Tak sobie myślałem, żeby recenzję napisać, ale do głowy przychodzilo mi tylko "ale gówno, ale gówno, ale gówno, ale gówno". Rozmyśliłem się i po prostu dalem 1.
Nie przesadzajcie. Oczywiście, że to kiepski film, ale nie jest to wina ani scenarzysty (przecież scenariusz był dobry), ani reżysera (aktorstwo i inne elmenty na poziomie). To pastisz, a nie typowy horror. Jedyne, co można nazwać dużym minusem to komputerowo zrobione wilkołaki. Zwykła charakteryzacja wystarczyłaby. I właśnie przez to ten film został rozłożony na łopatki. Jednak 5/10 należy mu się.
5/10? Too much... Daję 2/10 i to tylko wtedy, kiedy jedno oko się zamknie, a drugie przymknie ;). Okropny film, lekko mówiąc.
A w scenie, kiedy pies zamienił się w wilkołaka dostałam nagłego ataku śmiechu...
To przez te okropne efekty specjalne. Gdybym patrzył tylko pod ich kątem, też pewnie dałbym 2/10. Poza tym to jest pastisz, więc czasami humorystyczne miały rację bytu. Pozdrawiam.
Pewnie masz rację, ale film i tak nadaje się do jednokrotnego obejrzenia i to tylko wtedy, kiedy nie wie się o czym jest...
Pozdrawiam również :)
Ależ panie Myers! A co z tego, że pastisz? O ile dobrze pamiętam ze szkoły, pastisz to coś podobnego naśladownictwu. Co (kogo?) naśladuje "Przeklęta"? Jaki ma to cel? Dostarczenie rozrywki? Ma rozśmieszyć czy przestraszyć? Mnie nie bawił, a tym bardziej - o zgrozo! - nie przyprawiał o dreszczyk emocji. No, może jak przychodziło mi do glowy "szlag, po cholerę ja to oglądam w ogóle...", to faktycznie czułem emocje, ale chyba nie o to chodziło Cravenowi.
Mówisz (nie dosłownie oczywiście), że nie zrozumieliśmy filmu. Więc uprzejmie proszę: wytlumacz mi, o co w "Przeklętej" chodzi, bom tłuk i głąb chyba.
Nie przypominam sobie, żebym napisał coś w stylu "Nie rozumiecie tego filmu".
Każdy film tego typu ma na celu dostarczenie rozrywki. Nawet jeśli to jest przerażający horror. Strach również daje nam rozrywkę. Oczywiście, że "Przeklęta" nie straszy, ale miała tego robić. Miała po prostu dostarczyć widzowi rozrywki w inny sposób, trochę rozbawić, a trochę trzymać w napięciu. Ja nie bronię tego filmu, ale reżysera i scenarzystę. Bo to, co sprawiło, że film był niewypałem, to efekty specjalne. Taki wilkołak nie ma szans wystraszyć widza. Ale to już wina producentów i ludzi od efektów specjalnych.
"Co (kogo?) naśladuje "Przeklęta"?" Dobry pastisz to taki, który naśladuje inne filmy, ale dosłownie ich nie kopiuje (jedynymi wyjątkami są filmy Quentina Tarantino i Briana De Palmy, ale to już inne sprawa). Zauważyłem, że "Przeklęta" najbardziej naśladuje "Amerykańskiego wilkołaka w Londynie". Widać to przede wszystkim w scenie w kinie przy końcu.
No cóż, tobie film się nie podobał. Masz do tego prawo. Ja również czułem spory niedosyt, ale na pewno nie dałbym temu filmowi 0 czy 1. Scenariusz był średni, ale na pewno nie kiepski. Reżyseria dobra, podobnie jak aktorstwo (z wyjątkiem Joshuy Jacksona, który jak zwykle zagrał średnio). Dlatego moim zdaniem film zasługuje przynajmniej na 4/10.
Pozdrawiam.
Co do tego, że to był pastisz nie jestem wciąż przekonany. Po Twojej wypowiedzi nawet skłaniałbym się, żeby nadać mu etykietkę parodii. Niestety zupełnie nieudanej, bo bardziej żałosnej niz zabawnej. Mnie scena z wystawianym fuckiem nie rozbawiła, skryty homoseksualizm kapitana drużyny zapaśniczej tym bardziej. Skoro jednak film bawił (wypowiedź bornstubborna jest świetnym przykładem), to może rzeczywiście źle do niego podchodzę? Ciągle mnie jednak irytuje, że "Przeklęte" była wyśmiewana a nie rozśmieszała. Jeżeli jednak o to chodziło Cravenowi, to w porządku. Dla mnie "Przeklęta" to film żałosny, zupełnie mnie nie bawił ani nie śmieszył, ale to już kwestia poczucia humoru, a o nim sie chyba nie powinno dyskutować, prawda? Pozdrawiam
Spoko ja bylem na tym z dziewczyna, usmialismy sie ostro, ta scena z psem wilkolakiem lub wilkolak wystawiajacy srodkowy palec to juz klasyka;) 5/10 za dobra rozrywke, poza tym to typowy nastolatkowy horror. Nie zmienia to jednak faktu, ze mi na serio poprawil humor. Pozdrawiam :)