Jeden z lepszych filmów, jakie widziałem Każdy kto czuje podobnie wie, co mam na myśli (wydaje mi się, że film czerpie po troszku od Kieślowskiego). Trudno opisać tak kapitalne dzieło - prostymi słowami, więc daruję sobie. Niestety przeciętny widz polski zaśnie po pierwszych 5 minutach projekcji
zgadzam się, dzieła nie da sie opisac, trzeba je po prostu przezyc, a jest co... pieknie refleksyjny, pieknie przegadany ....
Proponuję, więc spojrzenie bardziej uważne na filmy Kieślowskiego, choć zakładam, że oglądanie filmów reżysera, którego twórczość ci się nie podoba jest dość ciężkie. Wspólne: Kieślowski idzie w podobny nurt w swoich dziełach, czyli - refleksja nad życiem, ludźmi, tym co nas otacza (np. Podwójne życie Weroniki). W Czerwonym znamienne są rozmowy prowadzone właściwie przez większość filmu przez dwójkę gł. bohaterów - Irene Jacob i Trintignant'a, choć nie są oni zakochani w sobie (jak w Przed...) to jednak z pewnością zafascynowani, a charakter ich rozmów niezwykle zażyły (w pewnych momentach). Kwestia przypadku, jak spotkanie się dwóch osób w pociągu u Kieślowskiego jest prawie wszędzie widoczna. Zakończenie Przed...- czyli jedno wielkie niedopowiedzenie historii, również podobne do filmów K. (chociażby Biały). No i na koniec, grająca u niego w paru filmach - Delpy także przyciąga skojarzenia. Ale najważniejsze jest chyba klimat jaki panuje w Przed..., który nasuwa się podczas oglądania Kieślowskiego - Wiedyń, inteligentne rozmowy, dwójka ludzi spotykających się przez przypadek...To wszystko razem przypomina mi trochę (nie żeby jakoś nasladowało strasznie) filmy Kieślowskiego. Radzę więc może jeszcze raz zajrzeć do jego dzieł, a może spodoba ci się nie tylko Przed wschodem słońca.