Gdyby ktoś próbował nakręcić film science fiction pod koniec XVIII wieku
...wyglądałby właśnie tak.
Z małymi wyjątkami oczywiście, jak te 'rakietowe' wstawki z czasów współczesnych.
Kilka wątków zachwyca.
Szczególnie ten w brzuchu potwora gdzie pojawia się nagłe zwątpienie i znużenie życiem, a potem cudowne gwałtowne, wstrząsające przebudzenie i ozdrowienie dzięki małej dziewczynce. Przepiękny, symboliczny motyw. Jeden z lepszych i poruszających w całym kinie, w filmach jakie widziałem.
Scena tańca z Amorami - świetna.
Ogólnie bardzo teatralny i baśniowy film, sen przeniesiony na ekran.
... i aż żal, że się skończył.
PS: Czy tylko ja mam wrażenie, że te dwie aktorki to ta sama osoba, tylko w innym czasie?