Jeden wieczór w autorskiej restauracji.
Prawie dokument z życia kuchni i obsługi.
Kilkakrotnie byłem bliski przerwania seansu.Wytrzymałem.Sam się sobie dziwię po co..
Może jestem twardy ? :)
Bezpłciowy,bezuczuciowy,nijaki.Nie polecam ...
Faktycznie tym razem nasze odczucia są diametralnie różne.
Szef kuchni ma problemy osobiste i zawodowe.Każdy z nas je ma i każdy inaczej próbuje rozwiązywać.
Nie poruszył mnie pod żadnym względem,ledwo dociągnąłem do końca.
Wydaje mi się,że jestem dosyć wrażliwy,ale nie było tam dla mnie naprawdę nic poruszającego.Dramaty faceta zamiatającego wcześniej wszystkie kłopoty pod dywan,które w końcu wypływają w czasie jednego wieczoru mnie nie przekonały.
Jak sobie ścielimy takie mamy potem spanko .
Takie rzeczy przeżywają miliony jeśli nie miliardy ludzi każdego dnia.Nie zauważyłem w nich niczego wyjątkowego,oprócz kosmicznego bajzlu w jego restauracji.
Mógłbym takich scenariuszy napisać kilkanaście w ciągu paru godzin.Tylko po co :)
Pozdrawiam jak zwykle bardzo serdecznie :)
Na moją ocenę niezaprzeczalnie miał wpływ posiadania w bardzo bliskim otoczeniu osoby, która w okolicach Londynu jest właśnie takim szefem kuchni. I ponieważ widziałam to w realu od zaplecza, wiem jaka to nerwówka. Co do postawy głównego bohatera - zgadzam się. Pozdrawiam:)
Osoba z mojego bardzo bliskiego otoczenia pracuje pod Londynem na OIOMie.Nie widziałem od zaplecza ,ale luziku tam zapewne nie ma.Może bywa u Twojej bliskiej osoby na frykaśnym jedzeniu ? Choć raczej z tego co wiem ekipa stresy odreagowywuje balangując w pubach :)
haha, no ja w londynie pracowałam w knajpie, wcale nie takiej fancy, i przysięgam, że podczas seansu poczułam się jak te parę lat temu podczas codziennego zapi... w pracy, do której mimo wszystko nadal czuję sentyment ;) świetny film, ewidentnie scenarzysta musiał kiedyś "siedzieć w temacie" bo film kipi od emocji, które są nierozerwane z pracą w gastro :)