Spodziewałam się czegoś super - opis wskazywał na to, że to będzie film w moim guście, zapowiadał się mieć klimat, jaki lubię.
Jednak było inaczej - film był sztuczny i przerysowany; aktorstwo nienaturalne. Nie mogłam już słuchać po raz kolejny tych samych piosenek, bo scenarzystom nie chciało się skomponować kolejnych utworów zespołów i cały czas wykonywano to samo. O albo kwestia szybkiego sukcesu zyskanego przez beznadziejne granie - śmieszne.
a najbardziej rozwalila mnie scena w której Lawnboy wykrzykiwał swoją miłość do Jah i nawoływał do Rastafari. Bardziej sztucznej sceny chyba nigdy nie dane mi było zobaczyc ;)
Chociaż muszę przyznać że Diane Lane - Corrine Burns, jest przepiękna w tym filmie :D oraz w sumie oglądając film, można poczuć atmosferę lat 80-tych. Sfałszowaną trochę, ale jednak ;)
Ale ogolnie baaaardzo słaby.