Niby to już ponad 60 lat, a i tak nie powiedziałbym, że jakoś znacząco się postarzał. Oczywiście, zależy czego ktoś w danym filmie szuka... dla mnie był to naprawdę przyjemny seans i myślę, że każdy coś dla siebie, mimo upływu lat, znajdzie. Wiadomo, że animacja ptaków dzisiaj może prędzej rozśmieszyć i film nie robi takiego wrażenia jak w dniu premiery (wówczas był nawet nominowany do Oscara za najlepsze efekty... Ale mimo tego i tak niektóre sceny potrafiły być dla mnie, o dziwo, emocjonujące. I mowa tutaj o tych końcowych scenach kiedy ptaki atakują dom głównej bohaterki. Niekiedy wygląda to komicznie, a i tak robi wrażenie. Myślę, że w dzisiejszych czasach tym bardziej "The Birds" powinno się docenić. Podobał mi się ten klimat nadmorskiego miasteczka, podobali mi się bohaterowie i ich gra aktorska (piękna Tippi Hedren). Podobały mi się niektóre zapadające w pamięć ujęcia. A samo zakończenie tej historii było idealne. Gdybym oglądał film z tej dekady, to przeczuwałbym, że ta historia skończyła by się w jakiś błahy, oczywisty sposób. Tutaj dominuje niedopowiedzenie, to słodkie niedopowiedzenie... Ostatnie ujęcie jest kapitalne i dla mnie tylko podkreśla niepodważalną jakość tego filmu. Myślę, że to film, z którym każdy powinien się zapoznać, o ile oczywiście jeszcze tego nie zrobił. Moja ocena: 9/10.