Fragment "Ferdydurke" Witolda Gombrowicz
rozdział PRZEDMOWA DO FILIDORA DZIECKIEM PODSZYTEGO
Tak więc, gdy na estradzie pianista bębni Szopena, mówicie, że czar Szopenowskiej muzyki w kongenialnej interpretacji genialnego pianisty oczarował słuchaczy. Lecz, być może, w rzeczywistości żaden ze słuchaczy nie został oczarowany.
Nie jest wykluczone, że gdyby im nie było wiadome, że Szopen jest wielkim geniuszem, a pianista - również, z mniejszym wysłuchaliby żarem tej muzyki. Jest możliwe również, że jeśli każdy z nich, blady z entuzjazmu, bije brawo, krzyczy i się miota, należy przypisać to temu, iż inni także miotają się krzycząc; albowiem każdy z nich myśli, że inni doznają straszliwej rozkoszy, nadziemskiego wzruszenia, wobec czego i jego wzruszenie zaczyna rosnąć na cudzych drożdżach; i w ten sposób łatwo może się wydarzyć, że choć nikt na sali nie został bezpośrednio zachwycony, wszyscy przejawiają oznaki zachwytu - ponieważ każdy przystosowuje się do swych sąsiadów. I dopiero gdy wszyscy w kupie podniecą się między sobą należycie, dopiero wówczas, mówię, te oznaki wywołują w nich wzruszenie - musimy bowiem przystosowywać się do naszych oznak. Lecz także jest pewne, że uczestnicząc w owym koncercie, wypełniamy coś w rodzaju aktu religijnego (zupełnie jakbyśmy asystowali Mszy świętej), pobożnie klęcząc przed Bóstwem artyzmu; w tym wypadku przeto nasz podziw byłby tylko aktem hołdu i wypełnieniem obrządku. Któż jednak mógłby powiedzieć, ile w tej Piękności jest prawdziwego piękna, a ile historyczno-socjologicznych procesów? Ba, ba, wiadomo, ludzkość potrzebuje mitów - ona wybiera sobie tego lub owego ze swoich licznych twórców (któż jednak zdołałby zbadać i wyświetlić drogi tego wyboru?) i oto wynosi go ponad innych, zaczyna uczyć się go na pamięć, w nim odkrywa swoje tajemnice, jemu podporządkowuje uczucie - ale gdybyśmy z tym samym uporem zabrali się do wywyższania innego artysty, on stałby się naszym Homerem. Czy nie widzicie zatem, ile najróżnorodniejszych i często pozaestetycznych czynników (których wyliczenie mógłbym monotonnie przedłużać w nieskończoność) składa się na wielkość artysty i dzieła? I to mętne, skomplikowane i trudne współżycie nasze ze sztuką chcecie zawrzeć w naiwnym frazesie, że „poeta, natchniony, śpiewa, a słuchacz, zachwycony, słucha”?
Porzućcie zatem owo cackanie się ze sztuką, porzućcie - na Boga! - cały ten system wydymania jej, wyolbrzymiania; i zamiast upajać się legendą, pozwólcie, aby fakty was stwarzały.
eco91 - brawo za nick, bo rzeczywiście jesteś ekonomicznie wyposażony w intelekt.
Widzę jakiś mega fan Lynch'a same 9 i 10. Czyli Twoim zdaniem nie miewa on słabszych i lepszych filmów ? Tylko poprostu wszystko jest arcydziełem ?
Jak to nie miewa? Ja jego filmy odbieram tak jakby były tworzone dla mnie. Więc jego słabszy film jest dla mnie rewelacyjny, a lepszy arcydziełem. A moja reakcja na twój wpis była niemiła bo mnie uraziłeś. Uwielbiam jego filmy, ale snobem nie jestem. Jestem zwykłym człowiekiem ze swoimi upodobaniami i gustami. I nie obrażam innych tylko za to, że widzą coś, czego nie widzę ja.
a "jesteś ekonomicznie wyposażony w intelekt" to komplement był? czy jak?
kocham ten film! 100/10
a wszyscy się zachwycają, być może dlatego, że jest on naprawdę dobry, być może dlatego, że to wspaniałe kino uniwersalne? nie przyszło ci to do głowy eco91? takie jest moje zdanie. to jest film nie tylko dla fanów twórczości lyncha.
Lynch 10/10
Prosta historia - 6/10 i to tylko z sentymentu dla reżyserza, bo obiektywnie rzecz biorąc film jest na 5/10.
W zasadzie tylko 3 filmy jak na razie mnie ujęły u Lyncha, ale za to jak znakomite: (Lost Highway - 10/10, Blue Valvet - 8/10, Dzikość serca - 8/10); nie oglądałem jeszcze tylko Diuny, Inland Empire i całej serii Twin Peaks. A że wszystkim 10-tek nie rozdaję niech świadczy fakt, że u mnie wśród reżyserów oprócz Lyncha na taką ocenę zasługuje jak na razie jeszcze tylko pięciu twórców (Polański, Scorsese, Forman, Hitchcock, Chaplin), a zdążyłem już poznać w większym lub mniejszym stopniu wielu innych wybitnych.
I nie ma się o co kłócić, bo w "Prostej historii" naprawdę nie ma czym się podniecać, jak tylko tym że reżyserem jest Lynch. Eco ma rację i nawiązanie do Ferdydurke jest jak najbardziej trafne w tym miejscu.
Cieszy mnie Twoja znajomość literatury rodzimej, ale nie sądzę, że PRYWATNE zdanie Gombrowicza na temat sztuki (a wziąć chyba pod uwagę należy również wpływające na nie trendy i przekonania powszechne w kulturze okresu, w którym tworzył - co niewątpliwie zmienia postać rzeczy, bo współczesny człowiek ma ze sztuką i kulturą odmienne doświadczenia, o czym chyba udało Ci się skutecznie zapomnieć) powinno mieć wpływ na moją ocenę tego filmu. Szanuję poglądy pana G., jednak obecnie wielu ludzi uważa, że właśnie "Ferdydyrke" to zbiór bzdur i samozachwyt autora nad pustym słowem. Także... Po Twojej wypowiedzi wnoszę, że to Ty chyba jesteś bardziej zafascynowany nazwiskiem autora, niż faktyczną wartością cytowanych zdań. Jak już też wspomniałam w innym wątku - widziałam ten film zanim dowiedziałam się, kto jest reżyserem, wzruszył mnie pomimo tego i jestem też skłonna wystawić mu dość wysoką ocenę - Lynch czy nie Lynch, film mi się podobał. Być może to Ty powinieneś spróbować oderwać nazwisko reżysera od filmu, który stworzył.
Nie wiem, czemu aż tak zirytował mnie Twój wpis, być może ze względu na fakt, że w 97% nie był Twój. Chętnie natomiast poznam TWOJĄ opinię.
Pozdrawiam.
ZONK. Przepraszam za powyższe, nie chciałam zaczynać dyskusji z kimś, kto uważa "Avatara" za Arcydzieło! światowego kina... (10/10?! TO JEST DOPIERO PRZEROST FORMY NAD TREŚCIĄ!) Przed chwilą zauważyłam, sorry again.
Choć uważam, że post Twój (nieistotne, że cytowany) powinien być zamieszczany na forach poświęconych wielu innym filmom (choćby 'złotej dziesiątki' filmwebu, którą wszyscy się zachwycają bo... bo trzeba?), ale do 'Prostej historii' i jej wielbicieli ma się nijak. Chciałabym poznać Twoje zarzuty wobec tego filmu, może wtedy dałoby się przeprowadzić dyskusję na poziomie. Rozumiem, niepoważne jest ocenianie filmu tylko i wyłącznie przez wzgląd na reżysera, ale patrząc na forum, większość fanów 'Prostej historii' oglądając ją, nie mieli pojęcia, że wyreżyserowana jest przez Lyncha. Poza tym uważam, że film jest pięknie subtelny, spokojny i cichy, a cisza ta mówi więcej, niż nerwowe dialogi w większości dzisiejszych filmów. Dla mnie to taki pięknie namalowana historia człowieka, który zrobił tak wiele, żeby naprawić błędy z przeszłości. Tak więc myślę, że ten akurat film ocenę ma zupełnie adekwatną do treści i samej formy.
A tak do rzeczy- co tak naprawdę krytykujesz w 'Prostej historii'? Niewiele poza cytatem Twojej opinii...
Nie wycieraj sobie gęby Gombrowiczem leszczu.
Też zadam Ci pytanie jak poprzednik, o co konkretnie pijesz do Prostej Historii? Rzucać bezsensownie cytatami to sobie możesz do swoich koleżków z gimnazjum. Jakby nie było to faktem jest że to najbardziej cukierkowy film Lyncha ,jak tytuł sam wskazuje jest to prosta historia, nie zagmatwany kryminał w stylu Mulholand Drive. Bardzo mile byłem zaskoczony tym filmem mimo że oczekiwałem jakiejś makabrycznej psychozy lynchowskiej a dostałem bardzo ciepły film o męskiej przyjaźni.
Jaraj się Requiem dla snu, Space Jamem, Szkołą Uczuć i innym gównem, ale do krytykowania Lyncha a tym bardziej cytowania Gombrowicza jeszcze nie dorosłeś pomiocie.
...no do wyzwisk typu "pomiot", rzeczywiście chyba trzeba być dorosłym. Zwłaszcza jeśli należą się one komuś za swoje zdanie.
"Młodość górna i durna", to z innego klasyka, może obiło Ci się o uszy w poprzedniej klasie.
Z drugiej strony nie czepiajcie się chłopca, sam Alvin mówił przecież, że młodym nie wolno myśleć o starości. Najwyraźniej jakąś naukę jednak z tego filmu wyniósł.
@distantvoice
nie traktuje Twojej cynicznego komentarza/krytyki poważnie, bo oprócz zarzutów opartych o mój wiek, którego możesz się domyślać jedynie po avku, merytorycznie nic nie wnosi.
A czy ty wnosisz? Pierwszy raz natknęłam się na takiego posta w twoim wykonaniu i w takiej formie-o co chodzi z tym cytowaniem? Nie potrafisz napisać własnymi słowami komentarza do filmu, dziecinada...
cha cha cha, a ja się tam zgodzę, na filmie się zawiodłam, bo po Lynchu się spodziewałam czegoś głębszego i ciekawszego niż frazesy o rodzinnym szczęściu. No ale trzeba też uwzględnić fakt, że komuś na prawdę może się podobać taka prostota, która wcale nie oznacza braku zaplecza intelektualnego (jakkolwiek dla mnie to było koszmarnie nudne), zatem klasyfikowanie wszystkich fanów tego filmu jako snobów, też nie za mądre:)
Widzieliście zdjęcie tego kolesia? Widzieliście. Więc okażcie się miłosierni. Tyle w temacie.
Nie wiem w czym problem, eco91 napisał: "Do wszystkich snobów, podniecających się tym filmem z powodu reżysera" i wrzucił trafny cytat. Nie napisał np."Do tych snobów, którym podoba się ten film". Jeśli ktoś jest więc snobem i podnieca się filmem z powodu reżysera to do niego skierowany jest cytat z Gombrowicza.
Smokulec, czyli jeśli mam 20 lat i jestem hip-hopowcem to jestem żałosny?..a jeśli jestem garbaty i jestem po 60ce to też blado wypadam?
"Porzućcie zatem owo cackanie się ze sztuką, porzućcie - na Boga! - cały ten system wydymania jej, wyolbrzymiania; i zamiast upajać się legendą, pozwólcie, aby fakty was stwarzały" - ten fragment idealnie pasuje do twórczości Quentina Tarantino, który zjeżdża po równi pochyłej tak szybko, że trze już gołą dupą o nawierzchnię. Mimo to jednak "dzieło" QT pod tytułem Bękarty Wojny są według Ciebie filmem doskonałym (dostały wszak 10/10), natomiast twórczość Lyncha i powyższy film to chała, którą zachwycają się tylko snoby?
Do diegesise: "Do wszystkich snobów, podniecających się tym filmem z powodu reżysera" - rozkminiłeś to zdanie pod względem logicznym tak trafnie, jak poselska komisja śledcza aferę gruntową.
MYŚLĘ, ŻE OCENIANIE WSZYSTKICH PRZEZ PRYZMAT PARU PRZYPADKÓW JEST NIE FAIR. Ja osobiście widziałam ten film na seansie filmowym u mnie w liceum i dopiero kilka dni temu dowiedziałam się kto jest reżyserem. I to wcale nie kilka dni temu zachwyciłam się tym filmem, ale w momencie kiedy go zobaczyłam czyli jakieś 3 lata temu. Czasami niewiedza tylko nam pomaga, czasem dzięki niej kształtujemy swoje gusta. Ja dziś po wiadomości o reżyserze czyje to samo uczucie co 3 lata temu, czyste piękno :)
Szkoda, że nie jesteś w stanie samodzielnie spłodzić wypowiedzi, a bazujesz na cytacie z G, który g znaczy. Ten film ma się tak do ogólnej twórczości Lyncha jak odcinek ostrego dyżuru do całości Tarantino. Chcesz krytykować reżysera- spoko, ale miejsca Ci się poje...
@Saddam_filmweb + przekor
'Bękarty wojny' podobały mi się to prawda. Jednak nie zachwycam się reżyserem, a traktuje to jako pojedynczy element. Żadnej jego inny film nie dostał ode mnie wyżej niż 7. Czy posługiwanie się cytatami oznacza niemożność pisania w swoim imieniu? Uznałem to za trafny więc go tu wrzucam, ponadto uważam, że jeśli to jest film Lyncha, to mam prawo tu się wypowiadać zarówno o filmie jak i o nim. @smokulec
'Zdjęcie kolesia' no no, jestem pod wrażeniem.
To nie bądź hipokrytą. Oceń sam film. Zakładasz wątek na forum tego filmu, a "Prostą historię" zdajesz się oceniać właśnie przez pryzmat całości filmowych dokonań Lyncha. Masz prawo, ale odnosząc się do TEGO KONKRETNEGO FILMU. Możesz umotywować tak niską ocenę "Prostej historii"? Tylko proszę, skoro jesteś bystry, inteligentny etc. etc. to postaraj się o coś więcej niż "dłużyzny", "nuda", "banalna historia".
Może i nie powinienem się przyznawać, ale to w zasadzie pierwszy film tego reżysera, który obejrzałem. Powody? Mam nadzieję, że fani Lyncha mnie nie zLYNCHują, ale to co wiem o tym reżyserze wystarczy żeby mnie skutecznie odstraszyć od jego produkcji. Nie mam oczywiście na myśli poziomu, jeno specyfikę. Nie mogę się wypowiadać co do tego pierwszego (jw. zaznaczyłem nie znam jego twórczości). Chcę powiedzieć przez to, że bynajmniej nie obejrzałem tego filmu z powodu reżysera. Lubię obejrzeć czasami coś innego, a historia o staruszku na kosiarce jadącym do brata 500km wydała mi się zdecydowanie niecodziennym pomysłem.
Nie jestem zawiedziony. O arcydziele bym tutaj nie mówił, ale film mnie nie nudził. Fabuła przedstawiona w dość powolny sposób, czasami zabrakło mi kilku kwestii, ale z drugiej strony mamy piękne zdjęcia i muzykę. Powiem tyle, że oczy odpoczywają przy tym filmie. Nie dostrzegam w nim żadnych surrealistycznych "Lynchowskich" wzmianek (ble), odnajduję jednak masę emocji i ładnie ukazaną prostotę ludzkiego życia. 8/10.
@ przekor
Nie muszę nikomu udowadniać swojego intelektu, a tym bardziej hejterom z filmwebu oceniającym mnie po avatarze. Zdjęcie było robione z 6 lat temu, a to, że wrzuciłem je na ten portal nie musi znaczyć, że jestem 15 letnim uwstecznionym skejtem siedzącym całe życie na trzepaku z jointem w ryju. Co więcej nie musiałoby to wcale świadczyć o wiedzy danego człowieka. Dyskusja toczy się już jakiś czas, a wcześniej nie podjąłem się próby krytyki tego filmu, i na daną chwile, by nie uprawiać zwykłej erystyki przyznać się muszę, że nie pamiętam dobrze tego filmu. Mam jedynie w pamięci ogólne wrażenie na jego temat - jakie jest? - film był przeciętny. Na tyle przeciętny, żeby nie zaśmiecać sobie nim głowy. Film, w którym gość jedzie przez 1.5h traktorem nie budzi mojej ekscytacji. Uratować mizerną fabułę mogłyby dialogi lub chociaż zdjęcia.
Niestety nie uratowały. Czekam na wyzwiska na poziomie zawartych w komentarzu 'waukorbowy'.
A fakt jest taki, że ten film jest zajebisty. Dawid wielkim reżyserem był, ale to nie ma wpływu na ocenę.
no ta tylko ze ten film tak mi się spodobał ze postanowiłem sprawdzić rezysera a gombrowicz to nie jakaś wyrocznia prawdy absolutnej
Masz prawo do swojego (nie swojego ) zdania, nawet tak długiego....Ale to ani nie zaszkodzi ani nie polepszy opinii na temat tego filmu. Czasem film o prostej historii jest strzałem w dziesiątkę, w świecie gwiezdnych wojen, matrixa, latających sztyletów i innych bzdetów. Niektórych porusza szum trawy, broda zwilżona deszczem i dziadek na kosiarce... i ja się do nich zaliczam. I dobrze mi tak :)