can't you even dream the whole dream?
wczesne siedemdziesiąte zmyślnie uziarnione pod ówczesną modłę robią niejakie wrażenie, acz fabułka w nie wtopiona raczej bez zaskoczeń.. prosto historia zdrapywania kolejnych warstewek ugorsetowienia w poszukiwaniu tego co wspólne wszystkim jak bezpodstawnie mniemam - tak zwanego człowieczeństwa.. z celowym jak sądzę pominięciem kluczowych momentów większej historii obecnej gdzieś tam wprawdzie, acz hen, hen, daleko, w formie skrótu, migawki, łez matki, detalu (zdjęcie chłopca przypomni o rewolucji ho szi mina, okładka zap komix zaprojektowana przez crumba przypomni o rewolucji tima). każdy z bohaterów na tak zwanej tyłówce wiedzieć będzie o sobie więcej niźli na czołówce - jarzeniówa się rozjarzy, spłyną makijaże, zapadną decyzje takie bądź owakie albo całkiem inne. co było przekleństwem stanie się błogosławieństwem, i tak dalej, i tak dalej..
sympatyczny czasoumilacz cinematograficzny do dzisiejszego obejrzenia i jutrzejszego zapomnienia jak bezpodstawnie mniemam.