PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=94702}

Puls

Kairo
6,2 3 031
ocen
6,2 10 1 3031
6,8 8
ocen krytyków
Puls
powrót do forum filmu Puls

Emm tego… mój wywód będzie zawierał spoilery, więc… OK. Od czego by tu zacząć? Oglądałem już kilkanaście modernistycznych japońskich horrorów (Trylogia Ringu, Dark Water, Ju-On x4, Kansen, Yogen, Rinne, Sakebi, Chimatsuri Ari itd.). Byłem nimi oczarowany. Liczyłem na to iż „Kairo” dołączy do listy moich ulubionych japońskich straszaków. Niestety nie dołączy. Po pierwsze, film ten nie jest horrorem. Gra aktorów jest słaba. Kolejny minus to praca kamery. Baaaardzo długie ujęcia. Ale dość tych bzdetów technicznych. Najważniejsza jest fabuła. Czyli coś, czego „Kairo” nie posiada. Problem w tym iż wydarzenia na ekranie nie mają w ogóle żadnego sensu. Po pierwsze mamy tajemniczy „zakazany pokój” w którym osoby spotykają duchy. Nie wiadomo co ten pokój robi, po co istnieje, w jakim celu, dlaczego, gdzie itd. On po prostu jest. Do tego nasi bohaterowie zdają się wiedzieć o jego istnieniu. Niestety brak wyjaśnienia skąd po co i dlaczego. Kolejna niezrozumiała dla mnie kwestia to czerwona taśma… Jestem w stanie pojąć że film może mieć swoją symbolikę której ja nie rozumiem. Ale jeśli patrzeć na to w ten sposób to film jest całościowo jedną wielką symboliką. A w takiej sytuacji odebrany może być tylko jako film genialny albo totalny gniot. Wracając jednak do fabuły. Nasi bohaterowie po spotkaniu ducha stwierdzają iż są samotni i znikają robiąc zacieki na ścianie. Nie mam pojęcia czemu spotkanie z duchem wpływa na ich depresję. Nie wiem czemu czują się samotni skoro mają przyjaciół. W końcu nie rozumiem dlaczego ten pierwszy koleś się powiesił a pozostali wsiąkali w ścianę. Nie rozumiem dlaczego koleś od „Print Screena” postanowił sobie zniknąć zaraz po tym jak czarny duch powiedział mu o tym, iż śmierć to wieczna samotność. Groteskowe i paranoiczne poczynanie bohaterów… „Print Screen” i „Kwiaciarka” po krótkiej rozmowie postanawiają znaleźć jego zaginioną kumpelę od komputerów. Ni z gruchy ni z pietruchy postanawiają poszukać jej w opuszczonym magazynie/fabryce. I co ciekawe znajdują ją tam a ona sobie strzela w łeb. Szok szok szok i niedowierzanie. Po seansie „Sakebi” oraz „Kyua” spodziewałem się czegoś specyficznego acz sensownego i spójnego. Ten film to jeden wielki bełkot. Intencje ma dobre. Samotność w sieci, w wielkim mieście. Bajer polega na tym, iż jest to przedstawione w sposób nieudolny. Bohaterowie są dwuwymiarowi, nudni, trudno im współczuć, trudno ich zrozumieć. Reżyser rzuca kilka ciekawych pomysłów. Ale co z tego? Nie rozwija ich odpowiednio, przeskakuje między nimi i wszystko zmierza do nikąd. Nie rozumiem zachwytów nad tym filmem. „Kairo” ma jedynie dobrą ideę, wykonanie jest beznadziejne a fabuła pozbawiona totalnie sensu. Wszystko jakieś takie surrealistyczne. Autor nie daje nam nawet możliwości zrozumienia co chce przekazać. I kończąc ten przydługi wywód chciałem jeszcze powiedzieć, iż dla mnie jako samotnika wizja „samotności” nie jest najgorszym koszmarem. Baa, nad kwestią życia, śmierci, samotności zastanawiałem się wiele razy. „Kairo” nic nowego do tych rozmyśleń nie wprowadza. Kairo to film bez klimatu, bez polotu z marną grą aktorów i kulawą fabułą. A fabuła to kręgosłup filmu. Ponoć trza mieć trochę wrażliwości aby ów film zrozumieć. Cóż… zawsze myślałem że jestem wrażliwy… ten film jest chyba dla nadwrażliwców panicznie bojących się samotności… na mnie nie działa. Jest kilka ładnych scen szczególnie pod koniec filmu ale to i tak za mało aby uratować film bez "kręgosłupa". Jak dla mnie 4/10. Jest kilka ciekawych rozwiązań ale całość bez sensu. Chyba że ktoś z was, powie mi "jak chłop krowie na granicy" o co kaman z poszczególnych scenach? Film z serii „albo pokochasz na wieki wieków albo znienawidzisz na wieki wieków”. Szkoda, mógł być dobry film.

Wolverin

Ehh muszę jeszcze coś dodać bo "Kairo" siadł mi na ambicje i zejść nie chce. Skołowałem sobie napisy angielskie ponieważ polskie tłumaczenie było liche (ubolewam w tym miejscu nad brakiem oficjalnego wydania). Odszczekuję swoje pretensje do czerwonej taśmy. Na spokojnie, powoli przebrnąłem raz jeszcze przez ten film. Kilka motywów załapałem lepiej niż za pierwszym razem ale kilku w dalszym ciągu nie. Wydaje mi się iż rozumiem o co biega z duchami, ich samotnością. Ale mimo to wątek masowego wsiąkania w ścianę i samobójstw jest tak naciągany, że nie idzie traktować tego filmu całkiem serio. Kto o zdrowych zmysłach poszedłby sobie strzelić w łeb tak jak Harue gdy tylko dowiaduje się o tym iż "śmierć to wieczna samotność"? Jedyną sensowną postacią wydawał się być "Tropikalna koszula" Kawashima aka "Printo Screenki". Ale po spotkaniu z duchem a może raczej po przyjęciu do świadomości czym jest śmierć i on się rozpuścił. Akcja filmu miałaby jakieś uzasadnienie jeśli przyjmiemy że oni wszyscy są emo... Daję końcowo 6/10. W sumie film nie może być aż tak zły skoro dwa razy go obejrzałem.

ocenił(a) film na 5
Wolverin

Ja od razu oglądałem film z angielskimi subami ponieważ nie mogłem znaleźć polskich. Akcja rozwija się dosyć monotonnie a dialogi są bardzo oszczędne. Reżyser chciał skupić się głównie na obrazie co jest z resztą charakterystyczne dla japońskich reżyserów.
Co do twojej wypowiedzi No1 jest ona spójna i nie ma prawie nic do dodania oprócz jednej kwestii. Harue czuła się samotną osobą od małego bez rodziców bez partnera zapuściła się w świat komputerów jeszcze bardziej pogłębiając swoją samotność. Jeśli weźmiemy te czynniki pod uwagę już tak nie dziwi jej samobójstwo. Moim zdaniem jakąś taką iskierką nadziei trzymającą ją przy życiu (trzeba wiedzieć, że wskaźnik samobójstw w Japonii jest bardzo wysoki i ich główną przyczyną jest alienacja w stosunku do świata zewnętrznego identycznie jak w przypadku Harue) jest fakt, że gdzieś tam w podświadomości miała nadzieję na zmianę na lepsze (w bliżej nieokreślonej przyszłości ale jednak) a tutaj nagle dowiaduje się, że są duchy i nie ma nic poza samotnością więc traci totalnie sens swojego istnienia, nie ma się co dziwić. Co do Haruhiko to po prostu nie wytrzymał psychicznie gdy zmierzył się ze śmiercią (nawet jej dotknął kładąc jej rękę na ramię). Dodajmy do tego działanie pod wpływem emocji oraz przede wszystkim wcześniejszą śmierć kobiety w której być może zaczął się zakochiwać albo już się zakochał (proponował jej przecież wspólne życie waląc w drzwi jej mieszkania) i mamy "rozpuszczonego" bohatera.
Tak czy inaczej film ma sporo niedociągnięć, dla europejskiego widza jest dosyć ciężki. 5/10 tak to widzę.

ocenił(a) film na 9
Wolverin

No cóż po tym co piszesz wnioskuje, że fil po prostu nie jest dla Ciebie. Ale idziesz bardzo dobry tropem "film jest całościowo jedną wielką symboliką" - Jak najbardziej! Jak najbardziej jak zdążyłeś zauważyć surrealistyczne i również nie wyjaśniony dla widza. trzeba wziąć pod uwagę, że to film japoński. W Japonii niestety życie jest jakie jest, wszystko jest zmechanizowane nawet człowiek. Ludzie w tym kraju często zachowują się jak zaprogramowani. To perfekcjoniści którzy wszystko starają się robić z dokładnością maszyn. Chory perfekcjonizm wprowadzany jest od najmłodszych lat z tego powodu i z powodu braku czasu, przyjaźni, szczęścia czy zapomnienia szukają w sieci i innych nowinkach technicznych. Przykład hodowania wirtualnych zwierząt. Po prostu nie mogą sobie pozwolić na prawdziwe ze względu na styl życia. Film pokazuje jak zgubne jest to działanie i mimo, że daje nam złudne poczucie szczęścia tak naprawdę zabija nas od środka i może sprawić, że uczucia i relacje jakie powinny nas cechować jako ludzi po prostu znikną a my w raz z nimi (puste ślady po ludziach na ścianach). To co miała nas przybliżać jako ludzi, pogłębiać więzi między ludzkie i przysparzać nam nowych znajomych tak na prawdę sprawia, że w środku jesteśmy samotni. Ostrzega nas przed tym gdyż takie postępowanie może doprowadzić do apokalipsy (wymowna końcówka) Być może chodzi o apokalipsę uczuciową?. Chodzi o to, że skończy się życie dzisiejsze a zaczniemy żyć życiem wirtualnym a wtedy zostaniemy sami. Można oczywiście iść dalej tym tropem jak czerwona taśma która może nas ocalić ale ceną jest odgrodzenie się od społeczeństwa wirtualnego, elektronicznego. (klejenie całych pokojów i każdych szczelin aby inic się nie przedostało, żaden sygnał, bądź unikanie elektroniki) Duchy atakujące mogą symbolizować dopadającą samotność bądź inne uczucia. Nie do końca wiem jakie one mogą być ja odebrałem duchy jako dopadające nas obawy bądź własne strachy przed którymi się bronimy. A, że sporo samotności w tym filmie:) To tylko taka moja frywolna interpretacja także nikt nie musi się z nią zgadzać i wcale nie musi być poprawna ;p Ale jeszcze mógłbym sporo pisać o tym filmie. Lubię filmy nad którymi można pofilozofować. Ten mimo, że momentami się ciągnął oczarował mnie. Ale to prawda jest tak specyficzny, że nie każdemu się spodoba. Podsumowując ..... nie grajcie w simsy :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones