Do połowy film był całkiem w porządku - typowe, ładnie zrobione SF. Jednak potem zaczęła się równia pochyła. Nie wiem, czy "Prometeusz" miał być komedią, raczej w to wątpię, ale kurczę, uśmiałam się przednio. Punktem kulminacyjnym, obok tak wybornych momentów jak narodziny pieszczotliwie nazwanego przeze mnie Władkiem aliena, usmażenie miotaczem ognia taty Władka, czy też pojawienie się bardzo starego pana (kto by się spodziewał - ojca blondi), którego pomyliłam z obcym, była oczywiście dekapitacja Michaela Fassbendera i to, co za sobą pociągnęła. WRÓĆ PO GŁOWĘ! JESZCZE SIĘ PRZYDA!-krzyczę do Elizabeth. Ale ona "NIE" i biegnie do Władzia. No rozumiem, ciągnie ją do własnego dzieciątka. Tyle że Władzio, mimo iż nie był karmiony piersią, dość konkretnie wyrósł i jest nieco markotny (pewnie wciąż ząbkuje). Jego wagino-szczęki skłoniły mnie nawet do refleksji, czy to aby na pewno Władzio, a nie Władzia. No ale wracając do sedna, Elizabeth postanawia zwabić swojemu maleństwu obiad i uciec uznając, że mały da sobie sam radę. I co? I głowa przemawia. No zdycham. A MÓWIŁAM WRÓĆ PO GŁOWĘ! Na szczęście w końcu się posłuchała i biegnie. Patrzę na tę seksowną główkę z zalotnie wystającym kręgosłupem i czuję jak kisnę. Jakby tego było mało, gdy Elizabeth w końcu dociera do głowy, ta daje jej instrukcje, w której części leżącego obok tułowia schowała jej wisiorek. Dostaję padaczki. Mówię sobie "Jeszcze brakuje żeby podniosła ten łeb za włosy i rzuciła do worka". NO PODNIEŚ! I podnosi. Kisnę ostatecznie. Podziwiam wszystkich tych ludzi, którzy wyciągają z tego filmu jakieś poważne teorie, bo jedyne o czym ja byłam w stanie myśleć po obejrzeniu tego cuda, to losy Michaelowej główki po wyciągnięciu z worka.
Jak myślicie, jakie będą dalsze przygody głowy pana Fassbendera? Zjednoczy się z tułowiem, czy też będzie pilotować statek ustami? Czy zrobi pożytek z zalotnego kręgosłupa? A może, aby umilić współtowarzyszce długą podróż, wyćwiczy do perfekcji uprawianie miłości francuskiej?
Hahahahahahaha, co prawda przyjąłem ten film z większą dozą powagi przez wzgląd na nawiązania do Obcych, ale twój komentarz rozwalił mnie na łopatki :D. Odzyskałem wiarę w poczucie humoru ludzkości, dzięki Ci!
"Jego wagino-szczęki"
Przypomniałaś mi, że miałem obejrzeć:
http://www.filmweb.pl/film/Z%C4%99by-2007-378102
"Dawn odkrywa, że jej genitalia posiadają zęby. "
;-)
Co mnie Fassbender obchodzi? Ani z niego wybitny aktor, tylko przeszkadza w Prometeuszu. Serio jeśli z tego filmu "wyniosłaś" tylko głowę Fassbendera a nic innego to na prawdę współczuję ci.
Przeczytaj znaczenie słowa "dekapitacja" ;)
Co do losów głowy, to sądzę, że na początku 2. części David 8 poinstruuje Eli, jak ma go naprawić i będzie normalny.
" metoda zadawania śmierci poprzez oddzielenie głowy od reszty ciała" no jego głowa była bardzo oddzielona od ciała, mniemam, że w celu pozbawienia życia, bo w jakim innym celu oddzielałoby się głowę od ciała, to już nie wina oddzielających, że magicznym sposobem przetrwał. Na anglojęzycznych portalach i forach słowo "decapitation" również jest używane w stosunku do Davida- "Despite being decapitated, David is still able to function, saying goodbye to his dying "father" ".
Pozwolę więc sobie spytać, o co Ci chodzi? :P
Jak już podajesz definicję z Wikipedii, którą piszą nawet dzieci, to może podaj całość, a nie fragment pod swoją wypowiedź pasującą. Czyli: "Ścięcie (lub dekapitacja) – metoda zadawania śmierci poprzez oddzielenie głowy od reszty ciała."
Metodą tą jest ścięcie, nie oderwanie.
O co mi chodzi? O poprawność językową.