Że jako widzowie 21. wieku mamy ogromne wymagania. Film kręcony ponad czterdzieści lat temu nie może się równać z współczesnym kinem grozy ani budowaniem napięcia, ani efektami specjalnymi. Jak na produkcję z lat siedemdziesiątych zasługuje na najwyższe uznanie i muszę przyznać, że mi się podobał. Jedynym mankamentem, a mankament to wielki jest brak muzyki. I tego nie mogłam przeżyć oglądając to wczoraj. Wszystko pięknie, ale żadnej ścieżki dźwiękowej. DLACZEGO, pytam? DLACZEGO? W momentach desperacji sama nuciłam jakieś melodie. Pierwszy raz oglądałam film bez muzyki i muszę przyznać, że w przypadku kina słynna sentencja "od muzyki piękniejsza jest tylko cisza" nie pasuje :).
również oglądałam go wczoraj i w niektórych momentach ciszy zaczęłam podejrzewać, że telewizor mi szwankuje. :) Zaczęłam pogłaśniać, żeby chociaż słyszeć kroki bohaterów, bo chwilami cisza faktycznie była nie do zniesienia. Ale ogólnie film dobry, być może nie jestem jednak obiektywna, bo osobiście uwielbiam kino lat '60 i '70
Nie zgodzę się z Tobą.
Fakt, standardy się podniosły i "Ptaki" nie są obecnie w stanie w pełni usatysfakcjonować widza, jednak po pierwszym ataku napięcie budują bardzo umiejętnie.
Gorzej już z efektami specjalnymi. Oczywiście, efekty nie tworzą wielkiego kina, ale pomagają w jego tworzeniu. Nie są tutaj one zbyt dobre (jak na obecne standardy) i raczej budzą ambiwalentne odczucia.
Natomiast to co mi się najmniej w filmie podobało, to zbyt otwarte zakończenie. Potrafi zirytować widza. :)
Hitchcock powienien po raz kolejny skorzystać z pomocy swojego genialnego kumpla Bernarda Hermanna - może to uratowałoby ten film - koleś tworzył kapitalną muzykę do thrillerów - stworzył nieśmiertelne motywy z "Psychozy" czy "Cape Fear", a w Ptakach sam obraz, przynajmniej dziś, nie był w stanie wywrzeć na mnie żadnego napięcia.
Nie zapominamy, nie zapominamy...
Oczywiście, trzeba brać poprawkę na to, kiedy film był kręcony i jakie wtedy były możliwości techniczne. I mimo tego muszę przyznać, że scena, kiedy rozlewa się benzyna i wybucha pożar zmroziła mi krew w żyłach.
Ogromny plus za fabułę. Z dzisiejszymi możliwościami, taki scenariusz można by zrealizować w taki sposób, że bym wymiękła po kilku minutach ;)
A brak muzyki... hmm, mi też ta cisza momentami przeszkadzała. Nieprzyzwyczajona do takich filmów, parę razy byłam przekonana, że to z telewizorem jest coś nie tak ;)
tak film wydawał się nieco sztuczny no ale taka była wtedy technika i nic na to nie poradzimy, mimo tego jak na tamte czasy to film robi wrażenie, mnie najbardziej utkwiła w pamięci scena uciekających dzieci ze szkoły i atakujących je ptaków
Królik Pudding, Herrmann pracował przy tym filmie również. Stworzył te przeraźliwe odgłosy ptaków, a raczej zajmowął się ich przetwarzaniem ;)