Ptaki Hitchcocka to już klasyka kina, ale po jego obejrzeniu nasunęło mi się kilka spostrzeżeń/pytań. Po pierwsze wydaje mi się, że film jest trochę przegadany (chodzi mi o pierwsze 40 minut). Po drugie Hitchcock ostatecznie nie wyjaśnił dlaczego ptaki zaczęły atakować(!!!). Myślę, że jest to poważna skaza w filmie. I last but not least, film kończy się w momencie, gdy panna Daniels jest odwozona do szpitala(?), w momencie według mnie nie odpowiednim, gdyż po obejrzeniu czułem się jaby film urwał się i ostatecznie nie wiem się jak to wszystko się skończyło (może tak miało być?). Moja ocena 8/10.
Taki był pomysł Hitchcocka- film miał trzymać w napięciu nawet po wyjściu z kina. Straciłby dużo ze swojego uroku gdyby zakończył się happy endem. A ostatnia scena z ptakami siedzącymi wszędzie aż po horyzont jest niesamowita- przytłaczająca, budzi lęk. To ujęcie prosto z sennego koszmaru. Uwielbiam ten film.