Żródło: http://www.movie-censorship.com/news_en.php?ID=3878
Wersja rozszerzona może pojawić się w przyszłości, ale na pierwszym wydaniu jej nie będzie.
Nie jesteś godnym partnerem do rozmowy bo przy ewidentnej głupocie przeze mnie wytkniętej wykręcasz kota ogonem. Jest to nie spójne, a to jedna z ok. 100 głupot tego filmu.
Tam nie ma żadnej głupoty, no czy ty jesteś taki pie*dolnięty? Wszystko wytłumaczyłem najbardziej łopatologicznie jak się da, a ty dalej pierniczysz jakieś brednie o rzekomych głupotach których nie ma. Skończ.
ale skąd oni mogli wiedzieć że lecą tam na śmierć? nie wiedzieli jakie zamiary mają kosmici.
tylko ze zamiary kosmitów są nieznane, więc nie wiem jakim cudem ty je określasz...
ale jak wg ciebie zamiary kosmitów mogą być "alogiczne" skoro nie są znane :D Przecież nie zostało wyjaśnione dlaczego chcieli zabić ludzi i dlaczego kiedyś zostawiali mapę gwiezdną starożytnym kulturom. Może wyjaśnisz mi na jakiej podstawie stwierdziłeś iż zamiary obcych nie mają logiki...
Rasa zostawia nam mapę żebyśmy przylecieli na ich planetę tylko żeby nas zabili i podbili naszą planetę. To jest wystarczająco głupie. Po cholerę zwabiają ekspedycję która zginie, skoro ot tak mogą z taką flotą rozwalić naszą planetę. Brzmi to jak niedokończony wątek przez scenarzystę (do czego nas przyzwyczaił już) lub jego elementarne problemy z logiką. Istnieje jeszcze możliwość że po prostu nic lepszego nie potrafił wymyślić.
Dokładnie. W przypadku Prometeusza wszelkie niedoróbki scenariuszowe są wynagradzane przez miażdżący klimat i napięcie, oprawę audiowizualną i rewelacyjną grę aktorską.
Kpina to twoje sugestie jakoby ten film nie miał klimatu i napięcia, co jest tak bezczelnym kłamstwem, że straciłem już cały szacunek do twojej osoby.
W takim razie oglądaliśmy zupełnie inny film, bo Prometeusz jest ambitny na tyle na ile miał być. Miał on być rozrywkowym horrorem sci-fi poruszającymi kilka ambitnych kwestii i jest dokładnie taki. Jeśli spodziewałeś się traktatu filozoficznego w kosmosie, czegoś co przewyższa Odyseję 2001, to znaczy, że jesteś kretynem, bez kitu.
Spodziewałem się wspaniałego emocjonującego, inteligentnego widowiska i tego nie dostałem. Odyseja jest świetna, ale nawet w tym samym roku powstał imo lepszy film sci-fi.
Prometeusz był wspaniały, emocjonujący (najbardziej ze wszystkich filmów wysokobudżetowych XXI wieku) i inteligentny, tak więc nie wiem o co ci chodzi.
Inteligentny nie był (patrz scenariusz), emocjonujący dla mnie wcale (skoro znałem zakończenie od pierwszych minut to wiadomo czemu). W tym roku były 3 mega emocjonujące filmy (TDKR to dla mnie najbardziej emocjonujący blockbuster w historii, "Avengers" i nowy Spider-man)
TDKR nie był w ogóle emocjonujący i trzeba mieć naprawdę nie równo pod kopułą by twierdzić, że cokolwiek było w nim emocjonującego prócz kilku pojedynczych scenek, ale o tym pisałem już dawno. Avengers też nie było emocjonujące, bo wiadomo było jak się skończy i że wszyscy przeżyją (prócz Coulsona, ale akurat jego śmierć była strasznie bezpłciowa). W Avengersach chodziło tylko o radosną siekę i wybuchy, to nie był film którym można się emocjonować. Spider-Mana nie widziałem. Zresztą, eee, o czym my tu w ogóle rozmawiamy? Jak można się emocjonować filmami superbohaterskimi, skoro z samej definicji gatunku gdzie występują postacie o nadludzkich mocach i wiadomo, że i tak wszystko im się uda, nie można w jakikolwiek sposób przejąć się ich losami? Te filmy ogląda się tylko dla rozpierniczu, w przypadku Avengers jeszcze dla ciekawej fabuły i genialnych dialogów. Jedyny film superbohaterski który można nazwać emocjonującym to był Watchmen - tam mieliśmy bohaterów z krwi i kości, do których można było się przywiązać. Podobnie jak w Prometeuszu - bohaterowie są ludzcy, dzięki czemu film jest emocjonujący, bo boimy się o ich los. Jak mogę emocjonować się Spider-Manem skoro nikt w studiu nie odważyłby się na uśmiercenie takiej postaci bo nie można by nakręcić kolejnego filmu. Weź mi wytłumacz, bo nie kumam o czym ty mówisz.
Ja jestem fanem komiksów od 5 roku życia więc utożsamiam się z tymi postaciami i dlatego odczuwam emocję. Zresztą nie piernicz bo zakończenie TDKR to jeden z najlepszych emocjonalnych momentów jakie widziałem w kinie.
Masz na myśli scenę gdy Robin wchodzi do jaskini? Bo chyba nie mówisz o sfingowanej śmierci Bruca, która była tak przewidywalna, że ja pie*dole?
Chodzi mi o scenę z robinem i scenę w kawiarni. To było przewidywalne, nie przeczę, ale bez tych scen dychy bym nie dał.
Tu się zgodzę, bo scena z Robinem była jedną z najlepszych z całego filmu i w zasadzie jedyną emocjonującą oprócz ostatniej walki Batman vs Bane. Scena w kawiarni była mega przewidywalna.
Gówno prawda, Prometeusz co chwila zaskakiwał widza nowymi pomysłami i oryginalnością (chociażby taką jak odpalanie statku za pomocą fletu), a Nolan w TDKR poszedł po najmniejszej linii oporu sprowadzając całą fabułę do ogranego w milionie innych filmów klasy B motywu z bombą która niedługo wybuchnie i trzema ją zatrzymać.
Jezu. Zwijam się bo ty masz mocno nasr. pod kopułą jak twierdzisz że ten film jest zaskakujący, a co najgorsze oryginalny.
Był oryginalny na każdym kroku, poczynając od designu kombinezonów, przez scenografię statków i piramidy po wygląd potworów i detali takich jak flet czy przyciski wyglądające jak gumowe jajka. Nie każdemu to się musiało spodobać, ale na miłość boską, ktoś kto przyzna, że to nie było oryginalne jest idiotą!
Jaki lepszy film sci-fi powstał w tym samym roku, skoro Odyseja jest najlepszym sci-fi w historii kina?
"Planeta Małp". Film łączy treść i świetny scenariusz. Odyseja ma wiele treści, ale fabuły praktycznie w ogóle. Zresztą bardziej wymagające jest znalezienie treści w Planecie. Blade Runner także łączy oba czynniki.
Nie jestem w stanie skontrować, bo Planetę Małp oglądałem tak dawno temu, że nie pamiętam jej prawie w ogóle (o ile oglądałem pierwszą część, a nie którąś z tych kontynuacji). Jednak na 100% nie był to film lepszy od Odysei bo bym zapamiętał. Owszem, Blade Runner łączy te dwa czynniki. Prometeusz także.
Powinieneś siebie wpisać na swoją listę bo albo jest trollem, albo debilem. Jedno nie przeczy drugiemu.
Jak można ocenić/pogodzić ambitne zamiary i kiepskie wykonanie ? Przykład : Można ugotować tradycyjnie smaczną zupę, to wymaga czasu, nieco wiedzy i "prawdziwych składników". To jest ambitny zamiar i ambitne wykonanie. Prometheus jest jak "chińska zupka", ambitny przepis, wykonanie tanie, sztuczne, bezwartościowe i prawie bez smaku. Można przedstawić przykłady bez końca takich "ambicji w formie złudzeń". Mam nadzieję, że zrozumiałeś co mam na mysli, nie można się oszukiwać, co do tego, że Prometheus jest półproduktem"
Strasznie wkurzasz ziomek, ten film to nie cena zupy, a żałuję bo miałbym zapas zupek na miesiąc, (30szt.). Straciłem nawet normalny, wypasiony obiad, lub świńskie duże żarcie w McDonald lub podobne koryta z USA.
Chyba nie zrozumiałeś aluzji... No i współczuję jeśli zajadasz się zupkami chińskimi.
To ja wymyśliłem aluzję z zupką, więc czego mam nie rozumieć ? To ty nie rozumiesz aluzji, wyjaśnię, czytaj bardzo uważnie - Wolę 30 zupek chińskich, niż obejrzeć, bądź kupić film Prometheus, skup się hehe, to bardzo skomplikowane zdanie z trudnymi wyrazami, poradź się najmądrzejszego w rodzinie jeśli twój intelekt nie pozwala ci rozszyfrować tego zdania hehe
Naprawdę taki niski poziom dyskusji preferujesz? Bo te wzmianki o rodzinie i intelekcie nie są szczególnie potrzebne... A więc wracając do sedna: Napisałeś "Prometheus jest jak "chińska zupka"" - więc albo jesteś na tyle niekonsekwentny, że nie widzisz w tym sprzeczności, albo zupki chińskie naprawdę mają dla ciebie jaką wartość... Bo porównujesz je do czegoś co wyceniasz na 5/10 (!)
Zgadza się to chyba uczciwa ocena półproduktu, film Scotta nie ma w sobie wartości odżywczych ani intelektualnych, zupka choć pozwala na chcwile zapomnieć o głodzie
oczywiście że są lepsze. Każdy z nich był dokłądnie tym czym być powinien i żaden nie powalał taką scenariuszową głupotą jak Prometeusz. Dodajmy do tego fakt, że jednak po Ridleyu i filmie nawiązującym do legendy jaką jest Alien oczekuje się więcej i mamy taką, a nie inną ocenę wynikającą z poziomu usatysfakcjonowania seansem.