Od sceny "karate" film zaczął sukcesywnie gubić gwiazdki... O.M.G.
W pełni się zgadzam. Wyszedł z tego jakiś celuloidowy bzdet zrobiony kompletnie bez polotu i dbania o fabułę. W ogóle Kassovitz słynie z tego, że świetnie zadebiutował, "Nienawiść" a każdy jego kolejny film to było coraz większe dno. Jednak nie wypadł z reżyserskiego obiegu, a pownien i coś tam od czasu do czasu skręci, równie durnego i pustego co "Purpurowe rzeki". Grywa też sobie role w niektórych filmach, w końcu to on był ukochanym Amelii w "Amelii" i jednym z członków żydowskiego komana w "Monachium".
Kompilacja retardacji z wirtualną wizualizacją owocująca jakimś francuski matrixem. Koncepcja eugeniki w imię ciągłego powrotu do kwestii nazistowskich może i jest ciekawa, ale zrealizowana w tak banalny i niefachowy sposób, bez wykorzystania zasobów materiałów na ten temat czyni z tego jakąś demoniczno - kryminalistyczną porażkę...
Nienawiści nie oglądałam. W filmach Jeuneta wychodzi nieźle ogólnie, ale to raczej zasługa tego reżyserskiego surrealizmu, co nie pretenduje samego Kassovitza do miana Twórcy.
Co do Monachium - film ogólnie dla mnie jest pseudo-politycznym bełkotem, a nie dobrym (bo obiektywnym i wartościowym) "odtwarzaczem historii".