PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=125427}
7,1 88  ocen
7,1 10 1 88
Przejmowanie fabryk
powrót do forum filmu Przejmowanie fabryk

neomarksistowska utopia w pełnej krasie

ocenił(a) film na 9
potzdorf

Mniejsza o szufladkę. Najgorsze, że doskonale funkcjonuje. Strach się bać, co? :)

ocenił(a) film na 8
potzdorf

Żadna utopia! Przecież takie przedsiębiorstwa działają! Nie tylko w Argentynie, co było pokazane w filmie, ale także w Brazylii, Meksyku, Hiszpanii... W latach 1936-37 tego typu zakłady świetnie prosperowały w republikańskiej Hiszpanii. Do tego nierzadko są wydajniejsze niż inne zakłady, oferują niższe ceny oraz przyczyniają się do zmniejszania różnic ekonomicznych, które, niezależnie czy je akceptujemy czy nie, nie służą ani społeczeństwu ani gospodarce, przyznają to nawet liberałowie od Misesa.

revoltramp

jestem liberałem od Misesa i nie potwierdzam. Szef musi być zawsze jeden inaczej wszystko sie rozleci tak jak cytowane przez Ciebie utopijne "firmy" w schorowanej Hiszpanii

ocenił(a) film na 8
potzdorf

Moje odwołanie do rozsądku 'misesowców' odnosiło się do kwestii silnego rozwarstwienia; kumulacja zysków i majątku w niewielu rękach kosztem pauperyzacji większości społeczeństwa nie sprzyja żadnemu sytemowi, kapitalizmowi też nie. Z tego co mi wiadomo monopolizacja i kumulacja kapitału szkodzi wolnej konkurencji i wypacza grę rynkową. Do tego jak mi się zdaje kapitalizm ma na celu bogacenie się ogółu, opierając się na konkurencji i rynku, a nie bogacenie się jedynie wąskiej grupy. To jakieś dziwne wypaczenie od amerykańskiej prawicy broniącej interesów wielkiego biznesu, bo w końcu on ich finansuje. Rodzimi korwiniści jakoś bardzo w nich zapatrzeni, ale zazwyczaj mają około 16 lat i nie bardzo wiedzą o czym mówią.

Szef nie musi być jeden, czego dowodzi chociażby ten film, firmy takie jak Zanon nie tylko się nie rozleciały, ale radzą sobie lepiej niż za 'rządów' jednego szefa. To nie fikcja, tak jest i nie są to jednostkowe przypadki. Ciężko mówić o jakiejś regule jedynie z powodu niewielkiej ilości takich zakładów w stosunku do ogólnej liczby przedsiębiorstw.

To nie tylko przypadek chorej, jak mówisz (zapewne na frankizm) Hiszpanii. W Polsce przed wojną też istniał silny ruch spółdzielczy i radził sobie doskonale, gdyby nie komuniści możliwe, że na kolektywach opierała by się współczesna polska gospodarka.

revoltramp

współczesna gospodarka miałaby się opierać na takiej quasi-spółdzielczości (akurat w filmie to nie spółdzielnie tworzą)? jak sobie wyobrażasz zarzadzanie pkn-orlen spółdzielnią z kolegialnym gronem decyzyjnym? majster, księgowa i ochroniarz mają podejmować decyzje stragiczne? to prowadzi do rozmycia odpowiedzialności. co do tych niewielu firm-eksperymentów to pożyjemy zobaczymy. na razie stary system jest najbardziej wydajnym i sprawdzonym od wieków. eksperymenty to mogą sobie robić firmy 3-osobowe np. informatyków w jednym pokoju a nie normalne firmy produkcyjne

ocenił(a) film na 8
potzdorf

Nie wyobrażam sobie zarządzania Orlenem przez kooperatyw pracowniczy, w przypadku wielkich przedsiębiorstw rzeczywiście byłoby to trudne, jednakże możliwa byłaby jakaś forma samorządu pracowniczego przy zarządzie, złożona z wybieranych przez pracowników delegatów. Ponadto Orlen mógłby spokojnie być państwowy, jako przedsiębiorstwo o znaczeniu strategicznym, choć zdaje sobie sprawę, że w przypadku naszego chorego państwa wszechwładzy urzędników i kierowania się kluczem politycznym przy obsadzie stanowisk kierowniczych byłoby to wysoce nieefektywne. Ale drobne i średnie przedsiębiorstwa jako kooperatywy? Jak najbardziej. Wielkie korporacje można podzielić na mniejsze, poprawiłoby to konkurencję, co pozytywnie wpłynęłoby na stan kieszeni konsumentów no i na jakość produktów/usług. Tego typu przedsiębiorstwa mogłyby swobodnie wymieniać się na wolnym rynku, taka własność ograniczała by wzrost rozwarstwienia; a i wolność gospodarcza zostałaby zachowana. Uspołecznienie nie musi oznaczać nacjonalizacji, nikt nie powiedział, że Marks miał na myśli upaństwowienie wszystkiego, to już dopisali za niego inni.

revoltramp

a wojsko? ;) wojskiem też ma dowodzić na froncie kooperatywa żołnierska?
nawet mało rozgarnięci chłopcy wśród bawiących się na podwórkach w wojnę doskonale wiedzą, że wodzem naczelnym jednej armii może być tylko jedna osoba.. jeden generał, co najwyżej można się wymieniać przed zaczęciem strzelaniny ale hierarchię trzeba ustalić najpierw i się jej trzymać. grupa, którą dowodzi "kolektyw" będzie się kłócić i przekrzykiwać a konkurencja w tym czasie przejmie im "bazę" :) A piłka nożna? Twierdzisz, że zamiast trenera/kapitana drużyny miałby decydować kolektyw 11-osobowy? Chyba chwytasz analogie?
W ogóle mnie nie przekonujesz, używasz modnych pojęć-straszaków "wielka straszna koroporacja" ale z pewnością żadnej nie poznałeś od środka. chyba, że na najniższym stanowisku i stąd ten resentyment. chcesz dekretować nowe porządki społeczne by "zachowana byłą wolność gospodarcza"(!?!!). Załóż firmę i pozarządzaj nią (na poważnie) kolektywnie z pracownikami, zobaczymy jak długo ta zabawa potrwa.

ocenił(a) film na 8
potzdorf

Widzę, że nie do końca zrozumiałeś. Nigdzie nie wspominałem o oparciu na tych zasadach wojska ani w ogóle całego życia społecznego. Są pewne dziedziny służące dobru ogółu (np. służba zdrowia, edukacja) czy zachowaniu i działaniu instytucji państwa (np. wojsko, policja, administracja), które powinny pozostać państwowe. Jak funkcjonuje w praktyce demokracja w armii zaobserwować można chociażby na przykładzie milicji z czasów hiszpańskiej wojny domowej.

Nie rozumiem zupełnie przykładu z piłką nożną. Trener nie odpowiada przecież za zarobki piłkarzy, a kolektywna własność ma służyć wyrównywaniu różnić w dochodzie. Do tego dotyczy raczej tych względnie mało zarabiających, a piłkarze, przynajmniej pierwszoligowi, na kłopoty finansowe raczej nie narzekają. Chociaż zdarzają się sytuacje, gdy nie wypłaca się pensji, a kluby upadają z powodu złego zarządzania lub wręcz malwersacji zarządów. Dlatego jestem w stanie wyobrazić sobie kluby będące kolektywami: piłkarzy, trenerów, reszty kadry pracującej z piłkarzami, wreszcie zarządzających menadżerów. Jak pokazuje przykład filmu, płace wewnątrz kolektywu można różnicować, w zależności od zadań. Chodzi o grupową własność i demokratyczne decydowanie, co wyrabia odpowiedzialność i utrudnia nieuczciwość, choć przyznaję, że jest to trudniejsze w praktyce od zarządu jednoosobowego, ale czy ludzie są tylko i wyłącznie leniwi i wygodni? Myślę, że Twój argument z klubem piłkarskim jest chybiony.

Nowych porządków społecznych nie chcę dekretować. Nie chodzi o jakąś nową dyktaturę proletariatu i narzucanie wszystkiego odgórnie. Jak uczy historia i zwykła logika, nic na siłę. Proces uspołecznienia musi się dokonać oddolnie i dobrowolnie. Ludzie muszą się zorganizować, a żeby zaczęli potrzebna jest edukacja, stąd wiele pracy przed nami. Nie wiem czemu dziwisz się mojemu zdaniu o zachowaniu wolności gospodarczej. Wbrew stereotypowi o ludziach z lewej strony, niewielu jest za gospodarką centralnie sterowaną. Nie ma lepszego rozwiązania niż wolny rynek, jednak nie w takiej formie jak wyobrażają go sobie neoliberałowie. Nie pisałem o ‘wielkich strasznych korporacjach’, to już Twoje stwierdzenie, jedynie o podziale wielkich przedsiębiorstw na drobniejsze, co sprzyja konkurencji i wolnemu rynkowi, o czym zapewne wiesz. Kapitalizm monopolistyczny niewiele ma wspólnego z wizją przedstawicieli klasycznego liberalizmu. Dlatego dziwi mnie takie przywiązanie rodzimych ‘misesowców’ i ‘friedmanistów’ do tych ogromnych molochów, korzystających z różnych przywilejów, jak wielkie ulgi podatkowe, podczas gdy drobni przedsiębiorcy nie mogą się przebić, bo rynek zdominowany jest przez gigantów, a utrudnienia tak liczne, że rezygnują już na początku drogi.

Odnośnie Twojego drugiego postu (odpowiem łącznie, by nie utrudniać dyskusji) myślę, że mylisz pojęcia. Wydaje mi się, że utożsamiasz związki zawodowe z samorządem pracowniczym. Związki zawodowe nie pochodzą z wyboru (choć ich kierownictwo owszem), ale są tworzone przez tych, którzy do nich wstępują. Równocześnie w niektórych zakładach funkcjonują pewne formy samorządu (w postaci rad pracowniczych), które tworzone są przez przedstawicieli działających w zakładzie związków, jednakże w przypadku braku takowych, mogą być utworzone po prostu przez pracowników. Oba te pojęcia nie są tożsame. Ponadto samorząd pracowniczy w Polsce nie ma żadnego realnego wpływu na politykę zakładu czy przedsiębiorstwa. Stanowi, posługując się dawną nomenklaturą, swego rodzaju ‘pas transmisyjny’ od kierownictwa do pracowników, np. przekazując decyzje o zmianach w polityce płac czy zatrudnienia. Jednakże szersza forma samorządu pracowniczego funkcjonuje w niektórych państwach skandynawskich i np. Szwedzi bardzo sobie te rozwiązania chwalą. Zgodzę się jednak z Tobą, że współczesny stan związków zawodowych w Polsce (i nie tylko, to szerszy problem) daleki jest od pożądanego. Ich skostnienie, formalizacja i wręcz ‘feudalizacja’ idzie w parze z brakiem efektywności w reprezentowaniu interesu pracowników. Instytucja ta wymaga głębokiej reformy, tak by związki rzeczywiście broniły praw wszystkich pracowników (nie tylko członków związku), by zaczęły znowu sprawnie działać, zamiast być jedynie przechowalnią nierobów i pasożytów. Jak powinien wyglądać związek pokazuje chociażby przykład pierwszej Solidarności. Wspólne działanie we wspólnym interesie wyzwala w ludziach niebywałą energię, nawet w niesprzyjającym otoczeniu. Jednocześnie trzeba sobie uświadomić, że inercja współczesnych związków i ich praktyczna nieobecność w sektorze prywatnym jest absolutnie na rękę pracodawcom i posiadaczom kapitału, których interesy jak zawsze reprezentuje władza państwowa i klasa polityczna. Stąd bez działań oddolnych nie ma co spodziewać się szybkich zmian w stanie związków zawodowych.

revoltramp

w dużych i średnich firmach istnieją takie grona doradcze złożone i wybierane przez pracowników. nazywają się one związkami zawodowymi. najczęściej przeradzają się w kliki szantażujące zarządy i służące cynicznym działączom do wybicia się do swiata polityki.