Jeśli się decyduje nakręcić midquel do czegoś tak doskonałego i zamkniętego jak serial z 1983, to powinno się zadbać o to, żeby był spójny z tym serialem. Fakt, że trzeba oddać sprawiedliwość scenografom, kostiumologom i samym aktorom - którzy choćby nie wiem jak dobrze grali, zawsze będą porównywani do swoich pierwowzorów, przez co wypadają blado na ich tle... Chamberlain jako jedyny element łączący oba seriale w midquelu jest...za stary. O ile w serialu z 1983 dawał radę jak młody ksiądz około trzydziestki, mimo że aktor miał wtedy prawie 50 lat - ale w końcu to Chamberlain - to jednak w midquelu, gdzie powinien być po 40-tce, wygląda na swoje ponad 60 lat, raczej na ojca Maggie...
Najbardziej jednak kłują w oczy rażące braki spójności:
- w pierwszym serialu, po tych 19 latach Ralf przyjeżdża do Droghedy i mówi, że go nie było tu 20 lat - co całkowicie przekreśla wydarzenia z "Missing years",
- również wtedy zapoznaje się z dziećmi Maggie, a do Jessie mówi, że jak ją ostatnio widział, to go obsikała (jako niemowlak),
- Maggie powiedziała Ralphowi, że od ich upojnego pobytu na wyspie nie wróciła do Luke'a - w "Missing years" była z nim nawet w ciąży,
- Dane zdecydował się zostać księdzem po tych 19 latach i to było zaskoczenie dla wszystkich - w "Missing years" o niczym innym nie mówi,
- Luke przyjechał do Droghedy, bo dowiedział się, że ma syna - od kogo? Maggie uciekła z dzieckiem na ręku i nikomu nie powiedziała o drugiej ciąży,
- gdzie jest Jack jeden z dwóch braci Maggie, którzy zostali w Droghedzie? Gdzie są Pete, Judy?
- Fee z wycofanej, zadumanej i powściągliwej kobiety nagle stała się roześmianą i roztrajkotaną babcią,
- Maggie była bardziej temperamentna, harda, tu jest jakaś taka mdła...
- w serialu z 1983 stałym elementem krajobrazu był kondukt pogrzebowy, pokazujący kruchość życia - dlaczego nie było pogrzebu Franka, skoro wiemy, że został pochowany w rodzinnym grobowcu?
- dlaczego nie ma słowa o Rainerze, który jako młody żołnierz poznał się z Ralfem podczas wojny?
Nie wiem, co kierowało twórcami, żeby nakręcić midquel. Pewnie kasa. Poza plenerami wyszło słabo i dziwnie.
"Ptaki ciernistych krzewów" można oglądać na okrągło, "Missing years" wystarczy raz, a i to niekoniecznie.