Podobało mi się w tym filmie konstruowanie napięcia. Reżyser buduje niepokój praktycznie bez przerwy, nawet w niepozornych scenach. Przykładem może być niechęć matki Mitcha do Melanie. Postawa kobiety sprawia, że bohaterka czuje się niepewnie w jej towarzystwie, tym bardziej, że nie wie z czego ta niechęć wynika. Gościnna kolacja jest tego przykładem. Nawet słowne droczenie się między sobą dwójki głównych bohaterów można odbierać jako element budowania napięcia - rozmowy takie są nieprzewidywalne i można je porównać do stąpania po polu minowym, nigdy nie wiadomo w jakim kierunku się potoczą. Takich przykładów jest dużo więcej lecz jest to oczywiście tylko wprowadzenie do właściwego tematu budowania napięcia - ataków ptaków - który podnosi je odpowiednio wyżej.
Nie podobała mi się za to gra aktorów, i zachowanie postaci które odtwarzali. Taki typowo amerykański styl bycia wyjątkowo mnie irytuje. Pierwszy z brzegu przykład: Wchodzi Mitch do sklepu zoologicznego nienagannie ubrany, tak samo nienagannie idzie, i błyskotliwie rozmawia. Jakby każdy jego gest czy słowo były przemyślane i kalkulowane. Nie ma w tym nic ze spontaniczności i naturalności. Jest to wprawdzie domeną wielu filmów amerykańskich (widocznie mają taką szkołę aktorską), jednak w "Ptakach" był widoczny szczególnie.
Również scenariusz, zwłaszcza w pierwszej części filmu jest bardzo naciągany i nieżyciowy.
Wady te sprawiają, że film jest banalny i mimo mistrzowskiej budowy akcji otrzymuje 5/10.