to ciekawostka, bo jest zupełnie na odwrót
scenariusz jest słaby i dziurawy jak ser szwajcarski, ale film ratują klimat i efekty

Być może oglądałeś w kinie albo testowałeś sąsiadów ile mogą wytrzymać zanim zadzwonią po straż miejską.

Ja takiej dynamiki dźwięku przestałem doceniać dawno temu, jeszcze pod koniec podstawówki. Notabene: firma produkująca ten film nazywała się "120dB Films". Uważam to za uczciwe ostrzeżenie, 120dB jest dość powszechnie uznawane za granicę bólu w skali natężenia dźwięku.

Ciekawi mnie czy Twoja opinia o "serze szwajcarskim" jest po oglądaniu kopi za napisami czy próbowałeś wyczaić dialogi na słuch?

oglądałem bez napisów a potem z napisami i wszystkie dialogi bez problemu wyłapałem

Ja Tobie nie będę administrował kartkówki ze zrozumienia tego filmu. Ale skoro oceniasz film fabularnie jak "ser szwajcarski", nie powinieneś mieć problemu z przytoczeniem kilku przykładów tych "dziur" bez robienia istotnych spojlerów.

Wtedy czytelnicy tego portalu będą sami mogli ocenić co miałeś na myśli. Słowo "klimat" na tym portalu po prostu nie ma żadnego sensu, każdy ma własną definicję i nikt się nie może zgodzić co ono tak na prawdę oznacza. "ma klimat" to taki bardziej bajerancki i trendy sposób powiedzenie "a mnie się podobał".

nie podoba mi się twoja gadka koleżko śniegowy, więc nie będę prowadził z toba żadnej polemiki
eot

Pomysł z "trójkątem", efekty obrazujące drugi świat - bomba. Naprawdę rewelacja i za to 10/10.
Ale faktycznie film psuje trochę spłycona fabuła, która prowadzi widza za rączkę, gdzie na końcu tak naprawdę nikt nie wie dokąd i po co. Kuleje trochę gra aktorska. Kilka scen, na które zabrakło funduszy, co suma sumarum - 6/10 imo.

Ja bym nie obwiniał ani kulejącej gry aktorskiej ani braku funduszy. Dla mnie ten film to dobry przykład tego co po angielsku nazywają "gearhead". Chodzi o ludzi, którzy na planie filmu bawią się sprzętem, próbują wszystkich gałek w kamerach czy mikserach. Nie wiem, jaki jest polski odpowiednik tego słowa, ale domyślam się, że i w Polsce są ludzie, którzy poproszeni o sfotografowanie czy sfilmowanie jakiejś imprezy (n.p. ślub & wesele), kręcą dokument nie z tej imprezy ale film reklamowy dla swojego nowego aparatu/kamery.

Jest dokładnie odwrotnie. Analogowe efekty specjalne są całkiem przyzwoite ale scenariusz jest nie do zniesienia.