidować pogląd o ich normalności, tudzież wiarygodności). Potem jakby o tym zapomniała. Dodaj do tego konflikt interesów (ojciec-córka) i masz babę, która na dzień dobry może osiągnąć to, co chce - zostać prezesem. Wystarczy, że sabotuje statek, ucieknie tą kapsułą do domciu i zaczyna się np. seria komputerów, tabletów, statków, androidów firmy Weyland-Vickers. Co ona właściwie robiła na tej misji? Jedynie kiedy się zachowała racjonalnie, to gdy spaliła typa i uciekła do kapsuły, i tyle z jej dowodzenia. Ona z pewnością się domyślała/wiedziała, dla kogo ta kapsuła naprawdę jest - ale Weyland zabrał ukochaną córeczkę, która pałała do niego nienawiścią. Nie mogła nawet rozkazać (podkreślam rozkazać) kapitanowi anulować misję samobójczą, nie miała zabezpieczeń... Tyle o Vickers i jej normalności tudzież racjonalności. Nawet jeśli Weyland dowodził zza scen i robił wszystko Davidem, ta powinna zachować pozory jakiegoś ładu i składu.
Nie ma nic dziwnego we wszechobecnym chaosie mającym miejsce podczas tej misji, ponieważ wszyscy jej członkowie to była zgraja indywidualistów, tak jak mówisz, w większości zwichrowanych, którzy byli tam przeważnie tylko dla pieniędzy, lub innych celów. To byli ludzie, którzy nigdy przed misją się nie spotkali, dlatego nie było mowy o jakimkolwiek zgraniu itd. W tej misji chodziło tylko i wyłącznie o nieśmiertelność dla Weylanda (o czym Shaw i Holloway nie wiedzieli), to było priorytetem, reszta była zbędna (tak samo jak priorytetem w Alienie było zdobycie Obcego, reszta - zbędna). Nie dziwi więc, iż osoby które dostały po mordzie od Shaw potem się nią nie interesują - miały na głowie Weylanda, który właśnie się zbudził i któremu trzeba było pomóc, bo mógł umrzeć w każdej chwili. Co ich obchodzi jakaś kobieta, która uderzyła ich z powodu szoku? Zawsze gdy traci się przytomność i nagle ktoś cię wybudzi, możesz zacząć krzyczeć, uderzyć kogoś itp. Nie ma w tym nic dziwnego, bo tak po prostu jest, osoby które dostały w pysk od Shaw na pewno zdawały sobie z tego sprawę i po prostu miały to gdzieś, bo był ważniejsze sprawy. Vickers chciała przejąć korporację Weylanda, dbała tylko o swój tyłek, miała w dupie przebieg misji i to co tam znajdzie ekipa, więc nic dziwnego, że wolała migdalić się z Jankiem niż kontrolować tą misję, ona czekała tylko na to, aż Weyland umrze. To, że wszyscy podpadają pod W. Corp. to był zwyczajny wkręt by trzymać ich w ryzach, korporacja nie miała pojęcia, że Weyland zorganizował taką misję, bo ta misja byłą TAJNA, o czym załoga Prometeusza nie miała pojęcia. Oczywiście to ostrzeżenie nie poskutkowało, bo kto o zdrowych zmysłach przejmowałby się jakąś zasraną korporacją, skoro dookoła biegają mutanty próbujące wszystkich zabić? Chaos w tym filmie jest jak najbardziej uzasadniony, ba, jest świetnym i oryginalnym posunięciem, bo wywołuje emocje i trzyma w napięciu, gdyby Prometeusz był kolejnym filmem tego typu, ze wszystko jest kontrolowane, wszystko według zasad i zastrzeżeń, każdy się słucha itp. to baaardzo dużo by na tym stracił. Ten film jest oryginalny na każdym kroku, chociażby własnie w takim sposobie poprowadzenia akcji, przez co ma ogromną szansę na stanie się kultowym.
Czegoś, co opisałeś powyżej, spodziewałbym się po filmach klasy b lub Gwiezdnych Wojnach. No ale dobra, dalej już nie ma co dyskutować, bo nie dojdziemy raczej do porozumienia. Po prostu się nie przekonamy, jeśli film dla mnie i dużej części widzów jest pełen dziur, a ty potrafisz każdą "załatać". Zamierzam dać mu szansę na poprawienie się troszkę w wersji extended ale na razie... you know what? Let's agree to disagree ;) my friend http://www.google.pl/imgres?q=the+dictator+aladeen&um=1&hl=pl&sa=X&biw=1352&bih= 635&tbm=isch&tbnid=yQAIizQ7yy0_nM:&imgrefurl=http://villains.wikia.com/wiki/Gene ral_Aladeen%28the_dictator%29&docid=fZmva-r04WbYYM&imgurl=http://images1.wikia.n ocookie.net/__cb57088/villains/images/3/34/102CDr.St.8.jpg&w=600&h=400&ei=zgg1UN CxLYrOswbnu4GQCA&zoom=1&iact=hc&vpx=674&vpy=155&dur=889&hovh=183&hovw=275&tx=166 &ty=99&sig=109236547440276374163&page=1&tbnh=135&tbnw=174&start=0&ndsp=18&ved=1t :429,r:3,s:0,i:78
Nie rozumiem dlaczego miałbym przyznawać, iż film jest dziurawy, skoro 95% pozornych nielogiczności da się bez problemu wytłumaczyć. Już nawet mniejsza o to, że te pozorne nielogiczności zupełnie nie wypływają na odbiór filmu, bo normalny widz nie zwraca uwagi na takie pierdoły.
jesteś przykładem osoby racjonalnie myślącej - widzisz błędy scenariusza, ale nie zapominasz też o reszcie i dajesz 5 zamiast 1 - żeby wszyscy tak myśleli... marzenie ściętej głowy ;/
"Jedynymi wiarygodnymi postaciami tam były Shaw, Halloway (...)"
Holloway wiarygodny? Facet miał być archeologiem! Zapewniam Cię, że prawdziwi archeolodzy nie pracują jak Indiana Jones, nie wparowują na hurra do starożytnej budowli w towarzystwie zgrai jeszcze większych tłumoków :) Zapewne masz ogólne pojęcie, jak ostrożnie badane są np. nowe komnaty, odkrywane w piramidach. Tu filmowa para archeologów natrafiła nie na pozostałości starożytnej ziemskiej cywilizacji - ale pozaziemskiej! Pomyśl, jak PRAWDZIWY archeolog badałby takie znalezisko! I jakie jest prawdopodobieństwo, że sięgnąłby po metodę naukową pt. "lecimy na złamanie karku zadeptać wszystkie ślady, bo zostało nam 6 godzin do zachodu słońca". No żesz kurde! :)
Powiem tyle - gdy odnosiłem się do tego, kto tam jest wiarygodny, użyłem tego słowa w znaczeniu, czy jest WIARY godny, czy można zaufać, czy bierzesz ze sobą na statek szaleńca czy takiego Breivika. To co potem on odwalał to swoją drogą, ważne, że nie był szaleńcem. To, że archeolog z niego żaden, to sam wiem, w swoim własnym temacie pisałem o tym, ale chyba akurat przy okazji fifielda i jego palenia fajek w komnatach.
jeśli chcieliście żeby bohaterowie postępowali jak prawdziwi naukowcy to film byłby pewnie nudny jak flaki z olejem... wiadomo że parę rzeczy trzeba naciągnąć. Co do wpadek jakie wymieniłeś to się zgadzam. Ich nie da się uzasadnić. I ze względu na nie odjąłem 2 punkty i jest 8 a nie 10 ;)
Kolego, zapędzasz się w kozi róg. Nawet żeby zostać ochroniarzem w Tesco, trzeba przejść jakieś testy psychologiczne - a co dopiero na TAKĄ misję! We filmie masz biologa, który nie wykazuje żadnego zainteresowania zalegającymi ciałami obcych, a przed zdjęciem hełmofonów nie pyta się ani geologa, ani Janka, czy ich aparatura potrafi wykryć obecność mikrobów i innych patogenów. Przy pierwszym stresie ma on pełne gacie ze strachu i chce wracać, ale po niedługim czasie łasi się do kosmicznej kobry.
Czy to Ci się układa w jakąś całość? Bo ja widzę tylko chaos w głowie scenarzysty i reżysera. Ktoś wykazujący taki brak profesjonalizmu i niezborną osobowość, nie przecisnąłby się nawet przez najgrubsze sito weryfikacji.
"Nawet żeby zostać ochroniarzem w Tesco, trzeba przejść jakieś testy psychologiczne" - mimo wszystko na świecie pełno jest wariatów którzy co jakiś czas dają o sobie znać. Ostatnio koleś na premierze Batmana w Denver. Także odpuść... Z resztą bohaterowie nie musieli być aż w takim stopniu psychicznie chorzy żeby nazwać ich wariatami.
OK, trochę mnie bulwersują próby tłumaczenia działań postaci w tym filmie, bo sam oceniam je jako zupełnie "od czapy" - scenarzyście akurat pasowało, żeby w danej minucie ktoś zginął, więc Deus ex machina, rzeczy dzieją się tak, aby to się zrealizowało.
Ale nie mam żadnego problemu z tym, że film się komuś podoba :) i dla siebie też znalazłem w nim kilka interesujących wątków - pozdrawiam.
no wyobraź sobie ja też nie lubię takiego tłumaczenia i sam nie lubię tłumaczyć, ale co zrobić jak ludzie szukają dziury w całym.
również pozdrawiam
Misja Prometeusza była ściśle tajna, zorganizowana za prywatne pieniądze Weylanda, która miała tylko i wyłącznie na celu zdobycie nieśmiertelności przez niego samego, zabrał on Shaw i Hollowaya, którzy chcieli znaleźć stwórców, wykorzystał ich teorię do własnych celów, bo nie miał innego wyjścia - albo to wypali, albo nie i po prostu umrze. Weyland miał daleko w dupie kogo bierze na statek i na 100% nie były przeprowadzane żadne testy, bo jeszcze raz, podkreślam, to była prywatna misja, pewnie zebrał tych ludzi z ogłoszenia, tak jak tych najemników, wynalazł specjalistów z każdej dziedziny nauki i ci którzy się zgodzili, nie mając w ogóle pojęcia co będzie celem misji, polecieli z nim, ponieważ nie byli całkowicie normalni i chodziło im tylko o kasę, ale Weylandowi właśnie na tym zależało, ponieważ on miał w dupie znalezisko i badania, poradziłby sobie tam sam z Davidem, jednak potrzebował kilku osób którzy wcześniej znajdą mu jego źródło nieśmiertelności. Wszystko jest tu jak najbardziej sensowne i jak najbardziej się układa, a geolog który panikował po zobaczeniu ciał obcych przy spotkaniu z kobrą dalej tak samo panikuje. Nieuważnie oglądałeś film, ponieważ to biolog się łasi do kobry, nie geolog.
Pisałem cały czas o biologu, o geologu wspomniałem jako właścicielu sond, którego biolog winien był spytać, czy jego aparaciki potrafią wykrywać mikroby, zanim zgodziłby się zdjąć hełm (to w kwestii uważności ;p)
W tym ujęciu, które zaprezentowałeś, poziom niekompetencji załogi statku ma jakieś wytłumaczenie. Tylko, że wówczas trzeba by przyjąć, że dokładnie wszyscy ludzie na statku byli albo szurnięci, albo zwyczajnie głupi, albo jedno i drugie. Włączając Vickers, która znała przecież zamierzenia ojca i mogła ocenić prawdopodobieństwo sukcesu wyprawy w kosmos, aby zdobyć nieśmietelność dla obłąkanego starca.
Więc można przyjąć takie założenie jakie Ty robisz, ale czy film przez to stanie się bardziej przekonywający - to już każdy musi sobie odpowiedzieć sam.
Nie dawno czytałem że planowana jest załogowa wyprawa na Marsa, wypraa w jedną stronę, myślisz że polecą tam sami obłakani?
Żeby zmieścić się z odpowiedzą w nurcie poruszonym w tym wątku, należało by spytać, czy wyprawę organizuje obłąkany starzec? Bo na serio, to słyszałem między innymi o testach odporności na długotrwałe pozostawanie załogi w samotności (mających chyba miejsce na jakiejś pustyni), bez łatwego kontaktu z bazą - i tym podobnych sprawach. Z tego co wiem, to stabilna psychika i odporność na stres to jedne z podstawowych kryteriów wyboru do misji kosmicznych.
Pozostając w nurcie filmu należy się spytać jak sobie radzą ze stresem pohibernacyjnym.
A czy Scott tłumaczył może na jakich zasadach działa maź i dlaczego Fitfield powrócił?
P.S. Tak, wiem że magazyn kosztuje majątek, ale skoro pojawia się możliwość dyskusji z jego czytelnikiem.... Dzięki za wszystkie informacje! :)