Jestem zdania, że film jest za bardzo zamotany w kolejnościach. Odnoszę dziwne wrażenie, ze to nie do końca był dobry sposób na hit... myślę, że chronologiczna kolejność akcji była by lepszym zabiegiem.
Czy ktoś jeszcze tak uważa?
Przy okazji zapraszam serdecznie wszystkich, którzy chcieli by pogadać na (nieoficjalnym) czacie filmweb
(w polchat.pl) o różnych filmach, czy też aktorach.. Jeśli masz zainstalowaną JAVA'ę, to nie ma problemu,
wystarczy wejść w ten link:
http://s1.polchat.pl/chat.php?room=Filmweb+-+leb+pelen+filmow
Link do JAVA'y:
http://www.java.com/pl/download/index.jsp
Jeśli zatem nie masz JAVA'y, to możesz zainstalować sobie darmowy program ICeQ, który odpali CZAT
bez potrzeby instalowania JAVA'y:
http://www.ikari.pl/pobierz
i instrukcja:
http://www.arachnea.biz/serwis/forum/showthread.php?t=9002
PS. Zapisz sobie linka do ulubionych, może zechcesz od czasu wejść? ;)
Moim zdaniem... Niechronologiczna kolejność zdarzeń to świetny pomysł, bo dzięki niemu widz dopiero po obejrzeniu ostatniej historii jest w stanie poukładać sobie wszystkie filmowe wydarzenia w głowie.
moim zdaniem to był świetny pomysł żeby mieszac wątki, tym bardziej że Pulp Fiction nie ogląda się jeden raz...
Bez pomieszanych epizodów nie byłoby to PULP fiction. Ten film to taka książka podobna do tej którą Vincent czytał na kiblu z której wysypały się wyrwane kartki. Można mówić wiele o nowych filmach Tarantino ale Pulp Fiction jest świetny. Nie zmieniłbym w nim niczego.
A ja tak nie uwazam :P ...jesli aż tak Cie to drazni a będziesz miał zaszczyt obejzec jeszcze raz to arcydzielo na krążku DVD (z możliwością wyboru "rozdziałów") to obejzyj sobie go w takiej kolejności:
1. Vincent i Jules - II
2. Kłopot z Bonnie - V
3. Śniadanie (początek filmu) - I
4. Śniadanie (zakończenie) - VI
5. Vincent i Mia w Jackrabbit Slim’s - III
6. Złoty zegarek - IV
...i o, problem z głowy ...i prosze wiecej nie marudzić :P ale nie widze sensu żeby tak robić, ponieważ ta pogmatwana kolejność jest tylko kolejnym plusem ktory sprawia że ten film jest jeszcze bardziej zaj*bisty. Halleluja!
Pomysł zaburzonej chronologii byłby świetny, ale nie w Pulp Fiction. Jeśli ten film miał się odnosić do łatwych, prostych, przyjemnych i płytkich filmów (nie wiem o które chodzi) to po co go aż tak udziwniać? Nie wyobrażam sobie pociętej i przemieszanej chronologicznie Szklanej Pułapki, podobnie jakoś niczego fajnego w mieszaniu tutaj nie widzę.
Co takiego właściwie wnosi ten zabieg? Jak dla mnie, nic poza daniem odbiorcy wrażenia, że film wymaga zaangażowania.
Z całym szacunkiem do QT i jego fanów, ile razy powinno oglądać się Pulp Fiction? Dziesięć? Po co?
Żeby nie było. Nie mam nic do tego filmu. Zaznaczyłem 7/10, bo ani mi się podoba, ani nie podoba. Zdarzają się ciekawe dialogi jak i nudne, żenujące sceny. Takie-tam-pitu-pitu. Nic w nim nie widzę, ot co. Mimo wszystko, zabieg przemieszania chronologicznego uważam za bezcelowy, bo do niczego nie prowadzi, i irytujący bo w sztuczny sposób utrudnia odbiór. Po co robić z prostego filmu trudny, skoro i tak nie wpłynie to na jego poziom?
esq!
Poprzez pomieszanie kolejności ten film jawi nam się niczym układanka, puzzle. Dopiero na końcu łączymy wszystko w całość i dostajemy obraz idealny. Przebieg, akcja jest nam jakby dawkowana, co wzmaga potęgę tego filmu.
Jak dla mnie geniusz, geniusz, geniusz...
Nie no ja rozumiem, że układanka. Spokojnie. Chodziło mi o to, że zwykle od takich układanek wymagam, żeby końcowy efekt układania pozwolił na powiedzenie sobie, że było naprawdę warto. Dla mnie nie było. Może oczekiwałem jakiejś świetnej klamry, jakiejś wspólnej pointy... czegoś takiego... no i się nie doczekałem. Akcja jest dawkowana - tu się zgodzę, ale w moim odczuciu to co wnosi jedna scena do drugiej jest na tyle nieznaczne, iż ciężko powiedzieć o jakimś wyłaniającym się na końcu sensie owej układanki. Oczywiście moja ocena jest raczej subiektywna. Ale przecież wiadomo, że obiektywnie oceniać się filmu nie da. Tak to jest z kulturą i sztuką.
Poza tym i mi się zdarza, że widzę w filmie więcej, niż zobaczył ktoś inny. Może i tu tak jest. Tam gdzie ja widzę tylko parę luźno powiązanych, nieco śmiesznych historyjek z których nic nie wynika, Ty możesz zobaczyć coś naprawdę zajebiaszczego.
Dlatego ja nie widzę w PF nic genialnego. Do myślenia nie daje, a jak na dobrą rozrywkę za bardzo to wszystko pomieszane. Kojarzy mi się to z Sin City trochę (no i oczywiście nie bez powodu), chociaż tam były chyba nieco lepiej zrobione "zdjęcia".
A jeśli miałbym interpretować film, według zaleceń lekarzy i farmaceutów, jako pastisz kina kategorii B i C... to każdy zlepek scen z takich filmów byłby moim zdaniem równie udanym pastiszem. Zwykle jest tak że filmy z kat. B przerysowują i powielają motywy z kat. A... z kat. C przerysowują i powielają motywy z kat. B. Tarantino przerysował i powielił motywy z kategorii B przez co film nadaje się do zaklasyfikowania do kat. C. Jeśli efekt układanki i kilka śmiesznych dialogów mają podnieść klasę do A, albo do klasy 0, to ja tego nie chwytam.
Zapytam może tak, czy jest w tym filmie coś nowego, jakaś szokująca prawda? Albo coś starego podane w nowy sposób? Nie wiem właściwie czego szukać.
Znów jeśli to jest typowe kino rozrywki to znam lepsze filmy do wypicia kilku piw i zjedzenia pizzy. Chociaż obecnie do takich filmów zaliczam PF :D
Nie upieram się przy tym, więc przy odrobinie chęci można mnie wyprowadzić z błędu.
Swoją drogą, ustawienie Jarmuscha za Tarantino to już przeginka, według mnie :D
Przyznam, obaj mają często idiotyczne pomysły... ale zdjęcia Jarmuscha...
Ofkz zbijam się teraz. Ciekawa lista.
Co? Film za bardzo pomieszany? Hah! Nie rozumiesz chyba, że to przez to ten film jest taki fenomenalny. Tarantino nie tylko stworzył to dzieło, on odkrył nim cos nowego, czego w kinie jeszcze nie było. I to właśnie przez tą mieszaninę wszystkich wątków jest taki dobry.
Pozdro dla wszystkich fanatyków Tarantino! i Pulp Fiction, najlepszego filmu na ziemi!!
Tzn. nie było czego? Pomieszania w filmach? Jak nie było, jak było :-P
Wydaje mi się, że Tarantino po prostu wyciągnął efekty z filmów nie-pulp i zaaplikował w taką tematykę. Nic w tym złego oczywiście. W końcu kino polega w pewnej mierze na operowaniu schematem. Ale ja tego nie kupuję, to wszystko.
Przypisanie Tarantino odkrycia jakiejś nowej techniki, czy stworzenia nowego gatunku... nie wiem co masz na myśli... w każdym razie PF nie wprowadza przecież absolutnie niczego nowego.
Jeśli właśnie odkrycie czegoś nowego uważasz w tym filmie za dobry, to pewnie jeśli trochę pogrzebiesz w filmografii, uznasz w końcu PF za film przeciętny. Spodziewałem się, że "fanatycy Tarantino" znajdują tam jakieś inne czary mary. A tu taki banał?
Tarantino otworzył nowe drzwi w kinematografii. Nikt przed nim nie nakręcił takich filmów. Jest tu mnóstwo kiczu (ale nie takiego, jak w filmach typu "Straszny Film", czy "Komedia Romantyczna"). Jest to kino ... gangsterskie, ale podane w taki sposób, że całość staje się jedynie grą z widzem, zabawą z konwencją gatunku.
Poza tym wszystko co dzieje się na ekranie jest chore i jakby przypadkowe. (nikt nie spodziewa się przecież, że wystrzelony cały magazynek chybi celu).
Poza tym zdjęcia są też świetne, a dialogi... mmmm... takie kiczowate i takie piękne, że brak mi słów.
Do tego muzyka. Do tego prowadzenie aktorów przez Quentina.
No co ja mogę powiedzieć? Ty nie jesteś przekonany i nie dostrzegasz tego wszystkiego - ja tak.