A to dlatego , że przy każdej ekranizacji książki (jakiejkolwiek) pojawiają się komentarze "film słaby , beznadziejny nie dorównuje książce" , jasne cholera że nie dorównuje . Żadna ekranizacja nie ma szans w porównaniu do książki , ale to nie zmienia faktu że takie filmy są naprawdę dobre (oczywiście nie wszystkie).
zgadzam się co do szlaku:P
a co do ekranizacji to rzeczywiście filmy mają bardzo nikłe szanse, a wręcz prawie ich nie mają. wiadomo, że film powinien trwać tyle i tyle, że nigdy nie trafi się w wyobrażenia wszystkich odbiorców itp, itd, ale jednak niektóre filmy tak znacznie odbiegają (nawet nie fabularnie!) od założeń książki, że mnie też czasem szlag trafia... ważne jest żeby przede wszystkim uchwycić klimat książki i zarys charakterologiczny postaci. fabuły się w 100% nigdy nie odwzorowuje, głębi książki również...
(ja tu pitu, pitu, a Ptasiek jeszcze nie obejrzany. chyba nie powinnam się wypowiadać w ogóle...:P ale szczerze mówiąc po prostu się boję, bo bardzo lubię tę książkę... ostatnio obejrzałam najnowszą wersję Wichrowych wzgórz i boję się sięgać po kolejną ekranizację... choć przyznam, że widziałam kilka całkiem niezłych. nie ma reguły:)
Ojciec Chrzestny jest godną adaptacją, dorównującą książce. Władca Pierścieni osiągnął nawet większy sukces, niż książka. Ziemia Obiecana została powszechnie doceniona jako ekranizacja.
Ptasiek... no cóż... nie był zły, ale widać tu wpływ Hollywood na zmiany w materiale.
Coppola dokonał selekcji wątków i chwała mu za to.
Historie o operacjach gardła i... plastyce pochwy trzeciorzędnych bohaterów były naprawdę zbędne.
Film (dwie pierwsze części) jest wielki, książka - tylko dobra.
Jest BARDZO WIELE przykładów ekranizacji, które są nie tylko dorównują ale i często są zdecydowanie lepsze od książek na podstawie których powstały (np. francusko-RFN "Najważniejsze to kochać, 1975" lub polski "Panny z Wilka"). Ale to inny wątek.
Jest wiele ekranizacji lepszych niż książka.Chociażby "Misery","Forest gump","Cienka czerwona linia" czy "Obcy: 8 pasazer nostromo"
Książki to gnioty aż dziw bierze jak z tak słabej lektury zrobiono tak genialne filmy.
Misery nie była jeszcze taka zła,ale film i tak o klasę lepszy.
A jak Cię trafia "szlak" to idź na spacer,ochłoń i nie czytaj takich komentarzy.Szkoda nerwów.
Nie zgodzę się w 2 przypadkach - Misery mimo że "oskarowa" do pięt nie sięga genialnej książce - jednej z najlepszych powieści Kinga - to moje zdanie subiektywne jako wielbiciela zarowno kina, jak i książek, obiektywny zaś zarzut to fakt że Obcy nie jest ekranizacją książki - powieść Alan'a Dean Foster'a powstała PO premierze filmu, na podstawie jego scenariusza...odautorska była trylogia Obcy: Mrowisko, Azyl, Wojna samic Steve'a Perry - i aż żal bierze że nie posłużyła jako podstawa scenariusza kontynuacji Aliens, czyli Obcy - decydujące starcie zamiast gniotów Finchera i Jeuneta, podobnie jak "trylogia Thrawna" nie została nigdy zekranizowana...
P.S. co do Forresta - pełna zgoda - powieść srednia - film ARCYDZIEŁO, co do "cienkiej" polemizowałbym - jedno i drugie ma plusy i minusy...
Cóż - o gustach się nie dyskutuje - mnie zachwyciła powieść, film nie do końca spełnił moje oczekiwania w chwili premiery, po latach, przez sentyment czasami do niego jednak wracam
Moim zdaniem Wharton jest przereklamowany. OK, wiem, że ma wielbicieli, więc rzeczywiście - kwestia gustu, ale moim zdaniem zdobywa to uwielbienie, jadąc (bardzo sprawnie, przyznaję) na efekciarstwie. Mnoży "metafory", a czytelnik naiwnie łyka taką miksturę i jeszcze się oblizuje.
Czy naprawdę żeby opowiedzieć ładną, ale prostą w sumie historię dwóch chłopaków, z których jeden ma problem z dominującym, głupim, brutalnym ojcem oraz z opanowaniem agresji, a drugi - z dominującą, wredną matką oraz niejaką hmmm... nerdowatością, potrzeba odwoływać się do takich chwytów jak... zoofilia i (tania) psychoanaliza piłek bejzbolowych? Albo żeby (znowu, znowu, znowu...) opowiadać cośtamcostam o wolności?
Parker, bazując na książce (z jej wadami i zaletami) robi świetny, subtelny, dojrzały artystycznie (zdjęcia, obsada i prowadzenie aktora...), świetnie zbalansowany film. Parker potrafi - vide "Harry Angel".
to ja do tematu udanych ekranizacji książek dorzucę:
chłopiec w pasiastej piżamie - film ciekawszy niż małych rozmiarów książeczka
fight club - jeśli nie lepszy niż książka to napewno na tym samym poziomie, świetnie oddaje brudny klimat oryginału :)
Moim zdaniem nie można porównywać ekranizacji z książką. To są odrębne byty, kierują się innymi prawami, inne środki wyrazu itp. I niektórzy piszą, że film słaby, bo nie dorównuje książce - a czy gdyby nie był ekranizacją a scenariuszem oryginalnym to byłby już dobry?
Rozumiem Twój gniew, ale... też nie masz racji:):):)
Mamy tu przykład (nie jest odosobniony) filmu lepszego niż książka.
Dobra adaptacja to właśnie ADAPTACJA, nie ILUSTRACJA.
Mam dokładnie,tak jak ty. Książka i Film to zupełnie inne medium. Książka ma np. 500 stron,a film trwa średnio niecałe dwie godziny. Siłą rzeczy operuje skrótem,jest interpretacją książki,a nie jej powieleniem. Fakt,ze czasem gorszą,a czasem lepszą interpretacją,ale to i tak bez znaczenia,bo dany film powinno się oceniać wyłącznie indywidualnie. Dla mnie najlepszym przykładem idealnej interpretacji książki jest "1984" Orwella-ksiazka nieprzekladalna, a jednak "1984" Michaela Radforda ,to świetny film,doskonale oddający ducha powieści.