PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=523230}

Prometeusz

Prometheus
6,3 184 869
ocen
6,3 10 1 184869
5,9 33
oceny krytyków
Prometeusz
powrót do forum filmu Prometeusz

NIE JA TO PISALAM ! PO PROSTU REPOSTUJE. WZIELAM TO STAD : (PODAM W
ODPOWIEDZI)


No dobra Prometeusz zaliczony. No może nie w dosłownym tego słowa znaczeniu ale i tak
było przyjemnie. Ups...wygadałam się. Nie ma jednak co ukrywać, bo nowy film Ridley'a
Scotta bardzo mi się podobał. Z tego co zdążyłam się już zorientować to jestem w
zdecydowanej mniejszości i mój entuzjazm raczej nie jest podzielany przez pozostałą część
polskiej publiczności, która skłania się raczej ku opcji "słabe" (w bardziej przychylnej wersji
"nie spełniające oczekiwań"). Myślę, że częściowo wynika to z niezrozumienia rozległej
(jak
zawsze u Scotta) symboliki filmu ale główna przyczyna leży w niewłaściwych
oczekiwaniach
widzów co do samego Prometeusza. Nie wiedzieć czemu ludzie spodziewali się rozrywki
rodem z Battleship czy Men in Black z zielonymi kosmitami, arsenałem broni i wybuchami
bomb w tle. Idąc dalej tym tropem przypuszczam, że Łowca androidów też im się nie
podobał
(oczywiście zakładając, że w ogóle go widzieli). Takim osobom radzę zostać przy mniej
angażujących filmach i nie fatygować się czytaniem poniższego tekstu.




Czuję, że nasze grono zostało w tej chwili mocno uszczuplone skoro, więc już jestem
wśród
samych przyjaciół to pozwolę sobie na kilka słów wyjaśnienia. Umyślnie nie użyłam słowa
"recenzja" bo takowej nie mam zamiaru Wam dzisiaj zaserwować. Mija się to z celem, bo
pewnie i tak z grubsza wiecie o czym jest Prometeusz (uroki opóźnionych w stosunki do
reszty świata premier) i żadne moje słowa nie wpłyną na Waszą decyzję o pójściu czy nie
na
seans. Dzisiejszy post potraktujcie więc jako moją interpretację filmu, która być może
pomoże Wam w lepszym jego zrozumieniu lub ujrzeniu Prometeusza w innym świetle. W
tym
miejscu nakładam kolejne obostrzenie - nie polecam czytać dalej jeśli nie widzieliście filmu.
Bo tekst poniżej naszpikowany jest spoilerami i skrótami myślowymi, więc nawet jeśli nie
zepsuję Wam tym przyjemności z oglądania filmu, to i tak najpewniej niewiele z tego co
napisałam zrozumiecie. Równocześnie mam nadzieję, że pozostałą część tekstu
doczytacie
już po kinowym seansie i dacie mi znać w komentarzach co myślicie o mojej interpretacji.



Przypuszczam, że w tej chwili zostałam sam na sam z własnymi myślami ale nie jest to
bynajmniej powód do smutku, bo od zawsze wiedziałam, że nikt nie rozumie mnie tak
dobrze
jak ja sama =) Film Scotta zawiera tak ogromną liczbę odniesień i motywów z mitologii, że

grzechem byłoby nie wspomnieć o postaci samego Prometeusza. Według mitu to on z
gliny
stworzył ludzi. Olimpijscy bogowie nie mieli nic przeciwko temu aż to momentu, gdy
podarował człowiekowi ogień, który był zarezerwowany wyłącznie dla bogów. Za karę
został
skazany na wieczne tortury poprzez wyjadanie przez orła wciąż na nowo odrastającej mu
wątroby (marzenie alkoholików). Radzę zapamiętać ten obraz "dawcy życia z rozerwanymi
trzewiami", bo przyda się nam dalej. W skrócie - Prometeusz jest symbolem największego
poświęcenia w imię obrony życia ludzkiego.

Teraz porównajmy to z początkową sceną filmu. Z lotu ptaka podziwiamy surową,
niezamieszkaną przez żadne żywe organizmy planetę. Zadajemy sobie pytanie: czy to
Ziemia? (W wywiadach reżyser mówił, że to nie ma większego znaczenia. Chodzi po
prostu
o jakąś planetę.) U szczytu wodospadu widzimy "Inżyniera", który w dziwnym rytuale
wypija
czarną ciecz rozpuszczającą jego ciało w pojedyncze cząsteczki DNA, które następnie
trafiają do wody. Ridley: "Zachowuje się jak ogrodnik. A cykl życia rozpoczyna od
dezintegracji samego siebie". Czy nie nasuwa Wam to może pewnych skojarzeń?
"Inżynier"
zdejmujący szatę, sięgający po czarę ze śmiercionośną substancją i wreszcie z pewnym
wahaniem (ale i pokorą) akceptujący swój los? Jeśli to nie jest nawiązanie do Chrystusa i
Ostatniej Wieczerzy to ja jestem królową Anglii i możecie zacząć bić mi pokłony. Moim
zdaniem to kluczowa scena w kontekście w zrozumienia całego filmu - dowiadujemy się
bowiem najważniejszej rzeczy o "Inżynierach" - są pogodzeni ze śmiercią i wiedzą, że aby
stworzyć życie należy w zamian ofiarować swoje własne. A czy bezgraniczne poświęcenie
nie jest może jedną z cech charakteryzujących osobę "dobrą"?

Motyw poświęcenia, dawania i ocalenia życia będzie się oczywiście przewijał przez
pozostałą część filmu i wiąże się nierozerwalnie z relacją pomiędzy ludźmi a "Inżynierami".
Oczywiście (jak to u Scotta) nic nie jest wyjaśnione wprost, więc pozostaje nam wyłącznie
rozszyfrowywanie podsuwanych przez reżysera wskazówek. A jest ich sporo.

Po ponad dwuletniej podróży i dotarciu do celu wyprawy, załoga odkrywa komnatę z
ogromną kamienną głową (dodam, że łudząco podobną do ludzkiej) oraz wazami
wypełnionymi czarną substancją. A teraz spójrzcie na freski u sklepieniu komnaty. O ile
zrobiliście tak jak Was wcześniej prosiłam to nie powinniście mieć teraz kłopotów z
rozpoznaniem umieszczonej tam postaci. Dla zapominalskich małe przypomnienie jest tu.
Pomimo "rozerwanych trzewi" uwagę zwraca stoicki spokój z jakim "Inżynier" wydaje z
siebie
życie. Na muralu widnieje też podobizna "Obcego" (tu), który jest ucieleśnieniem krańcowo
odmiennych wartości - egoizmu i pasożytnictwa.

Z badań dr Shaw i Holloway dowiadujemy się, że "Inżynierowie" nie tylko nas stworzyli ale
i
od czasu do czasu wpadali na Ziemię, by nas doglądać (jak bowiem inaczej wyjaśnić
malowidła Majów czy starożytnych Egipcjan). Trzeba założyć, że skoro przez tysiące lat
"Inżynierowie" nas nie uśmiercili to musieli być z nas chyba całkiem zadowoleni. Co więcej,
na ściennym malowidle (tu) jeden z nich zapraszającym gestem wskazuje nam gdzie
powinniśmy się udać, jak już opanujemy trudną sztukę kosmicznych podróży. Wszystko
było
cacy aż do momentu gdy wydarzyło się coś co popsuło nasze relatywnie dobre relacje i
czego bezpośrednią konsekwencją była budowa bazy wojskowej na LV-223 i co pośrednio
przyczyniło się do śmierci "Inżynierów". Hmmmm co też takiego mogło się zdarzyć około
2000 tysięcy lat temu?

Wasze domysły są jak najbardziej trafne. Zresztą sam Scott zapytany czy ludzie zrobili coś
by wkurzyć "Inżynierów" powiedział: "Z całą pewnością. Jeśli spojrzy się na całą sytuację
jak
na scenariusz w którym "tam w dole dzieci zaczęły się źle zachowywać"; jeśli były
momenty
w których nie dało się ich kontrolować i biegały sobie w zbrojach i spódniczkach - mowa tu
oczywiście o czasach Imperium Rzymskiego; i jeśli pomimo dawania im przez dłuższy czas
taryfy ulgowej nie poprawiły się; a co więcej ukrzyżowały zesłanego im emisariusza pokoju
-
to tak, można się wkurzyć".

Taaaa. Przyczyną dla której "Inżynierowie" nas nie lubią jest ukrzyżowanie "kosmicznego
Jezusa" i to wcale nie jest mój wymysł ale idea zaczerpnięta prosto z głowy samego
Ridley'a
Scotta. Nice =) Nie zapominajmy też o kolejnym nawiązaniu do symbolu "dawcy życia z
rozciętym bokiem" - biedny Jezus przebity włócznią.

Zapytacie się: no dobra ale jak więc to wydarzenie wpłynęło na unicestwienie
"Inżynierów"?
Przyznam się Wam szczerze, że tej części historii nie udało mi się jeszcze do końca
rozgryźć.
W jednej z zagranicznych recenzji przeczytałam, że odpowiedzialna jest ta czarna ciecz,
która wiąże się z umysłem rozumnej istoty ale w zależności od jej cech osobowych i
intencji
daje różne reakcje. Bezinteresowni "Inżynierowie" mogli za jej pomocą tworzyć życie i
czynić
dobro, zaś w zetknięciu z ułomnymi ludźmi wydobywała z nich najgorsze przymioty i
zamieniała w potwory. Być może ludzie w jakiś sposób zanieczyścili tą czarną substancję,
która następnie zainfekowała "Inżynierów" (Shaw wspomina przecież o możliwości
epidemii).
Mnie ta wersja jednak nie do końca przekonuje, bo na hologramach z "kopca" widzimy
"Inżynierów", którzy przed czymś uciekają. Ja bym raczej stawiała, że zdarzył się jakiś
wypadek i spod kontroli wymknęła im się jedna z broni, którą na nas szykowali (nie
zapominajmy, że przecież "Inżynierowie" planowali nas unicestwić) - wiecie, np. któraś z
bestii Apokalipsy. Zresztą czym innym niż bronią mogła być ta maź w wazonach? I
dlaczego
w takim razie chciano zabrać ją na Ziemię, jeśli to nie była rzecz za pomocą której chciano
zabić ludzkość? Znajdzie się pewnie jeszcze i garść innych wyjaśnień a każda równie
prawdopodobna.

Znając więc historię relacji na linii ludzie i ich stwórcy nie może Was już chyba zatem
dziwić
zachowanie ostatniego z "Inżynierów"? Czy Wy nie bylibyście wściekli gdyby przebudził
Was
ktoś kto przybył na Waszą planetę z dawno już wygasłym zaproszeniem, zabił emisariusza
i
resztę "Inżynierów", skaził życiodajną maź a teraz stworzył nowe potwory? Nie wiem jak
Wy
ale mnie by szlag trafił. Szczególnie jeśli pomyślimy o tym kogo ludzkość wybrała na
swojego ambasadora/przedstawiciela - egoistycznego narcyza, któremu zależy wyłącznie
na
wiecznym życiu i który swoje przygotowania na najważniejsze spotkanie w dziejach
ludzkości ogranicza do zakupienia gadającej mechanicznej zabawki (David potraktowany
przeze mnie mocno po macoszemu, wiem). Jakby do tej pory nie było jasne, że główna
idea
filmu kręci się w okół dwóch odmiennych postaw: "Inżynierów" - "cierpię i umieram, by dać
życie" i ludzi - "inni ciepią i umierają, żebym ja mógł żyć" Meredith Vickers upomina
swojego
ojca, że przecież powinnością króla jest umrzeć kiedy przyjdzie jego czas a nie starać się
na
siłę przedłużać swoje życie. Niech więc nie dziwi Was fakt, że to Weyland jako pierwszy
obrywa od przebudzonego "Inżyniera". (I o ironio umiera zatłuczony ciałem własnego
"syna"
Davida).

Wróćmy jeszcze na chwilę do Elizabeth i jej "dziecka". Oczywiście Ridley Scott nie byłby
sobą gdyby po drodze nie przemycił jeszcze kilku chrześcijańskich alegorii: bezpłodna
Elizabeth (czyli poniekąd posiadająca "dziewicze łono" wydaje na świat "niezwykłego
potomka" w dzień Bożego Narodzenia zaś zimny, beznamiętny David ogłaszający
Elizabeth,
że jest w ciąży niepokojąco mocno przypomina Anioła zwiastującego Maryji. Sama scena
cesarskiego cięcia (a nie aborcji!) to kolejny raz powtórzenie znanego już nam obrazu pt.
"dawca życia z rozciętym brzuchem". Który to już raz? Trzeci? Czwarty? No cóż na pewno
nie ostatni. Jak bowiem kończy swój żywot ostatni "Inżynier"? Oczywiście nie inaczej niż
jako
inkubator dla "Obcego". Szkoda tylko, że to "dziecko" jest ucieleśnieniem wszystkiego co
w
nas ludziach (i tak już ułomnych) najgorsze.

A jak rozumieć zakończenie? No cóż tym raz Ridley decyduje się nie zabijać Boga (no a
przynajmniej nie definitywnie) ale pozostawia otwartą furtkę do interpretacji dla tych
"którzy
decydują się dalej wierzyć" (Elizabeth). Jeśli potwierdzą się plotki to możliwe, że powstanie
sequel do Prometeusza, więc kto wie może spotkanie z tym jedynym i prawdziwym Bogiem
jest tylko kwestią czasu? A Wy co myślicie? Piszcie w komentarzach. Jeśli film Wam się
nie
podobał to też piszcie. Wszystko przyjmę na klatę :)
Korzystałam z wywiadu z Ridley'em Scottem. Oryginał znajdziecie tutaj.


Film: Prometheus/Prometeusz (2012)
Reżyseria: Ridley Scott
Scenariusz: John Spaith, Damon Lindelof
Muzyka: Marc Streitenfeld
Obsada: Charlize Theron, Noomi Rapace, Michael Fassbender, Idris Elba
Bardzo subiektywna ocena: 8/10



PS Nie czepiam się gry aktorskiej bo była naprawdę dobra (szczególnie Fassbender jako
android). Co do efektów specjalnych to po raz pierwszy od dawien dawna nie żałowałam,
że
mam na nosie niewygodne okulary do oglądania w 3D :)

PS 2 Naszła mnie jeszcze myśl, że Scott pomimo tak oryginalnego podejścia do
początków
życia na Ziemi nie poważył głównych zasad ani religii ani teorii Darwina. Swoją ideę
idealnie
wpasował zarówno w wiarę chrześcijańską jak i w kolejność etapów teorii ewolucji. Jestem
pod dużym wrażeniem =)

BlueOla

Oryginał : kinorzeczyznalezionych.blogspot. com/2012/07/boski-prometeusz.html Tylko be spacji

BlueOla

widzimy surową, niezamieszkaną przez żadne żywe organizmy planetę -
nie taka surowa, jakby nie patrzeć roślinność to żywy organizm czyli ewolucja ruszyła już na dobre

nie przekonuje mnie w żaden sposób że stworzenie życia przez samobójstwo były jedynym sposobem, DNA można uzyskać w inny sposób - moim zdaniem życie powstało przypadkowo i nie było to zamierzone

z badań Shaw na pewno nie dowiedzieliśmy się że Inżynierowie nas stworzyli - to była tylko teoria w oparciu o przekazy że pojawiali się wśród nas i byli czczeni i dopiero badania DNA potwierdziły że mamy "coś" wspólnego


co się zdarzyło 2000 lat wcześniej
- no właśnie, co ? przez wieki nie przeszkadzało Inżynierom lub kimkolwiek był ten co przybywał, że czciliśmy różne bożki od zwierząt, siły natury po ich samych, że zabijaliśmy się i innych, że władcy oszukiwali i wyzyskiwali innych, nie przeszkadzało
i raptem kilkudziesięciu ludzi przyczyniło się do zranienia/zabicia jednego z nich i to dało powód do unicestwienia całej populacji?
a może, skoro już poruszamy religię to problemem stało się nie to że ja odrzuciliśmy tylko to że ja ostatecznie przyjęliśmy - większość religii na świecie zaczęła opierać się na jednym stwórcy a nie na rzeszy różnych bogów

Elizabeth i jej ciąża
- dziewicze łono i Boże Narodzenie? a może jednak coś bardziej przyziemnego i bliższego naszym czasom, eksperymenty na ludziach, zabawy w Boga, tworzeniu życia, invitro, sztuczne zapłonienia, zabawa z DNA
cesarka - wykorzystywanie ludzi jako inkubatorów, dawców narządów
a efekty tego wszystkiego obracają się ostatecznie przeciwko nam

thengel

wiele osób na forum przeżywa że kapsuła medyczna nie robiła cesarki
znamy dwa fakty
- była to wysoce wyspecjalizowana kapsuła medyczna - ilość egzemplarzy ograniczona, można śmiało założyć że dostosowana do indywidualnego użytkownika
- fakt drugi i decydujący - najważniejszą osobą na statku był Weyland a nie piękna Vickers, z racji tego, że został on wprowadzony na statek w tajemnicy, to oficjalnie najlepiej wyposażona kapsuła ratunkowa + bajery medyczne należały do niej - ale to przecież on chciał być nieśmiertelny

ocenił(a) film na 8
thengel

Pewnie można było "zasiać" życie w inny sposób, ale tam wg mnie miał miejsce rytuał, obrządek, akt - Inżynierowie mięli widocznie jakiś rodzaj kultu wobec tych spraw, na tyle je szanowali, że byli w stanie poświęcić jednego ze swoich dla dania życia całej planecie.

Shaw założyła, że skoro 35 tys lat temu obcy mieli na tyle wysoko rozwiniętą technologię, by nas odwiedzać, to pewnie wpadali tu wcześniej i może wiedzą skąd się wzięliśmy.

2000 lat - no właśnie, co się wtedy stało na tyle ważnego, że zwróciło to uwagę Inżynierów i spowodowało, że zapałali chęcią mordu? To że Chrystus był jednym z Inżynierów uważam za przegięcie ;).

ocenił(a) film na 9
Anawika

To, że zginęli 2000 lat temu oczywiście nie było przypadkowe i nie sposób nie wiązać tego wydarzenia z Jezusem. Pytanie, czy się wk... znaczy się zdenerwowali, że ludzie Jezusa (niosącego pokój wysłannika ludzi z kosmosu) odrzucili i zabili, czy też przeciwnie, że człowiek Jezus mianował się bogiem i stworzycielem, wobec czego Inżynierowie uznali, że czas położyć kres takiemu zuchwalstwu. Na pewno nie chodzi o zjednoczenie religii w osobie jednego boga, bo chrześcijaństwo jako religia dopiero kiełkowało 2000 lat licząc od 2093 roku, czyli akcji filmu

Radziu

w takim wypadku wystarczyło by przylecieli tupnęli wielką nogą , pokazali parę sztuczek i wszyscy by zapomnieli o człowieku który podawał się za syna Boga - nie musieli zabijać wszystkich, szczególnie że nie wszyscy uznali Nowego Boga

Anawika

ale czy ten rytuał "poświęcenia" dla nowego życia nie kłóci się z tym w jaki sposób chcieli to życie zlikwidować - to na pewno jedni i ci sami? skro to co z takim poświęceniem stworzyli to powinni w pokorze zaakceptować a nie wynajdować skomplikowaną broń by się nas pozbyć - wszechświat nie kręci się wokół nas ;)

ocenił(a) film na 8
thengel

Dlatego ja uważam, że Inżynierowie, podobnie jak ludzie, mają różne poglądy, frakcje, grupy polityczne, cele. Skoro my możemy się różnić, to dlaczego oni nie? Mają być tak samo myślącą przez wiele tysiącleci masą? Nie sądzę. Uważam, że gdy dawali nam życie, a potem odwiedzali nas i doglądali, to prym wiodła wśród nich pozytywnie nastawiona do życia formacja. Ale widocznie wewnętrzne spory spowodowały, że w pewnym momencie do władzy doszli ci z Inżynierów, którzy mają ludzi za nic, nie chcą się dzielić życiem, więc podejmują decyzję o ich wybiciu.

Ewentualnie Inżynierowie na których natknęli się współcześni ludzie na LV-233, to mogła być grupa, która oddawała cześć Ksenomorphom - pamiętasz komnatę z płaskorzeźbami obcego, kryształowo-zieloną, wyraźnie podłużną głową? Wyglądała bardziej jak sala świątynna, niż pomieszczenie statku wojennego.

ocenił(a) film na 7
Anawika

bardziej mi się wydaje, że to był ośrodek badawczy a na ścianie powiesili schemta tego co chcą wyprodukować.

ocenił(a) film na 6
BlueOla

kilka ciekawych spostrzeżeń i teorii. jestem fanem sagi o obcych i czekałem na wiecej "smaczków" i nawiązań do Ósmego Pasażera Nostromo (nienawidzę tej polskiej nazwy) jednak mimo, że nawiązań nie ma wiele to zastanawia mnie jedna rzecz. w końcowej scenie przebudzony inżynier (jedyny żywy) po zabiciu Davida i reszty uruchamia statek i chce ruszyć na ziemię w celu jej zniszczenia. mamy tu nawet obraz zywcem wyjęty z pierwszej szęści gdy załoga Nostromo wchodzi na statek i ich oczom ukazuje się własnie inżynier (właściwa forma to space jockey) siedzacy za sterami ogromnej maszyny. i bardzo mi sie ta scena podoba jednak mamy tu pewną nieścisłość - w pozniejszej senie ten własnie inzynier wychodzi zza sterów by zabic ocalala kobietę i ginie wiec jakim cudem w pierwszej czesci obcego siedzi za sterami?? bardzo prosze o wyjasnienie tej zagadki gdyz dla mnie jedyna odpowiedzia na to pytanie jest to ze musi byc kolejna czesc i moze jednak Scott zrobi nam z tego trylogie.

aosak99

a czy musiał to być ten sam statek? powiedziane było że jest ich więcej - tamten mógł zdążyć wystartować w przeciwieństwie do innych

ocenił(a) film na 8
thengel

Dokładnie! na tym statku na którym była załoga Prometeusza, epidemia i problemy z bronią biologiczną zatrzymały Inżynierów na danym etapie, jeszcze przed rozpoczęciem procedury startu. Równie dobrze na księżycu/planecie obok, inny statek Inżynierów mógł pójść krok dalej i wystartować, ale runął z powodu ksenomorpha rodzącego się z klatki piersiowej kapitana - Inżyniera ;)

ocenił(a) film na 8
aosak99

To nie ten sam statek i nie ta sama planeta. Prometeusz ląduje na LV-223, natomiast załoga Nostromo wylądowała na LV-426.

ocenił(a) film na 9
francis

Exactly. Być może w kontynuacji Prometeusza pojawi się planeta LV-426, wspomniany statek i SJ za sterami...Jeśli już martwy, to bedzie znaczyło, że gdzieś tam po okolicy będzie grasował już Alien, który wyskoczył z jego wnętrza...Zapowiada się interesująco.

ocenił(a) film na 7
BlueOla

Ja mam takie przemyślenia.
- Inżynierowie tworzyli w ośrodku broń. Widzimy, że te wazy to pociski (David jeden rozbroił); Przechowywane w odpowiedniej atmosferze. Inżynier w ostatnich minutach filmu zasiada w czymś na kształt działa.
- Inżynierowie wyewoluowali na planecie o wilgotnym, ciepłym klimacie z małą ilością światła. Są albinosami, mają czarne oczy (mało światła). Mają za to skórę - czyli nie futro bo było ciepło ale też nie łuski czyli małe tarcie a zatem wilgotność znaczna.
- Myślę, że ta czarna substancja to broń. Nie ma to tamo i wydaje mi się, że jest ona na tyle inteligentna, że dobiera sposób rozprzestrzeniania do osobników na których jest wykorzystywana. Idioci Fifield i Millburn zostali zabici inteligentnym szlauchem. Natomiast bardziej wyrafinowanie został zabity Holloway jednocześnie zarażając Shaw. Ostateczna forma (kałamarnica) - odporna na dekontaminację, wybierała coraz lepsze sposoby aż w końcu powstał pra-Obcy.
- Mnie bawiły ich hełmy - podświetlane od wewnątrz by widać było twarze naukowców - takie rozwiązanie skutecznie by oślepiało.
Fakt, trochę nawiązań do mitologii jest ale nie popadałbym w nadinterpretację.

AsiR

w takim razie czym była mazia którą wypił albinos w pierwszej scenie - nic nie wskazuje że była czymś innym niż ta późniejsza, czyli chciał się jednak zabić a nie tworzyć życie

ocenił(a) film na 7
thengel

Są różne teorie. Jedna mówi, że był on jakimś odłamowcem, który chciał stworzyć życie zamiast je niszczyć. Dlatego przyleciał nie statkiem bojowym (obwarzankiem) tylko plackiem - w takim razie to są inne mazie. Inna mówi, że tak go zabiło - broń wybrała najlepszy sposób. Jeśli planeta była niezamieszkana to w tym szybkim rozkładzie pozbawiła ta broń planetę jedynego mieszkańca. Ja natomiast myślę, że stworzył sobie coś z tej broni co miało dać życie. Trochę jak z uranem - jeden zrobi bombę drugi elektrownię.

AsiR

dwie różne mazie w jednym filmie - to lekka przesada
uważam że jest jedna, ew. właśnie w różny sposób wykorzystana

ocenił(a) film na 8
thengel

Zgadzam się, jest jedna maź. Gdyby brać pod uwagę pierwszą scenę, jest to coś, co błyskawicznie rozbija organizm na podstawowe struktury. Jest to broń, ale jednocześnie coś, czym można zasiać życie. Jednak ta w Prometeuszu mogła już dawno przekroczyć swoją datę przydatności. 2000 lat to kupa czasu, nikt pewnie nie zakładał, że można takie rzeczy składować przez taki okres. Leżała, zmutowała (bo to środek biologiczny), przez co przestała rozkładać organizmy, a je mutować.

ocenił(a) film na 7
AsiR

Ja odniosłem trochę inne wrażenie: maź jest używana do tworzenia życia i w połączeniu z jakimś organizmem je tworzy (maź + SJ = życie na ziemi). Po rozszczelnieniu komnaty z wazami, widzimy robale w ziemi i wyciekającą maź. Teraz albo (najpewniej) mamy do czynienia z kombinacją maź + robale(pewnie jakieś pasożyty)= dziwny wąż który zaatakował Fifielda i Millburna, a ewolucja dała potem różne żyjątka, czego efektem był pierwszy xeno.
Myślę, że byliśmy świadkami narodzin gatunku xeno, a SJ...? może chcieli zrobić reboot na ziemi?
Jeżeli macie jakieś pomysły na obalenie mojej teorii chętnie posłucham, nie kumam jeszcze wielu rzeczy w tym filmie, a poprzednie posty niewiele mi wyjaśniły ( nie kupuje ich).

BlueOla

Ja od siebie napiszę jedynie, że nie ma co za bardzo wnikać w motywy domniemanej chęci Inżynierów do unicestwienia ludzi z prostego powodu który na tacy wyłożył nam David w rozmowie z Hollowayem przy stole bilardowym - mianowicie dlatego że "... po prostu mogą to zrobić". Wszelkie pozostałe dywagacje na ten temat - w tym głównie doszukiwania się głębszych motywów unicestwienia nas wynikają z trudu zaakceptowania przez nas (ludzi) aż tak prostej i bezlitosnej motywacji takiego działania.

ocenił(a) film na 3
BlueOla

wyjaśnienie pierwszej sceny filmu, iż jakoby obcy wypił czarną maź aby się poświęcić i dać nowe życie jest kompletnie bez sensu,
organizmy ewoluują od prostych form jednokomórkowych i aminokwasy z rozbitego dna inżyniera nie miały by żadnego wpływu na ich ewentualną mutację to jest bzdura do kwadratu,
za to pierwsza scena daje się wyjaśnić dobrze jako obraz samobójstwa inżyniera który przyjął truciznę z rąk swoich braci,
nie ma w tym nic nadzwyczajnego tak dzieje się w prawie każdej sekcie gdzie jej członkowie są zdolni do najwyższych poświęceń dla guru, tutaj link do sekty Świątynia Ludu i zbiorowego samobójstwa setek osób w 1978 r. którzy przyjmowali truciznę wiedząc co to jest i wypijali bez najmniejszego sprzeciwu
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jonestown_%28Gujana%29
dlaczego sekta "inżynierska" miała by się rządzić innymi prawami?

ocenił(a) film na 7
BlueOla

Ta teoria, pod którą podpisuje się autorka bloga, jest plagiatem. Oryginał jest tu: http://cavalorn.livejournal.com/584135.html . Ona tylko przetłumaczyła treść, niektóre fragmenty słowo w słowo. Co za chamstwo.

ocenił(a) film na 8
BlueOla

Fajny tekst. Szczerze powiedziawszy obejrzałem Prometeusza dopiero w 2014 głównie przez to, że miał kiepską opinie. Film utrzymuje świetny klimat, zaciekawia, pobudza do rozważań, wręcz zachęca do obejrzenia kolejny raz serii z Ellen Ripley co niezwłocznie uczyniłem.
Pozdrawiam :)

BlueOla

Powiem Ci, że gdy obejrzałam Prometeusza to nawet nie nasunęła mi się myśl na taką interpretację. Te teorie (które wydają się realne) są bardzo dobrze przemyślane. Jeszcze nigdy tak przyjemnie mi się nie czytało jak dzisiaj. Dużo osób hejtowało i pokazywało jak to wielcy z nich "krytycy", bo nie ma obcego w obcym. Jednak Scott chciał pokazać same początki i przyczyny dalszych kroków inżynierów.
PS: Czy repostując materiał zauważyłaś jakieś opinie i przemyślenia tej osoby (bądź czy ty masz) na temat kolejnego priquela czyli "Obcy: Przymierze". Bardzo mnie interesuje Twoja opinia, bo (z tego co da się przeczytać) masz rację. Chętnie przeczytałabym taki materiał :)
Wielkie dzięki <3

ocenił(a) film na 5
joannakobielska

tylko debile hejtują ten film

Leif_Eriksson

Znaczy każdy ma swoje zdanie, aczkolwiek hejterzy których ja spotkałam dawali błędne stwierdzenia. ;)

ocenił(a) film na 5
joannakobielska

też uważam że stwierdzenia userów jos_fw, Marekgdapl. lordbyron i I_am_Providence są błędne

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones