Gorąco polecam seans na wyjątkowe okazje :)
Urodziny, imieniny, Walentynki itd.
Wstęp z przymrużeniem oka, ale jeśli komuś będzie brakowało pomysłu na spędzenie wyjątkowego wieczoru to ten film gwarantuje stworzenie dobrego klimatu. Jest mądry, budujący, okraszony momentami świetnym humorem.
DIALOGI.
Twórca dialogów żongluje porównaniami, ciętym ripostami, cytatami, zwłaszcza w wydaniu pana nauczyciela. To rzadkie w ostatnich latach uczucie, że widz nie jest traktowany jak idiota. Tu nie ma przebacz. Błyskotliwe riposty i cytaty sypią się błyskawicznie i trzeba zachować czujność, aby uchwycić każdy smaczek.
KLIMAT.
Udana stylizacja na lata 70. Nie tylko w obrębie scenografii, ale przede wszystkim w sposobie filmowania i budowania nastroju.
Humor jest tu zręcznie przeplatany sytuacjami pobudzającymi do refleksji.
BOHATEROWIE.
Barwne, wyraziste kreacje.
Każda postać prowadzona interesująco, pozbawiona czarno-białych schematów, pełna różnych odcieni.
Tu na szczególne uznanie zasługują zarówno Paul Giamatti, który stworzył świetną postać nauczyciela, jak i Dominic Sessa, grający ucznia.
FABUŁA.
Nie chcę zdradzać za wiele.
Osobom, które jeszcze nie widziały filmu, sugeruję, aby nie czytały następnych zdań :)
W warstwie fabularnej przewija się sporo istotnych kwestii.
Losy bohaterów bardzo ciekawie są przeplatane.
Mnie urzekł finał.
Od początku poznajemy nauczyciela, sypiącego cytatami z mitologii czy porównaniami do sytuacji z historii starożytnego Rzymu i Grecji.
I oto nasz niepozorny, początkowo antypatyczny bohater, facet pełen wad i niedoskonałości, podejmuje decyzję rodem z greckiego dramatu. Mógł tego nie robić. A jednak dla dobra innej osoby podjął dramatyczną decyzję, tragiczną w skutkach dla niego samego.
Niczym Antygona pogrzebał swe dotychczasowe życie i jak Odyseusz wyruszył w nieznane.
Samym sobą udowodnił sens własnych słów, sens poznawania starożytnych tekstów i historii.