Jak myślicie, czy Vincent i Jules mogli być aniołami?
Zajmowali się przecież duszą Marsellusa (zakładając, że to to ona była w walizce).
Poza tym spotkał ich cud: gdy strzelano do nich, kule ich ominęły.
Jules wierzył, że to cud, Vincent uważał to za przypadek. To tak jakby zdradził Boga i przestał wierzyć w jego moc.
Po tym wydarzeniu Jules postanowił odejść z branży, uznał to za znak. Vincent to zlekceważył, czego efektem była jego śmierć.
Acha, to jak ktoś nie ma skrzydeł i aureoli to nie może być aniołem, nawet w przenośni.
Co jak co ale wątpie by Tarantino chciał przedstawić nam anioła pod postacią płatnego mordercy (nawet w przenosni). Każdy może znalezdz przynajmniej jeden argument żeby zacząc inaczej interpretować ten film i szukać przesłania. Słyszałem dużo teorii na temat tego filmu (ale byly one przyziemne) ale nigdy nie wpadłbym na taki pomysl (i to nie jest komplement). Czyli po obejżeniu Pulp Fiction wyciągnąłeś z niego wniosek, że występują w nim istoty boskie ? Jesli by pojsc twoim tokiem myslenia to raczej uważałbym ich za wysłanników diabła. Świadczyć mogą o tym czyny i profesja. Nie zauwazyles może zauważyłeś jaki był kod do walizki Marsellusa?
Pozatym kazdy ten film interpretuje inaczej . W jednym z wywiadów przeprowadzonych w radiu, jednem ze sluchaczy zapytał Tarantino co było w walizce. Ten odparł że jest tam wszystko co widz sobie wyobrazi. Czyli masz tu wprost powiedziane: samodzielna interpretacja.
Tarantino zrobił to pewnie dlatego, żeby dochodzić do refleksji i dążyć do punktu wyjścia ;)
Więc trochę się cofając, może nie byli aniołami, ale dano im szansę na odkupienie się. Jules ją wykorzystał, Vincent nie.
I spotkała go kara za to że nie wykorzystał szansy...nie czaje tego że każdy czegoś się doszukuję w tym filmie, to jest kino rozrywkowe z (jak dla mnie) najwyższej półki i raczej nie ma w nim tak głębokich treści ale jak kto woli niech ludzie szukają tego czego moim zdaniem nie ma.